-Jak ty się tutaj znalazłeś?! – zapytałam zdenerwowana.
-Na drugi raz upewnij się, że dobrze zamknęłaś drzwi. Nie chcemy chyba, żeby ktoś taki jak ja wszedł bez pozwolenia do tego mieszkania i zrobił z tobą co tylko chce, no nie? – hmm? Co? Co to miało znaczyć? Zignorowałam go i poszłam do garderoby, gdzie wybrałam zestaw na dzisiejszą imprezę, na którą wcale nie mam ochoty iść. Mam złe przeczucia, ale nie ukrywajmy - sama się w nią wrobiłam. Po kilku minutach byłam już gotowa. Wzięłam tylko swoją torebkę z niezbędnymi rzeczami i ruszyłam w stronę Harry’ego.
-Chodźmy. Im szybciej wyjdziemy, tym szybciej wrócę do domu – powiedziałam i podeszłam do drzwi.
-Mam nadzieję, że wymyśliłaś dobrą wymówkę, bo nie zjawisz się tutaj już dzisiaj.- Nie wchodziłam z nim w dyskusje i po prostu wyszłam, a on za mną. Zamknęłam drzwi na klucz i zjechaliśmy w windą na dół. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale on cały czas skanował moje ciało. Denerwowało mnie to.
-Możesz przestać? – zapytałam wychodząc z budynku.
-Co przestać? – Popatrzył na mnie zdziwiony. Jest świetnym aktorem.
-Gapisz się. – Roześmiał się i otworzył mi drzwi od auta.
W ciągu kilku minut oddaliliśmy się od mojego mieszkania, przez co zaczęłam się denerwować. Co będzie, jeśli Harry będzie chamski i mnie tam zostawi? Albo co jak mnie upije, zgwałci i zostawi? A najgorsze. Co jeśli Dave się dowie, że poszłam na imprezę z dilerem? Znaczy nie wiem czy nim jest, jednak wszystko na to wskazuje. Muszę to w końcu od niego wyciągnąć.
-Harry? – zaczęłam. Nie wiem czy to odpowiedni moment na takie rozmowy, ale ciekawość zżerała mnie od środka. – Nie odpowiedziałeś mi wtedy na moje pytanie.
-Które królewno? – Dopiero teraz zauważyłam, że się przebrał. Wyglądał lepiej. Miał na sobie obcisłe ciemne rurki i białą koszulkę, przez którą można było zobaczyć delikatny zarys jego tatuaży. Włosy nie były postawione do góry, przez co wyglądał bardziej chłopięco, jak i też mniej strasznie.
-To, na które nie zdążyłeś mi odpowiedzieć, bo Abby przyszła. – Stresowałam się i miałam nadzieje, że nie będzie mi kazał powtarzać go drugi raz. Westchnął i zaczął mówić.
-Nie, nie jestem dilerem, ale robię inne rzeczy, o których nie mogę ci powiedzieć. – Poczułam się jakby kamień spad mi z serca. Chciałam to usłyszeć. To, że nie jest dilerem, ale co z tymi innymi rzeczami? Wiedziałam, że nie chciał o nich wspomnieć. Wyrwało się mu to zupełnie nieświadomie. Był zły. – Najlepiej, żeby cię to w ogóle nie obchodziło – warknął. Pokiwałam delikatnie głową i już więcej się nie odzywałam. Bałam się, że jeszcze bardziej go zdenerwuje czy coś, a wtedy nie wiem, czy by to się dla mnie dobrze skończyło. Boję się go.
Po jakiś 20 minutach Harry zaparkował swoje auto pod niewielkim domem. Wszędzie były pozapalane światła i słychać było bardzo głośną muzykę. Wysiadłam z auta i popatrzyłam się na posesję. Wydać było, że impreza trwa już trochę czasu. Skierowaliśmy się w stronę drzwi, ale po drodze zaczepiło nas kilku gości, witających się z Harrym. Otworzyliśmy drzwi, a mnie uderzył dość dziwny i nieznajomy zapach.
***
Byłam tu już od jakiś 10 minut i już chciałam wyjść. Harry miał rację. To nie jest miejsce, w którym chciałabym się znajdować. To nawet nie była prawdziwa impreza. Wszędzie tylko najebani kolesie i laski czekające na to, aż ktoś je w końcu przeleci.
-Wiesz, zazwyczaj to wygląda trochę lepiej – odezwała się Abby. Siedziała obok mnie i dotrzymywała mi towarzystwa, kiedy Harry i Alex gadali o czymś, co nie było mi dane posłuchać.
-Taa, po prostu myślałam, że będzie jak u ciebie – przyznałam.
-Tą imprezę urządzał jakiś typek, którego nawet nie znam. Charlie mnie tu zaciągnął. – Uśmiechnęłam się do niej słabo. – No ale nic. Nie będziemy tutaj tak siedzieć. Chodź, idziemy potańczyć. – Abby podniosłą się i podała mi rękę. Wyglądała dziś naprawdę ładnie. Miała na sobie obcisłą fioletową sukienkę sięgającą do połowy ud. Było seksownie, ale i też tak, że materiał coś zasłaniał, nie jak u innych dziewczyn tutaj.
-Nie jestem pewna. Nikt nie tańczy. – No chyba że mówimy o uprawianiu seksu na parkiecie to tak. Znajdzie się parę osób. Dziewczyna rozglądnęła się i zaczęła się śmiać. Machnęła na to ręką i pomogła mi wstać. Ruszyłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Byłyśmy jedyne, więc może dlatego przykuwałyśmy uwagę innych. Mało się tym przejmowałyśmy i robiłyśmy swoje. W końcu się wyluzowałam i dałam się ponieść.
-Tamten cały czas się na ciebie gapi. Fajny jest – powiedziała uśmiechnięta Abby. Obróciłam się na moment i ujrzałam przy ścianie blondyna.
-Nie w moim typie. – Pewnie gdybym szukała chłopaka to bym się nim zainteresowała, ale niestety nie. Peszek.
-Harry. Idzie tu – ponownie się odezwała. Nie trzeba być geniuszem, żeby domyśleć się, że byli pokłóceni. Głupio mi, bo to pewnie przeze mnie.
-Rose, idę na chwilę z Cher na górę. Trzymaj się Abby, ok? – pokiwałam głową i zignorowałam go. Zauważyłam, że odchodzi, więc wróciłam do tańca.
-Jak on może zabierać cię tutaj i zostawiać ze mną by mieć chwilę na przelecenie Cher na innym piętrze? – Kiedy to usłyszałam zamarłam. Mój oddech przyspieszył, a ja zaczęłam się trząść. Gdyby nie to, że Abby się odezwała pewnie bym się nawet nad tym nie zastanawiała. – Przepraszam. Nie powinnam była ci tego mówić.
-Nie. Dobrze, że powiedziałaś. – Posłałam jej słaby uśmiech i wyrwałam papierowy kupek z drinkiem od przechodzącego obok mnie chłopaka.
-Ey! – krzyknął, ale go olałam i wypiłam całą zawartość. Od razu lepiej. – Dziewczyno gdzieś ty była przez całe moje życie? – Chłopak był pijany, przez co jego wyraz twarzy był bardzo śmieszny. Roześmiałam się i pościłam do niego oczko.
Szczerze to nie wiem co to było. Naprawdę. Poczułam zazdrość, przyznaje się. Zazdrość jakiej jeszcze nigdy nie czułam. Co do cholery? Wiedziałam, że Harry sypia z różnymi dziewczynami, ale, no wybaczcie, myślałam, że dzisiaj sobie odpuści skoro jest tu ze mną.
-Chcę jeszcze! – krzyknęłam do Abby i pociągnęłam ją do baru gdzie poprosiłam o dwa mocne drinki. Dziewczyna była zdziwiona i nie potrafiła ukryć uśmiechu na jej twarzy. Wypiłyśmy obie połowę napoju i znowu poszłyśmy tańczyć. Nie byłam pijana, no bo wybaczcie, to tylko jeden drink. Chciałam się tylko wyluzować. – Kim jest Cher dla Harry’ego?
-Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie. To naprawdę nieźle pojebane. – Widocznie sama nie wiedziała. Albo może wiedziała, ale nie chciała mówić? Nie.
-No okey. Gdzie masz Charliego? – rzuciłam chcąc zmienić temat.
-Poszedł gdzieś z chłopakami. Hmmm oni… oni zazwyczaj w takich miejscach załatwiają pewne sprawy Rose. – Powiedziała ze współczuciem w oczach. Nie rozumiałam jej, a także wiedziałam, że jest wiele rzeczy, o których nie mogę się dowiedzieć. Strasznie mnie to denerwowało, ponieważ jestem osobą bardzo ciekawską.
-Jasne. – Posłałam jej szczery uśmiech i wróciłam do kręcenia biodrami pod rytm muzyki. Wiecie, strasznie mi niedobrze. Jak pomyśle sobie, że Harry pieprzy tą dziewczynę w tym samym budynku w którym teraz jestem to... Boże! Nie wiem jak się zachowam kiedy przyjdzie tutaj, jakby nigdy nic, zadowolony z siebie. Wiem, że nie powinno mnie to obchodzić ale jednak mnie to rusza. Chciałabym się na nim jakoś zemścić, ale wiem, że to niemożliwe.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam, jak koleś w rogu podaje drugiemu jakiś woreczek. Taka impreza i nie byłoby narkotyków? Poczułam chęć żeby do niego podejść i zapytać si,ę czy mi nie sprzeda. To nie miał być jakiś bund przeciwko pewnym osobą, po prostu chciałam poczuć się lepiej i inaczej. Wyjątkowo.
Zostawiłam zdekoncentrowaną dziewczynę na środku salonu, jak mi się wydawało, i powoli ruszyłam w kierunku dość przystojnego mulata.
Gdy byłam już w połowie drogi do niego, coś się zmieniło. Długo zajęło mi to żeby oprzytomnieć, ale kiedy już to zrobiłam, widziałam totalny chaos. Muzyka już nie grała. Wszyscy biegali po domu. Niczego nie rozumiałam, ale poczułam że nie mogę tutaj tak stać. Zgubiłam Abby i nie wiedziałam gdzie się udać. Byłam sama.
Pobiegłam w stronę tylnich drzwi i wybiegłam z budynku. Pijani ludzie wsiadali do aut i jak najszybciej odjeżdżali. Stałam zdekoncentrowana na środku trawnika kiedy ktoś mnie popchał i upadłam. Zakręciło mi się w głowie i nie potrafiłam wstać. Wtedy poczułam czyjąś rękę na swojej tali. Podniosłam głowę i ujrzałam tego samego blondynka, który przyglądał mi się kiedy tańczyłam z Abby. Miał ładne szare oczy i bardzo męskie rysy. Był w miarę przystojny, ale nie słodki. Trochę przerażający, ale zauważyłam, że odkąd miałam tą sytuację przed klubem myślę tak o prawie każdym facecie. Uśmiechnął się delikatnie i pomógł mi wstać.
-Nie możesz tu być. Chodź. Musimy iść. – No chyba nie. Od kiedy się uśmiechnął zmieniłam o nim trochę zdanie. Wyglądał na sympatycznego, ale i tak nie miałam zamiaru nigdzie z nim iść.
-Nie znam cię!- Odsunęłam się od niego.
-Luke, a teraz chodź. Proszę. – w sumie, może powinnam? Rozglądnęłam się, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Zawahałam się, ale po chwili złapałam go za rękę. Pociągnął mnie w stronę czarnego auta, a ja postanowiłam się nie opierać. Nie miałam innego wyjścia. Chyba.
Kiedy doszliśmy to auta poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za nadgarstek. Natychmiast się obróciłam i ujrzałam Alexa. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się.
-Luke, puść ją – warknął do blondyna. Chyba znowu wpakowałam się w kłopoty.
-Niby dlaczego? Ona jedzie ze mną. – Alex popatrzył na mnie przepraszająco i pociągnął mnie do siebie. Za chwilę poczułam to samo tylko z drugiej strony. Pisnęłam z bólu.
-Kurwa! Puszczaj ją! – tym razem z kruczoczarnymi włosami krzyknął. Był naprawdę słodki, ale coś mi mówiło że jednak jego charakter był o wiele gorszy. Pociągnął mnie znowu w swoją stronę. To bolało! Z moich oczu popłynęła łza.
I znowu to samo! Poczułam silne uderzenie. Upadłam na ziemie.
***
Obudziły mnie promienie słońca przeciskające się przez zasłony. Otworzyłam oczy i momentalnie się podniosłam, czego oczywiście pożałowałam, gdyż ból mojej głowy był potworny. Rozglądnęłam się po pokoju, którego w ogóle nie poznawałam. Był ciemny, chyba jakiegoś chłopaka. Wiele plakatów i komplet mebli.Dziwne. Nic nie pamiętałam. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Postanowiłam się podnieść co było niezwykle trudne. Wszystko mnie bolało, a najbardziej żebra. Kiedy już byłam w stanie ustać na własnych nogach zauważyłam, że mam na sobie męską koszulkę. Jezus, co ja wczoraj robiłam?! Szybko podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Udałam się na schody, ale zatrzymałam się kiedy usłyszałam krzyki.
-Gdzie ona kurwa jest?!- Harry. Tak, to na pewno był Harry. Wszędzie rozpoznałabym tą chrypę w głosie.
-Stary, spokojnie. Nie ma jej tu. – Alex? No tak! Pamiętam. Byłam wczoraj na imprezie, coś się stało i wszyscy zaczęli wynosić się z domu, a wtedy pojawił się Luke. Chciał mnie stamtąd zabrać, ale Alex go powstrzymał. Co dalej? Jakim cudem jestem taka obolała i jak się tu znalazłam?
-Kłamiesz! Toby powiedział mi, że widział jak z nią odjeżdżasz! – Chodziło o mnie? Na pewno, no bo o kogo? Tylko nie rozumiałam dlaczego Harry był taki zdenerwowany i czemu Alex mnie ukrywał?
-Nie. Coś mu się pomyliło. Wsiadałem do auta z dziewczyną, ale to nie Rose, jasne? – powiedział spokojnie. Jak mu się to udaje? Jak można być spokojnym przy Harrym?
-Na pewno? Boże gdzie ona jest?!- krzyknął zdesperowany. On się o mnie bał? Nic nie rozumiem.
-Znajdzie się, dzwoniłeś do Abby?
-Nie – odpowiedział cicho.
-No to na co czekasz? – zapytał zirytowany brunet. Nie wiedziałam, co mam robić. Czy mam zejść na dół czy może poczekać, aż Harry pójdzie. Co będzie dla mnie lepsze?
-Masz rację. Przepraszam. Pojadę do Abby – powiedział zrezygnowany. Kiedy miał już wychodzić, niezdara Rose oparła się o ścianę, z której zwaliła obraz wydając przy tym głośny jęk. – Ona tu jest! – nie wiedziałam czy mam uciekać czy może udać głupią. Jezu co mam robić? Nim zdążyłam się gdzieś ruszyć, Harry był już przy mnie. Przytulił mnie, ale po chwili odsunął łącząc fakty.
-To nie tak jak myślisz, Harry – powiedziałam nie zastanawiając się.
-Nie wierzę. Spaliście ze sobą! To chyba jakiś żart. O co tutaj kurwa chodzi?! – krzyknął uderzając w ścianę.
-Nie Harry! Ja… ja nawet nie wiem jak się tu znalazłam! Dopiero wstałam – postanowiłam powiedzieć prawdę, ale Harry mi nie uwierzył. Złapał mnie za ręce.
-Jak możesz mi tak kłamać? – zapytał zdenerwowany. Nim zdążyłam coś powiedzieć Harry lekko mną potrząsnął. Jęknęłam z bólu. Wszystko bolało mnie jeszcze bardziej. – Suka.
-Stary, zostaw ją. Nie widzisz, że ją to boli?- Alex postanowił odepchnąć ode mnie Harry’ego, ale nie udało mu się to. Był zbyt silny.
-Harry ja mówię prawdę, nic nie pamiętam. – powiedziałam ze łzami w oczach.
-Jak mogłeś? Wykorzystałeś ją, prawda? – chłopak puścił mnie i odwrócił się. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Harry uderzył Alexa. –To dlatego nie chciałeś mi powiedzieć, że ona tu jest!
-Posłuchaj mnie! Wczoraj doszło do kłótni i wiesz, powinieneś być mi wdzięczny, bo gdyby nie ja twoja dziewczyna leżałaby teraz martwa w jakimś starym magazynie! Wiesz, kto pojawił się na wczorajszej imprezie? – Styles podszedł do mnie i z powrotem złapał mnie za ręce. Widziałam zagubienie w oczach Harry’ego. - Luke. Pakował już ją do auta. Tak się nią kurwa zajmowałeś! Gdyby nie to, że zobaczyłem ich w ostatniej chwili to…- nie dokończył. Nie wytrzymałam z bólu jaki zadawał mi loczek tylko mnie trzymając. Płakałam. Byłam taka słaba. Wiedziałam, że on też cierpi. W jego oczach nie było niczego oprócz strachu i bólu. Co się właśnie działo?
-Przepraszam. – powiedział i mocno mnie przytulił. Gdyby nie to, że wszystko mnie bolało, to na pewno cieszyłabym się z tego miłego gestu. –Nie powinienem cię zostawiać samej.
-Właśnie Harry! Nie powinieneś! – Moja złość wróciła. Przypomniała mi się Cher i to, co mógł wczoraj z nią robić kiedy ja mogłam stracić życie. Nie wiedziała o co chodzi z tym facetem, ale powoli łączyłam fakty. –Zostaw mnie! Idź pieprzyć swoją laskę! – Wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w kierunku pokoju, w którym się obudziłam. Kiedy się tam znalazłam poczułam ulgę. Nie wiem czemu się tak zachowuję, ale jestem zazdrosna. Wiem, że nie mam prawa mu niczego zabraniać, ale ja lubię się kłócić.
Usiadłam na łóżku i wsłuchałam się w ciszę, która panowała w domu, choć przez kilka sekund. Po chwili usłyszałam ciche głosy chłopaków. Nie słyszałam, o czym mówią, ale wiedziałam, że to jakaś zawzięta dyskusja.
Po chwili zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Miałam nadzieje, że to Alex, ale nie.
Harry zamknął drzwi i podszedł bliżej. Był niezwykle opanowany i troszkę przygnębiony.
-Słuchaj, to nie miało tak wyjść – zaczął. Yhy oczywiście. – skąd w ogóle wiesz, że…
-Abby. – Wiedziałam o czym mówi, wiec szybko mu odpowiedziałam. Chłopak delikatnie zacisnął pięści i zamknął oczy. Wiedziałam, że próbuje się uspokoić. Źle zrobiłam, że wydałam blondynkę.
-Przepraszam, okey? Nie rozumiem, czemu się w ogóle o to wściekasz. Ja nie mam nic do tego, że pieprzysz się ze swoim kochasiem. – uniósł głos. Wiedziałam co chciał zrobić. Chciał, abym czuła się winna.
-Skończymy temat. Wyjdź z pokoju i mnie zostaw! – krzyknęłam. Źle zrobiłam zaczynając to, ale cholera to było silniejsze.
-Co, mam rację, prawda? Dlatego chcesz się mnie pozbyć. Nie lubisz przegrywać. – zbliżył się do łóżka i stanął przede mną.
-Nie, mylisz się, jasne? – popatrzyłam się prosto w jego oczy. Nie bałam się tego, wręcz przeciwnie. Lubiłam to robić, wiedziałam że w pewien sposób onieśmielam go przez to.
-Mylę się? Nie gadaj, że cię jeszcze nie przeleciał! – prychnął. Kurwa, on jest pojebany. Serio? Czy kuźwa seks to wszystko? Czy tylko na tym się życie opiera?
-Wynoś się! – nie chciałam ciągnąc tego tematu. Było mi głupio.
-Nie! – to była chwila. Harry popchnął mnie na łóżko i przywarł do mnie swoim rozgrzanymi ustami. Z początku walczyłam z nim by jego język nie wkradł się do wnętrza moich ust, lecz długo nie potrafiłam mu się opierać. Rozchyliłam wargi, a on wsunął w nie swój język, po chwili już oboje walczyliśmy o dominację. Moje serce biło coraz mocniej i wydawało się, jakbyśmy oboje je słyszeli. Pocałunek nie był delikatny, wręcz przeciwnie, przepełniony agresją i pożądaniem.
Jęknęłam cicho, na co chłopak roześmiał się przez pocałunek. Byłam całkowicie skupiona na Harrym. Nic innego się dla mnie nie liczyło. Loczek oderwał się na chwilę ode mnie, przesuwając w głąb łóżka, przez co dał nam chwilę na złapanie oddechu. Przerwa nie trwała długo, szybko odszukał moje usta i bez zastanowienia wpił się w nie. Jego ręce zaczęły błądzić po całym moim ciele, przez co byłam coraz bardziej podniecona. Złapał za moje piersi delikatnie je ściskając. Moja cała złość do niego odpłynęła gdzieś daleko. Wiedziałam, że źle robię pozwalając mu na to wszystko, ale nie umiałam go od siebie odepchnąć. Nie chciałam tego zrobić.
Chłopak oderwał się ode mnie i zaczął zachlanie całować moją szyję, przez co z moich ust wydobywało się coraz więcej jęków rozkoszy.
-Dlatego jesteś taka. To przez to że nikt cię jeszcze odpowiednio nie zadowolił królewno – szepnął. Musiał! Serio musiał zepsuć to wszystko takim czymś? Bez zastanowienia odepchnęłam go od siebie i usiadłam na łóżku. – co jest?
-Nie znoszę cię – warknęłam, na co chłopak się roześmiał.
-Mówisz? Dziwne, bo sądziłem, że osób których się nie znosi, nie całuje się w ten sposób – powiedział z wyraźnym zadowoleniem.
-To ty się na mnie rzuciłeś! – grrrr miałam go dosyć.
-Ale tobie to jakoś specjalnie nie przeszkadzało, prawda? – no i co ja mam mu na to odpowiedzieć? Nawet jeśli bym skłamała to i tak by mi nie uwierzył. – Tak myślałem. – Harry znowu się do mnie zbliżył, mój oddech przyspieszył, a w jego oczach można było dostrzec pożądanie. Nim zdążyłam zareagować znowu przyssał się do mnie, chciałam go odepchnąć, ale nie byłam w stanie. Był przygotowany na to, że mogę spróbować tego ponownie. Rozchylił moje nogi, przez co zbliżył się jeszcze bardziej mając do mnie teraz całkowity dostęp. Odsunął się na chwilę łapiąc powietrze i schylił się do mojej szyi, w międzyczasie powoli przesuwając swoją rękę w dół. Krzyknęłam, kiedy jego dłoń otarła się o moją kobiecość, na co chłopak strasznie się roześmiał i nie dał rady kontynuować.
Naprawdę? Byłam, aż taka śmieszna? Odepchnęłam go od siebie i zeszłam z łóżka. Odszukałam swoje ciuchy w pokoju i wzięłam je do ręki. Ten debil dalej się śmiał.
-Boże – powiedziałam cicho.
-Słucham? – powiedział wybuchając jeszcze większym śmiechem.
-Co cie tak śmieszy? – Byłam strasznie zirytowana. Ten idiota doprowadza mnie do szału!
-Jesteś taka wrażliwa i niedoświadczona. Podoba mi się to. – niedoświadczona?
-Harry, ale ja… - chciałam coś powiedzieć, ale chłopak mi na to nie pozwolił.
-Ubierz się, nie chce mi się tu siedzieć królewno. – Dobra, nie musi wiedzieć! Ruszyłam w kierunku drzwi i kiedy miałam już łapać za klamkę loczek zatrzymał mnie. – Tutaj.
-Ale ja…
-Nie, masz zostać tutaj. – obrócił mnie w przeciwną stronę i zamknął drzwi na klucz. Boże, czemu ty mnie tak nienawidzisz? Odeszłam od niego i usiadłam na łóżku. Gdybym powiedziała, że się nie stresuję, skłamałabym. Chłopak usiadł na fotelu naprzeciwko mnie, by mieć najlepszy widok.
-Ale ja nie mogę. Proszę cię, zostaw mnie na chwilę. – wręcz błagałam, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Śmiał się tylko.
-Prędzej czy później i tak zobaczę cię nagą, więc skarbie nie masz się czego wstydzić. – on mnie dobijał. Nie mam innego wyjścia, nie przegadam go. W sumie to tylko stanik, więc nie mam czym się stresować. Wsunęłam na siebie swoje obcisłe rurki i z powrotem usiadłam na łóżku. On cały czas mnie obserwował jakby to dawało mu jakaś satysfakcję. Jakby wszystko co jest chodź trochę związane z seksem dawało mu ją, nawet mały zboczony tekst.
Podwinęłam delikatnie swoją bluzkę i zapięłam wokół tali swój czarny stanik. Ręce wyciągnęłam z rękawów i przesunęłam go do góry. Udało się! Gorzej z bluzką. Chłopak uważnie śledził moje poczynania, nie unikając przy tym jego niegrzecznych tekstów. Po kilku chwilach zawstydzającego mnie momentu wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół, gdzie spotkaliśmy Alexa, jedzącego śniadanie.
-Dziękuję – rzuciłam się w jego stronę i mocno przytuliłam. Chłopak na początku był zdziwiony moim gestem, ale szybko go odwzajemnił. Usłyszałam ciche fukniecie za swoimi plecami. Czyżby pan Styles był zazdrosny? Podobało mi się to. – Przepraszam. – powiedziałam cicho tak, aby usłyszał to tylko chłopak, który obecnie trzymał mnie w ramionach.
-Jasne. – Odsunęłam się od niego i podeszłam do Harry’ego stojącego przy drzwiach. Pomachałam Alex’owi i wyszłam za loczkiem.
***
-Poszłabyś z nim do łóżka? – odezwał się, przerywając przy tym cisze panującą w samochodzie.
-Harry, czy wszystko się musi kręcić wokół seksu? Jesteś psychiczny – powiedziałam zniesmaczona. Miałam dość. Zbyt często używałam dzisiaj tego słowa.
-Odpowiedz mi – warknął. Był zazdrosny, wiedziałam to, a on próbował to ukryć. Może trochę go pomęczę?
-Alex jest bardzo słodki. Lubię go i wiesz, jest milszy od ciebie. Gdybym nie miała chłopaka na pewno, gdyby doszło do czegoś większego, nie zastanawiałabym się długo. – Oczywiście że kłamałam, ale miałam wielką satysfakcję kiedy jego pięść zaciskała się na kierownicy, a na jego twarzy pojawia się, hmm, smutek? Przyspieszył.
-Milszy ode mnie? – powiedział z pogardą. – Dziwka. – wiem, że to poniekąd moja wina, ale cholera jasna, nie będzie mnie wyzywał!
-Słucham? – Obróciłam się w jego stronę. Chciałam mu przywalić.
-Dziwka – powtórzył zadowolony z siebie.
-Bo co? Bo wolałabym przespać się z nim niż z tobą? Jesteś skończonym idiotą! – krzyknęłam. Przesadziłaś Rose! Zdenerwował się i to nawet bardzo. Nacisnął na pedał gazu z nerwów i bardzo przyspieszył. Jechał naprawdę szybko. – Zwolnij! Zabijesz nas – powiedziała zdenerwowana, a chłopak tylko mnie wyśmiał.
-Jeśli mi coś powiesz, królewno! – krzyknął. Podgłosił muzykę w radiu i jeszcze bardziej przyspieszył. Wyprzedzał kolejne samochody jeszcze głośniej się śmiejąc. On jest nienormalny!
-Wszystko! Tylko zwolnij! – krzyknęłam tak aby mnie usłyszał.
-Kłamiesz prawda? Nie dałabyś mu prawda? – serio Harry? I to wszystko po to? NIENORMALNY.
-Oczywiście, że nie, Harry! Nie jestem dziwką, za którą mnie masz! – krzyknęłam. Ten chłopak mnie zadziwiał. Znowu się roześmiał i w końcu postanowił zwolnić.
-Wiedziałem. – tssssa oczywiście! Irytujący człowiek.
-Yhy. – Chłopak obrócił się szybko w moją stronę i zmarszczył brwi. – No co?
-Nic. – posłał mi złowieszczy uśmiech i zamilkł. – Jedziemy do mnie królewno.
-Nie! Ja musze już wracać do Dave’a. Pewnie się martwi. – Nie mogłam z nim pojechać, wiem że dobrze by się to nie skończyło. Boje się tylko, że go nie przekonam.
-Jakby się martwił to by wydzwaniał. Powiedziałem ci wcześniej, że nie wrócisz prędko do domu, więc nie marudź ok? – znowu się na mnie popatrzył nieco zirytowany tym razem. – I tak nie zmienię swojego zdania. – zdenerwowana obróciłam głowę i tępo wpatrywałam się w szybę. Musiałam teraz wymyślić kolejne kłamstwo dla Dave’a. Serio mam już tego dość, ale nic na razie nie mogę z tym zrobić. Jest już trochę za późno. Zmarnowałam swoją szanse.
I wciąż nie wiem czego chcę. Czuje się jak mała dziewczynka w sklepie ze słodyczami... ciężko wybrać ten najlepszy smak.