poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 5

Gdy dowiedziałam się tych rzeczy o Stylesie, odechciało mi się wszystkiego, więc zrezygnowałyśmy z naszych planów i wróciłyśmy do mnie do domu. Sue cały czas próbowała odwrócić moją uwagę od Harry’ego, ale ona tylko tym właśnie pogarszała całą sytuację, ponieważ robiłam się coraz bardziej nerwowa. Musiałam się uspokoić przed przyjściem Dave’a z pracy. Gdybym tego nie zrobiła, na pewno by się zorientował. Siedziałyśmy na kanapie, popijając miętową herbatę, którą wprost uwielbiałam, a moja przyjaciółka cały czas do mnie mówiła. Przestałam ją słuchać, ciągle myślałam o Harrym i tym, w co jest wplątany. W końcu zauważyła, że moja uwaga skupiona jest na czymś innym.
-Rose! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Wróciłam do rzeczywistości i obdarzyłam ją słabym uśmiechem.
-Przepraszam cię. Dalej nie mogę uwierzyć, że Harry jest jakimś pieprzniętym  narkomanem. – Nie mówię, że ludzie, którzy sięgają po prochy są jacyś pojebani. Jedni mają powody, mi samej do tego wiele nie brakowało, ale niektórzy robią to, bo "to jest fajne". Niektórzy są po prostu za słabi na to, by poradzić sobie ze swoim życiem, ale przecież Harry? Harry wydaje się na takiego… no zadowolonego z życia. Jaki on ma problem? Dlaczego to robi? Nie, nie, nie! Dalej nie mogę tego pojąć!
-To lepiej uwierz, ponieważ to prawda. Wiem co mówię i przestań się tak tym przejmować. To jakiś skończony debil, który się uzależnił. – Nie wiem czemu, ale jak go wyzwała to miałam ochotę wstać i jej przywalić, serio. Sama go przeżywam, ale w myślach i to pod wpływem impulsu i takie tam. A zresztą, ja to ja.  
-A skąd wiesz, dlaczego jest uzależniony? Może ma jakieś powody - krzyknęłam na dziewczynę siedzącą obok mnie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Nie wiem czemu chciałam go bronić, może to dlatego, że dalej wierzyłam iż chłopak jest nie winny, a Sue pomyliła sobie go z kimś innym?
-A ty skąd to możesz wiedzieć? Dziewczyno, nie znasz go. Sama mówiłaś, że nie chcesz mieć z nim nic do czynienia, a tu co odwalasz? Nawet go od siebie nie odepchnęłaś na tej ulicy!- Miała rację, ale nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Na pewno nie powiedziałabym jej że się z nią zgadzam. To by trochę oznaczało, że przegrałam, a ja tego nie robię!
-Ale nie powiesz nic Dave’owi, prawda? – Bałam się tego. Jeden, jedyny powód, dla którego nie ufałam Sue do końca. Była ona też dobrą przyjaciółką Dave’a, więc z nim też chciała być szczera. Czasami żałuję, że powiedziałam jej o niektórych rzeczach.
-Jeśli obiecasz mi, że nigdy się z nim nie spotkasz, to tak. Nie powiem nic. – O mój Boże, dlaczego ona mi to robi? Nie mogę w to uwierzyć! Już nigdy nie powiem jej czegoś co będzie związane z Harrym. Nie chce się narażać, ani siebie, ani jego.
-No dobra, obiecuję. – Zrobiłam to, ale dobrze wiedziałam, że ta obietnica nie będzie dotrzymana. Trudno, ale mam plan. Sue wyjeżdża już jutro i nie będzie jej przez tydzień, więc postaram się do tego czasu załatwić sprawę z Harrym.
Dziewczyna dała mi spokój i zmieniła temat, za co bardzo byłam wdzięczna. W sumie to chciałbym, żeby już sobie poszła. Wiem, że to wredne, ale mam te swoje chwile w których chciałabym być sama, a ona obecnie działa mi na nerwy. Znowu przestałam jej słuchać i zaczęłam rozmyślać nad tym co bym teraz chciała robić. Konkretnie to chciałam spać. Zasnąć i zapomnieć o nim, o Dave’ie, o moim życiu. Pojawić się w mojej własnej wymyślonej krainie, do której wpuściłabym tylko jedną osobę.
Po kilkunastu minutach przyszedł Dave, który był w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem co było tego powodem, ale to dobrze bo przez to nie widział mojego rozkojarzenia. Sue niestety dalej siedziała w naszym mieszkaniu i gawędziła o czymś z moim ”kochasiem”, jak to Harry mówi. Cholera, Rose, czy ty możesz nie myśleć o nim? Chciałam iść się wykąpać, ale wolałam nie ryzykować tego, że Sue się wygada, więc próbowałam ich pilnować.
Po niecałych dwóch godzinach męczarni z nimi obojga, dziewczyna wyszła, a ja mogłam spokojnie iść wziąć prysznic. Kiedy wykonałam już tą czynność przebrałam się w moją wygodną pidżamę i poszłam przygotować sobie kanapkę. Zjadłam ją i już miałam iść spać, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go szybko z ławy tak by mężczyzna nie zobaczył kto dzwoni. Na szczęście Dave chyba w ogóle nie zwrócił uwagi na dzwoniący telefon więc mogłam być spokojna. Dałam mu całusa w policzek oraz rzuciłam w jego stronę ciche dobranoc i poszłam do pokoju, wcześniej zamykając drzwi. Odrzuciłam połączenie od Harry’ego i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Od początku dobrze wiedziałam, że to on. Sue nie miała po co dzwonić, a on sam powiedział, że później się jeszcze ze mną skontaktuje. Telefon znowu zaczął wibrować, a ja ponownie odrzuciłam połączenie. Wiedziałam, że nie da mi spokoju wiec postanowiłam, że napiszę mu sms’a.

 


Pfff, ale mnie to obchodzi! Nie mogę wzbudzić żadnych podejrzeń i chcę to zakończyć jeszcze w tym tygodniu, nim Dave się o tym dowie. Mój telefon znowu zaczął dzwonić, a ja zareagowałam na niego tak samo jak ostatnio.




Oczywiście, że mnie wkopał, ale od razu kiedy pojawił się w moim życiu!
Usłyszałam jak Dave wchodzi do pokoju, więc strasznie się wystraszyłam, co spowodowało, że upuściłam telefon na ziemie. Schyliłam się by go podnieść.
-Co robisz kochanie? – zapytał zdziwiony mężczyzna.
-A nic, telefon mi upadł.
-Biorę swoje spodnie od pidżamy, przebieram się i idę już spać. – Ah, mam mało czasu! Pokiwałam głową i wróciłam do odpisywania na sms’a, kiedy Dave wyszedł.

 
Spotkać się? Po co? A może rzeczywiście powinnam. Ale co jeśli coś mi zrobi? Z tego co mówiła Sue podobno siedział za pobicie kogoś. Nie, Harry nie podniósłby na mnie ręki! Prawda? Rose, nie bądź głupia, na pewno nie. Boże, czemu ja go tak bronie? Kolejny raz wystraszyłam się, kiedy Dave pojawił się w drzwiach sypialni. Nie wiem czemu, ale przez te pisanie sms’ów z Harrym czułam się tak, jakbym go zdradzała. A przecież to tylko nic nie znaczące esy. Poczułam jak materac się koło mnie ugina i za chwile Dave był już przy mnie.
-Nie idziesz spać? Co masz ciekawszego do roboty?
-A wiesz, znalazłam taką fajną aplikacje na telefon i chcę ją rozgryźć. Zaraz pójdę spać. – Kolejne kłamstwo. Rose, za te kłamstwa będziesz kiedyś smażyć się w piekle, zobaczysz! Odezwał się mój wewnętrzny głos.
-Tak, a jak się nazywa? – Cholera, co ja mam mu odpowiedzieć? Czy on musi być taki ciekawski?
-Yyyy… to w jakimś innym języku. Nie umiem wymówić. – Tragedia. Na szczęście Dave nie zadawał więcej pytań i obrócił się plecami do mnie.
 
 
 
Tssssa, do jego domu, cholera po moim trupie z nim tam pojadę.
 
 
 
Zwariował do reszty! Co on sobie myśli, że narażę się Dave’owi tylko po to, by się z nim spotkać?
 
Postanowiłam już mu nie odpisywać, i tak zrobiłam to już stanowczo za dużo razy. Ustawiłam budzik na 10.00 i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Boje się jutrzejszego dnia. Mam wrażenie, że nie zbyt dobrze się dla mnie skończy. Jeszcze wczoraj byłam gotowa zaufać Harry’emu, a teraz? Nie wiem, co mam o nim myśleć. Sue ma rację, ja w ogóle go nie znam i lepiej żeby tak pozostało.
***
Biegałam po domu jak jakaś wariatka. Za dziesięć minut powinien być Harry, a ja dopiero wstałam. Tak to w moim stylu, ustawić sobie budzik i zaspać. Byłam zadowolona z tego, że wczoraj umyłam włosy więc miałam o jeden problem mniej. Poszłam do małej garderoby z której wyciągnęłam ciemne rurki i pudrowy ciepły sweter. Wzięłam do ręki też czysta koronkową bieliznę i pobiegłam do łazienki, gdzie się przebrałam. Właśnie zamierzałam rozczesać włosy kiedy ktoś zapukał i próbował wejść do środka, lecz nie udało mu się,  gdyż mieszkanie było zamknięte. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Zobaczyłam Harry’ego, ale był jakiś inny. Serio nie umiem powiedzieć, co się w nim zmieniło od wczoraj. Chłopak uśmiechnął się do mnie tak, jak to on potrafi i wepchnął mnie z powrotem do domu, wcześniej zamykając drzwi.
-Hej, piękna królewno.  – Gdy wypowiedział te słowo przez moje ciało przeszedł dreszcz, nie lubiłam tego jak on na mnie działał. Naprawdę tego nie znosiłam!
-Um, Harry, ja yyy no… cholera, dasz mi jeszcze z pięć minut? – On mnie tak onieśmiela, a teraz to już wyjątkowo. Może to przez jego tatuaże, dzisiaj widoczne bardziej dzięki jego rozpiętej do połowy czerwonej koszuli w kratę?  O Boże, Rose, nie patrz w dół! Miałam taką ochotę by oddalić się i zobaczyć go w pełnej okazałości, ale wiem, że chłopak by to od razu zauważył i skierował do mnie jakiś głupi komentarz, więc sobie oszczędziłam.
-Jasne, poczekam na kanapie. – Chłopak posłał mi uroczy uśmiech, który, nim poszłam z powrotem do łazienki, odwzajemniłam. Ogarnęłam swoje włosy i zrobiłam delikatny makijaż. To wszystko na pewno zajęło mi więcej niż 5 minut, ale Harry nie narzekał.  Szybko ubrałam swoje białe conversy, a do ręki wzięłam torebkę.
-Możemy iść. Jestem gotowa. – Chłopak podniósł się i wyszliśmy z mieszkania. W sumie to skoro już tu był, to mogliśmy załatwić tą sprawę tutaj, jednak wolałam się już nie odzywać. Nie jestem pewna, ale Harry ma dzisiaj chyba zły humor. Jest cichy i nie zrobił jeszcze nic głupiego. Może do tej pory po prostu nie miał okazji, albo to cisza przed burzą. Windą zjechaliśmy na parter i wsiedliśmy do jego czarnego auta. Teraz już wiedziałam, że to Range Rover. Jak mogłam się nie skapnąć?
W aucie panowała kompletna cisza, która nie powiem, ale mi przeszkadzała. Co mu dzisiaj? Czemu ze mną nie rozmawia?
-Ha… Harry yy tak sobie myślę, umm gdzie jedziemy? – Ja serio się muszę stresować. Boje się ułożyć zwykłego zdania, a co dopiero gdy będę musiała z nim rozmawiać o tym, co powiedziała mi Sue. Nie wiem czemu się tak zachowuje, ale naprawdę mocno się tym przejęłam. Dramatyzuję.
-Do domu Abby. – Dziwne, czemu jedziemy akurat do jej domu? Może się pomyliłam, może to z nim jest ta urocza blondynka.
-Hmm, a dlaczego akurat do niej? – Liczyłam, że mi w końcu odpowie na pytanie.
-Pamiętasz domu w którym była impreza? – Pokiwałam głową na tak. – To jej dom, a ludzie z którymi cie poznałem, to jakby taka nasza grupka. Często siedzimy u niej. Jej tato ma pełno hajsu i kupił jej kiedyś ten dom. Ona nie lubi siedzieć tam sama. To taki jakby nasz dom do przesiadywania, tyle, że jej ojciec za wszystko płaci. – Ciekawe, tylko dalej nie wiem po co mnie tam zabiera.
-A ja tam, Harry, po co? – Chłopak popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
-Bo jest tam fajnie, będziemy sami, a wokół jest dużo pokojów, a w nich łóżka na przykład. W kuchni jest bardzo fajny stół więc jakbyś…- Jezu! Postanowiłam mu jak najszybciej przerwać.
-Skończ! Zrozumiałam! – Chłopak wybuchnął śmiechem. Czyli będziemy sami? To niedobre rozwiązanie. Szczerze, nie wiem, co mam o tym myśleć. Może i trochę się bałam.
Mijaliśmy nie znaną mi okolice jak myślałam, ale dopiero po chwili zobaczyłam, że jest to ta sama droga, którą jechaliśmy trzy dni temu. Za dnia to wszystko wyglądało całkiem inaczej. Dom był oddalony od innych. Najbliższy stał kilometr, jak nie więcej od tego, do którego się obecnie kierowaliśmy. Po bokach otaczały go drzewa, co dodawały uroku temu domowi. Był naprawdę wielki i piękny. Widać było, że ktoś dba o to, by wokół niego było pełno kwiatów i krzewów. Zawsze chciałam mieć taki , ale trochę mniejszy i skromniejszy. Ten wydawał mi się za duży, przez co i pusty.
Harry otworzył przede mną drzwi wcześniej się o to ze mną kłócąc. Uważałam, że to bardzo miłe, ale nie rozumiałam, czemu aż tak mu na tym zależy. Kiedy podeszliśmy do drzwi chłopak wyjął z kieszeni pęk kluczy i otworzył nimi dom. Widocznie każdy miał swój komplet. Ciekawa jestem, gdzie jest Abby i czy nie ma nic przeciwko, że jestem tu ja?

***
 
Niby dom widziałam już przedwczoraj, ale dopiero teraz zaczęłam mu się przyglądać od środka. Wielkie okna, które zawsze  mi się podobały. W środku było niby nowocześnie, ale mimo wszystkich białych ścian dom wydawał się ciepły. Harry zaproponował żebym poczekała na niego na czerwonych kanapach gdy on pójdzie zrobić herbatę. Nie musiałam długo czekać chłopak znalazł się przy mnie po niecałych pięciu minutach i usiadł naprzeciwko mnie podając mi gorący kubek.  
-A więc co chciałaś mi powiedzieć? Wytłumacz mi co miałaś na myśli mówiąc WIEM KIM JESTEŚ?- Dobra teraz to dopiero zaczęłam się bać. Nie wiedziałam od czego zacząć.
-Ja…ummm Harry ja…- Przerwał mi. Cholera!
-Ty…?- Był rozbawiony tym, że mam z tym takie trudności. Mam nadzieje, że raczej nie wiedział, jak na mnie działa i że nie wykorzysta tego przeciwko mnie.
-No bo Harry nie wiem skąd, ummm… Sue mi powiedziała. Wiesz….yyy wczoraj mi powiedziała. Tak wczoraj że ty… no znaczy się…
-Jezu, Rose! Co ci? To nie może być aż takie straszne. – Czemu nie możesz się domyślić o co mi chodzi? Faceci.  
-Przepraszam, Harry. Ummm, widzisz ona powiedziała mi, że ty, ale nie gniewaj się na mnie i nie pomyśl, że ja cie o coś oskarżam. Wiesz ja po to tu…- Znowu mi przerwał.
-Powiedz to Rose. Powiedz mi. – Zobaczyłam jak jego oczy robią się coraz ciemniejsze, a jego mięśnie napinają się. Czyżby wiedział, o co mi chodzi? Może denerwowałam go tym czekaniem? Jezu! Wystraszyłam się.
- Że jesteś dilerem! I siedziałeś w więzieniu oraz pobiłeś kilka osób aż to nieprzytomności! Byłeś oskarżony o morderstwo – powiedziałam na jednym oddechu. Z przerażenia zamknęłam oczy i czekałam na jakąkolwiek jego reakcje. Poczułam jak się do mnie zbliża. Jedna ręką zaczął gładzić moje włosy, a drugą podtrzymywać mnie w tali. Otworzyłam oczy, czego skutkiem było to, że zatonęłam w zielonej otchłani. Nie mogłam się powstrzymać, patrzyłam mu w oczy, zresztą z wzajemnością. To wszystko spowodowało, że chłopak położył mnie na kanapie i sam delikatnie na mnie opadł.
-Boisz się? – Pokój wypełnił dźwięk jego ochrypłego głosu. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, co sprawiło, że lekko się uśmiechnęłam.
-Nie, Harry – odpowiedziałam cicho.
-A powinnaś. – Jezu, czyli to prawda. – Wierzysz jej? – Byłam zdekoncentrowana przez jego rękę błądzącą w okolicach moich piersi. Co prawda, miałam na sobie gruby sweter, ale i tak jego dotyk działał na mnie równie mocno.
-Nie wiem, Harry. Ty mi powiedz, co mam myśleć. – Wow, Rose, robisz postępy! Nie jąkasz się!
-Uwierzyłaś od razu? – Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, co sprawiło, że nasze usta działy milimetry. Zaczął przesuwać swoja rękę w kierunku zapięcia spodni, ciągle patrząc mi w oczy. Zbliżył swoje usta do lini mojej szczęki i delikatnie musnął ją nimi. Wszystko sprawiało mi taką przyjemność, że nawet nie byłam w stanie temu wszystkiemu zaprotestować. Jestem straszna i samolubna! –Mów do mnie, kochanie.
-Nie, Harry. – Wiedziałam że szczególnie podoba mu się to kiedy wymawiam jego imię, więc starałam się robić to jak najczęściej. – Wyjaśnisz mi to, proszę?
-Mo…- Nie mógł dokończyć gdyż usłyszeliśmy głośny dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak momentalnie ode mnie odskoczył, a ja usiadłam na kanapie. Oboje byliśmy zdziwieni.
-Harry? Wiem, że mówiłam ci, że będę później, ale szybciej mi zes…- Blondynka zamarła, kiedy mnie zobaczyła. Chyba najpierw zaczęła myśleć nad tym, co się dzieje, bo dopiero za chwilę uśmiechnęła się do mnie. – Rose! Cieszę się, że cię znowu widzę! Pamiętasz mnie prawda? Abby. – Jak mogłabym jej nie pamiętać?
 
Nie bój się ro­bić dużych kroków, bo małymi nie po­konasz przepaści…
 
 
Hej, hej! Rozdział miał być wcześniej, ale miałam weekend pełen wrażeń i nie byłam w stanie go dodać. Następny pojawi się pod koniec tego tygodnia :) Zaraz założę zakładkę Informowani. Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wiecie co robić <3
 
 

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 4

Dave's POV
Z niecierpliwością czekałem na moją Rose. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby była gdzieś o tej godzinie poza domem, wcześniej nie mówiąc mi o tym. Kiedy w końcu usłyszałem dzwonek do drzwi, szybko znalazłem się przy nich i otworzyłem je. Stała przede mną. Moja kochana i kompletnie pijana Rose. Podałem jej rękę i pomogłem jej dojść do sypialni. Byłem strasznie zdziwiony. Ona nigdy się nie doprowadzała aż do takiego stanu, że nie może nawet sama ustać na własnych nogach.
-Rosalie, kotku. Kto cie tak upił? Czemu mi nie powiedziałaś, że wychodzisz? – Nigdy jej nie zabraniałem, żeby sama gdzieś wyszła, wiec dziwiło mnie to, że nie poinformowała mnie. Cieszyłbym się gdyby w końcu znalazła sobie jakiś przyzwoitych znajomych. Sue więcej nie ma jak jest, przez co Rose jest sama.
Dalej nie uzyskałem od niej, żadnej odpowiedzi i chyba już dzisiaj się nie dowiem co robiła. Pomogłem ściągnąć jej bluzę i ułożyłem ją wygodnie na łóżku. Poszedłem jeszcze po butelkę wody oraz wielką miskę w razie gdyby nie dobiegła do toalety, a zachciałoby się jej wymiotować. Zadbałem o wszystko byleby było jej wygodnie. Ułożyłem się koło niej, ostrożnie, uważałem żeby jej nic nie zrobić, ani nie obudzić.
Rose's POV
Kiedy się obudziłam i spróbowałam podnieść od razu tego pożałowałam. Ból głowy był straszny. Chyba nigdy aż tak bardzo mnie nie bolała. Z moi ust wydobył się głośny jęk. Powoli zaczynałam sobie przypominać wczorajszy dzień.
Harry, samochód, las, piękne zielone oczy,
Paintball, mac, impreza, kobieta idealna, Alex, alkohol, Dave. Dave! Gwałtownie się podniosłam i znowu tego pożałowałam. Postanowiłam, że spróbuje wytrzymać ból i powoli zaczęłam się podnosić. Ruszyłam w stronę salonu co nie było proste, bo strasznie kręciło mi się w głowie. Mężczyzna siedział i oglądał telewizor, usiadłam na drugim końcu kanapy. Nie wiedziałam jak mam zacząć, co powiedzieć, więc w duchu podziękowałam Dave’owi, że zrobił to pierwszy.
-A więc? Co było wczorajszym powodem tego, że się tak upiłaś? – Teraz zrozumiałam, że źle zrobiłam przychodząc tu, wcześniej nie wymyślając żadnego planu.
-Ja yyy…Dave bardzo cie przepra…- zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
-Nie przepraszaj mnie, bo w sumie to nie masz za co. Alkohol jest przecież dla ludzi. Jestem trochę zły tylko z tego powodu, że nic mi nie powiedziałaś. Bałaś się że ci nie pozwolę? Rose masz mnie za potwora? – Zdziwiło mnie to. Dave był smutny, a to z tego powodu, że myśli iż mu nie ufam czy coś w tym stylu. Nie wie jak bardzo się myli. On jest człowiekiem, któremu ufam najbardziej i wiem że mogę na nim polegać bo zrobi dla mnie wszystko. Wiem, okłamuje go, ale robię to dla swojego dobra. Nie chce żeby moja przeszłość do mnie wróciła. Nie jest aż taka straszna, ale wystarczająco mnie zraniła bym chciała o niej zapomnieć. Wiem, że on zasługuje na kogoś lepszego, a ja mu tylko marnuje czas, ale najgorsze jest to że on chce na mnie marnować ten czas, nie chce nikogo innego. Boli mnie to bo ja nie potrafię czuć do niego tego co on do mnie. Ciężko mi z myślą, że w ten sposób go ranie, ale nie mogę odejść bo tym sposobem zranię go jeszcze bardziej.
-Nie! Dave to nie tak, po prostu to był przypadek. Tak przypadek – potwierdziłam przed samą sobą jakbym miała dzięki temu w to uwierzyć. – Spotkałam kilku starych znajomych, kiedy byłam na spacerze. Zaprosili mnie na kawę i w ogóle. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na imprezie w domu jednego z nich. Tak bardzo mi wstyd, że zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Nie powinnam tego robić. Przepraszam. – Wtuliłam się w niego i po raz pierwszy w życiu w jego ramionach poczułam się… dobrze. Przycisnęłam się do niego jeszcze bardziej, a Dave był chyba zaskoczony tak samo jak ja, gdyż przez kilka pierwszych chwil nie czułam jego ramion przy sobie, a on zesztywniał. Nie wiem co było tego wszystkiego powodem. Nagle zaczęłam pragnąć czyjegoś ciepłego dotyku, trochę uczucia i zainteresowania moją osobą. Ja Rose, która od dwóch lat na takie rzeczy jest obojętna zaczęła pragnąć tego jak nigdy przedtem. Może nadal byłam pijana?
-Dobrze spokojnie nic się nie stało. Na szczęście dotarłaś tutaj cała. Nawet nie wiesz jak się martwiłem. – Dave przycisnął mnie do swojego torsu. Powiem szczerze, że to był najbardziej czuły moment w naszym ”związku”. – Jak ty w ogóle się tutaj znalazłaś? Ktoś cię przywiózł?
-Nie pamiętam. Chyba urwał mi się film. – Źle było mi go okłamywać, znowu, ale nie miałam innego wyjścia. Pamiętałam wszystko jak przez mgłę, niektóre rzeczy bardziej, a niektóre mniej, ale jednego byłam pewna. Przywiózł mnie on. – A ty nie powinieneś być w pracy?
-Zawiadomiłem wszystkich, że przyjadę później. Mieliśmy mieć dzisiaj lekki dzień więc wiele nie tracę, a chciałem poczekać aż się obudzisz, porozmawiać z tobą, bo wczoraj nie było takiej możliwości. – Uśmiechnęłam się do niego i podniosłam się z kanapy. Ruszyłam do kuchni w celu znalezienia wody. Jeszcze nigdy tak mnie nie suszyło. Mam potwornego kaca. Napiłam się i z powrotem z butelką wody poszłam do salonu. Porozmawiałam sobie chwile z Dave’em co było naprawdę dziwne. Znaczy rozmawiałam z nim bardzo często, ale ta rozmowa różniła się od poprzednich. Wydaje mi się, że teraz będzie już miedzy nami trochę lepiej. Może to dzięki Harry’emu?
Po godzinie mężczyzna już musiał wyjść, więc pożegnałam go całusem w policzek, wcześniej zapewniając go, że dobrze się czuje i nie musi się o mnie martwić. Po jego wyjściu poszłam do łazienki, ponieważ teraz prysznic to wszystko czego potrzebuje. Umyłam się, a potem ubrałam legginsy oraz dłuższą bluzkę na krótki rękaw. Wysuszyłam swoje długie, ciemne włosy i stanęłam przed lustrem w celu pomalowania się.
Dzień minął mi spokojnie mimo bólu mojej głowy. Oglądnęłam film i skończyłam swój nowy obraz. Nie wiem sama co przedstawiał. Możliwe, że moje myśli w ciągu kilku dni odkąd w moim życiu pojawił się Harry. Wieczorem wrócił Dave i spędziliśmy ze sobą miło czas. Ten dzień był naprawdę dziwny! Czułam się przy nim bardziej jak przy moim dobrym przyjacielu, niż chłopaku. Lepsze to niż nic.
Kiedy się kładłam spać myślami wróciłam do właściciela zielonych tęczówek. Nie odzywał się cały dzień. W sumie do się nie dziwie, raczej nie ma mojego numeru. Ale to Harry! On ma te swoje znajomości jak to on powiedział, wiec gdyby chciał to nie byłoby to dla niego jakimś wielkim problemem.  Możliwe, że już nigdy go nie zobaczę, ewentualnie na ulicy. Powiemy sobie cześć i będzie na tyle. To dobrze, będzie lepiej kiedy nie będzie go już w moim życiu.
Ale wiecie? Nasuwa mi się jedno pytanie. Co jeśli ja chcę żeby on był? Bo to chyba daje coraz bardziej o sobie znać. Czułam się dzisiaj bardzo dobrze z Dave’em, ale mimo to chciałabym zobaczyć jeszcze raz Harry’ego. Może to o to mu chodziło? Może chciał żebym za nim tęskniła? Żebym go pragnęła? Teraz mnie zostawi, ale nie, ja nie dam mu tej satysfakcji. Jestem Rose, a Rose którą jestem już od pewnego czasu nie dotykają takie rzeczy. Tęsknie tylko za jedną osobą i niech już tak zostanie.
Kiedy tak o tym myślałam niepodziewanie usłyszałam dźwięk sms’a. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i podbiegłam do komody. Otworzyłam wiadomość która jednocześnie mnie uszczęśliwiła i zasmuciła.

Nocą z nim? Że co kurwa? Dobre Styles! Pomarzyłeś już? Czas się obudzić! Wiecie czemu mnie zasmuciła? Bo ja już sama nie wiem czego ja chcę. Wiem, że lepiej dla mnie i oczywiście dla Dave’a byłby wtedy gdyby Harry zniknął z mojego życia i wiem, że jedna połowa mnie chce, żeby tak się stało, ale znowu z drugiej strony chcę by był przy mnie, bo chodź strasznie mnie denerwuje to coś w nim jest. Coś specjalnego.
Wiem jedno, niechęć do niego jest większa niż pragnienie jego obecności.
Postanowiłam mu nie odpisywać na sms’a, ponieważ nie chciałam, żeby pomyślał, że mi na nim zależy czy coś. No bo przecież nie zależy. Prawda?
***
Następnego dnia obudziło mnie walenie w drzwi mieszkania. Wystraszyłam się trochę, ale mimo to jak najszybciej pobiegłam by je otworzyć. Bałam się, że to Harry, ale na moje szczęście w drzwiach stał ktoś inny. Moja kochana Sue! Kiedy ją zobaczyłam byłam bardzo zaskoczona, ale za chwile się obudziłam i wpadłam jej w ramiona. W ogóle się jej tutaj nie spodziewałam, myślałam, że jest na jakimś tam jej wyjeździe.
-Co ty tu robisz - krzyknęłam kiedy zamknęłam za nią drzwi. 
-Postanowiłam, że wrócę wcześniej, a zresztą to chciałam się z Tobą spotkać. Tak bardzo się stęskniłam! – Znowu wpadła mi w ramiona. Kochałam ją, gdyż była moją jedyną przyjaciółką. Poznałam, ją przez Dave’a, to jego koleżanka. Mają podobne prace, ale w sumie to ja nie wiem czym zajmuje się Sue. Wiem, że to moja przyjaciółka i dla niektórych może się to wydawać dziwne, ale też nie wie o mnie wszystkiego. Postanowiłyśmy spędzić dzisiaj wspólnie czas, więc poszłam się ogarnąć. Gdy wróciłam do salonu gdzie siedziała Sue byłam już gotowa, albo może jednak o czymś zapomniałam.
-Rose. Jesteś jakaś dziwna. – Dziwna? Jestem? Postanowiłam opowiedzieć jej o chłopaku z lokami.
-No bo trzy albo tam cztery dni temu poznałam takiego chłopaka. No i się tak trochę do mnie doczepił. Od tamtego czasu spotkaliśmy się dwa razy, w tym przedwczoraj. Skończyło się na tym, że zabrał mnie na imprezę, na której się najebałam i wczoraj tłumaczyłam się przed Dave’em. No ale nieważne. Dzień po naszym pierwszym spotkaniu do mnie przyszedł. Tu do mieszkania, kiedy Dave’a nie było, no i upierał się, żebym z nim spędziła czas. – Wiem, że opowiadam jej to wszystko od dupy strony, ale naprawdę się stresuje. – Oglądaliśmy film, ale chłopak jest nieco nerwowy, przez co kiedy mu odpyskowałam do przygniótł mnie do kanapy. Miałam chwile słabości i gdybym się nie otrząsnęła to pewnie skończyło by się na czymś gorszym.. – Sue chyba nie wiedziała co ma powiedzieć bo aż sobie usiadła.
-Yyyy, a spotkaliście się jeszcze? – Po minucie ciszy w końcu się odezwała.
-Tak, no przed wczoraj. Zabrał mnie na takie coś co się strzela z pistoletu i wylatuje farba. – Dziewczyna się zaśmiała.
-Chodzi ci o
Paintball – pokiwałam głową. Musze to sobie w końcu zapamiętać! – Co zamierzasz z nim zrobić? Przecież wiesz, że nie możesz się do niego zbliżyć. Masz Dave’a – Przecież wiem! Głupia nie jestem! Cały czas myślę tylko o Dave’ie i o tym żeby go nie zranić jeszcze bardziej.
-Sue ja mam nadzieje, że on zapomni i że więcej go nie spotkam. Wczoraj go nie widziałam więc to chyba jakiś postęp. Napisał tylko sms’a – Mogłam się przymknąć z tym ostatnim. Serio jestem skończoną idiotką.
-Mu pewnie chodzi o to, żeby cie przelecieć mała. Zobaczysz on nie odpuści póki tego nie zrobi.
-Wiem! Dlatego nie chcę, żeby przez niego pogorszyły się moje relacje z Dave’em. Wiem, że będą z tego same kłopoty, ale co jeśli ja nie potrafię mu powiedzieć, żeby znikał – zapytałam, a dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
-Musisz coś z tym zrobić. Uwierz mi wiem co mówię. – Naprawdę? A ja myślałam że sprawa sama się rozwiąże! Boże ludzie mnie do szału doprowadzają.
-Ale nikomu nie powiesz prawda? Zwłaszcza Dave’owi? – Sue była także bardzo dobrą kumpelą mojego partnera, więc bałam się trochę, że będzie chciała być w stosunku do niego szczera.
-Oczywiście, że nie! Wiesz, że cie kocham i chcę dla ciebie jak najlepiej. – Wow to mnie zdziwiła. Tak się cieszę, że ją mam.
-Dziękuje. Ja też cie kocham. – Po raz kolejny wpadłam jej dzisiaj w ramiona. Tego mi było trzeba. Wygadać się.
Postanowiłyśmy, że pójdziemy do naszej ulubionej kawiarni niedaleko wielkiej galerii handlowej do której też miałyśmy zamiar pójść. Przed wyjściem zgarnęłam trochę pieniędzy z tajnej szafki gdzie Dave odkłada kase na moje potrzeby, więc mogłam zaszaleć na zakupach. Kiedy dotarłyśmy do kawiarni zamówiłyśmy duże i nie powiem jak tuczące kawy oraz dwa kawałki pysznego ciasta czekoladowego. Miałyśmy swój dzień więc mogłyśmy niczego sobie nie żałować. Sue opowiedziała mi co mogła o swoim wyjeździe. Powiedziała kogo spotkała, z kim nawiązała nowe znajomości. Ona nigdy nie miała z tym problemu, niby była wredna, ale ludzie ją lubili. Może cenią ją za jej szczerość? Ja też uważam, że prawda jest lepsza niż kłamstwo, ale niektóre rzeczy trzeba zataić przed światem. Każdy ma swoje tajemnice.
Kiedy dopiłam swoją kawę i zapłaciłyśmy za rachunek wyszłyśmy z przytulnej i uroczej kawiarni. Obrałyśmy nowy cel, którym były zakupy. Ruszyłyśmy w stronę galerii dobrze czując się w sowim towarzystwie. Szłyśmy chodnikiem po jednej stronę jezdni gdy zobaczyłam, że w parku po drugiej, przy wejściu stał nie kto inny jak sam Pan Styles. Spanikowałam, nie wiedziałam co mam robić. Czy uciekać czy co. Przyciągnęłam Sue do siebie tak aby mnie zakryła. To zabawne, że póki ludzi się nie poznają w ogóle się nie zauważają i mijają jakby nigdy nic, być może kilkanaście razy w życiu, a gdy się już poznają zauważają się. Kto wie może spotkałam go już kilka razy?
-Rose co ty wyprawiasz, możesz mi powiedzieć? – Nie opowiedziałam jej na to pytanie i pociągnęłam ją by ta szła szybciej.
-Proszę cie chodź! – Gdy chciałam ją znowu pociągnąć ta się zatrzymała. Nie no proszę, nie teraz! Nie stawiaj mi się w takiej chwili!
-Nie pójdę póki mi nie powiesz. – Upewniłam się, że Harry nie może mnie zobaczyć i postanowiłam jej powiedzieć.
-Tylko się nie obracaj, okey? – Pokiwała głową, więc mogłam kontynuować. – Pamiętasz tego chłopaka o którym ci mówiłam? – Znowu pokiwała głową na znak że pamięta. – To stoi po drugiej stronie jezdni. Dlatego cię proszę chodźmy stąd póki Harry nas nie widzi.
-Harry? – W tym momencie obróciła się w jego stronę, właśnie wtedy kiedy i on to zrobił. Zobaczył mnie. Zaczął do mnie machać i uśmiechać się. Nie no ! Dobra robota Sue!
-Zabije cie! Przysięgam, że cię zabije – wrzasnęłam. Byłam tak na nią zła. No a, przecież ją prosiłam! Chciałam uciec, ale nie mogłam wiem, że dogonił by mnie dlatego stałam tam jakby mi nogi do ziemi przyrosły. Nie wiedziałam co mam zrobić.
-To jest on? Dziewczyno czyś ty zwariowała? – O co jej chodzi? Zna go? Nie zdążyłam jej o to zapytać gdyż chłopak stał już za mną. Widziałam to w oczach Sue, a oprócz tego czułam jego onieśmielający zapach.
-Witaj królewno. – Gdy usłyszałam jego głos przez moje ciało przebiegły dreszcze. Chłopak się zbliżył i musnął moją szyje ustami. Nie wiedziałam jak mam zareagować, więc po prostu stałam. Wiedziałam, że będę się musiała tłumaczyć Sue.
-He..Hej Harry… yyy to jest Sue. Moja przyjaciółka – odpowiedziałam i w końcu zdobyłam się na odwagę by się od niego odsunąć. Chłopak podał rękę dziewczynie, która niezbyt paliła się do tego by go poznać.
-Jak się czujesz po ostatniej imprezie? Dotarłaś już do tych gwiazd?– Jakich znowu gwiazd? Czego on się nawdychał?
-Nie jeszcze nie. Mam nadzieje że wkrótce się tam znajdę i będę miała spokój. Od ciebie oczywiście. – Skąd u mnie to trochę wredne zachowanie? Może to, że stała tutaj Sue i było to miejsce publiczne dawało mi odwagę?
-A ty za co jesteś na mnie zła? To nie ja cie upiłem, sama to zrobiłaś. – Obróciłam się do niego tyłem na pięcie i ruszyłam w stronę galerii. Podbiegł za mną. – Pisałem do ciebie wczoraj, czemu nie opowiedziałaś? – Zadziwiało mnie to, że chłopak nadal był spokojny. Jego tęczówki dalej były mocno zielone i jasne na szczęście. Miał dobry humor?
-Nie pomyślałeś, że może nie mam ochoty? – Robiłam to tylko dlatego, bo chciałam żeby dał mi spokój. Wiedziałam, że spławianie go to jedyne rozwiązanie.
-Rose co jest? Czemu taka jesteś? – Nie opowiedziałam mu i szłam dalej, Sue też szła za nami i przyglądała się zaszokowana całej tej sytuacji. – Okey nie wiem co się dzieje, ale chce się dowiedzieć. Dam ci teraz spokój. Napisze wieczorem, może wtedy będę mógł z tobą normalnie porozmawiać. – Wydaje mi się, że on myśli, ze jestem dla niego tak przez Sue. Tak jak powiedział dał mi spokój i poszedł. Kiedy odszedł na bezpieczną odległość od nas dorwała mnie Sue. Byłam przerażona jej miną.
-Dziewczyno, czy ty zdajesz sobie w ogóle sprawę kto to jest? – Widziałam zdenerwowanie w jej oczach. Była na mnie koszmarnie zła, ale dlaczego?
-No to jest Harry, Harry Styles. – Sue prychnęła.
-O tym małym szczególiku zapomniałaś mi powiedzieć. – Jaki znowu szczególik? Nic z tego nie rozumiem. – Rose, to Harry Styles. Handluje narkotykami i Bóg wie czym jeszcze. Siedział kiedy był młodszy, ale nie wiem za co. Często był podejrzewany o mocne pobicie człowieka, który by w stanie krytycznym, a co gorsza o zabicie kogoś. Nie możesz! Ty nie możesz się z nim zadawać! – byłam przerażona! Wiedziałam, że Harry był impulsywny i nieprzewidywalny, ale nie pomyślałabym, że jest takim człowiekiem. No tak! Ta jego sprawa na tej imprezie i to co przekazywał mu Alex. To były narkotyki! W co ja się do cholery wplątałam? Boże czy już nie dosyć mnie skrzywdziłeś? Nawet nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Sue, przytuliła mnie do siebie za co byłam jej bardzo wdzięczna. Było mi to teraz potrzebne. Czemu ja w ogóle płakałam? Nie wiem! Ja już nic nie wiem!

Bo czasami to my sami stanowimy przeszkodę na drodze do naszego szczęścia…
_________________________________________________________
Hej kochani! Rozdział jest trochę krótszy niż poprzedni, ale mimo to mam nadzieje, że się wam spodoba. Następny pojawi się raczej trochę szybciej niż ten (to zależy od ilości komentarzy, tak wiec komentujcie!).
+Zastanawiam się czy nie zrobić zakładki informowani. Jeśli pomysł wam się podoba to gdzie wolelibyście bym was informowała o nowych rozdziałach?
Miłej nocy!
J



poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 3

Cały czas myślałam o wczorajszym dniu, żadna czynność nie pozwalała mi zapomnieć i skupić się na czymś innym. Nawet kiedy malowałam. To dziwne, bo zawsze wtedy jestem w swoim własnym świecie i pozwala mi to ułożyć pewne sprawy w głowie. Niestety, nic mi to nie dało. Zachowywałam się bardzo dziwnie, to on tak na mnie działał. Przerażało mnie to. 
Poszłam do kuchni, by zrobić sobie herbatę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnym krokiem ruszyłam do nich i je otworzyłam. Zamarłam.
-Hej królewno. Jak się czujesz?- Odsunęłam się, by zrobić mu miejsce, żeby wpuścić go do środka. – Co, zapomniałaś, że byliśmy na dzisiaj umówieni? – No tak! Jezu wyleciało mi z głowy!
-Przepraszam, zapomniałam. Wiem, że to niegrzeczne w stosunku do ciebie, ale mam już inne plany. – Wyraz twarzy chłopaka mówił samo za siebie. Zrobił się momentalnie zły, wiedziałam, że nie podoba mu się to, że go zlekceważyłam, ale po prostu chciałam się z tego jakoś wymigać.
-Siedzenie przed telewizorem i użalanie się nad sobą? – zapytał już bardziej rozluźniony. Co? To było chamskie jak dla mnie. Czemu on musi mieć racje?! – No co królewno, nie mówię prawdy?
-Odwal się – powiedziałam zdecydowanie i ruszyłam w kierunku kuchni, lecz nie zdążyłam nawet wyjść z salonu, a już zostałam przyciśnięta do ściany. O nie! Powtórka z wczoraj. Jego oczy zrobiły się nagle ciemniejsze, a jego twarz wyrażała emocję, której nie potrafiłam rozpoznać. Jakby jakiś drapieżnik, który najpierw uwodzi swoją ofiarę, a później ją niszczy. Znowu się go bałam, ale mimo to coś mnie do niego przyciągało. Coraz bardziej i bardziej…
-Nie pamiętasz już, co ci wczoraj mówiłem? Mam powtórzyć? – Delikatnie przejechał nosem po mojej szyi, wywołując u mnie przyjemne dreszcze.
-Nie, nie trzeba. Dobrze pamiętam i nie chcę do tego wracać. – Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i odsunął się ode mnie.
-Żebym się nie musiał powtarzać, królewno. Idź się ubierz w coś wygodniejszego. – Pieprzony dyktator! Wolałam już z nim nie dyskutować, więc poszłam przebrać swoją spódnice na legginsy. Dziwne, nikomu nigdy nie pozwalałam, by mną pomiatał, jak robi to on w swój dziwny sposób. Jakoś nie potrafiłam być aż tak na niego za to zła i mu przygadać. Nie potrafiłam. Może to przez to, że czasami najnormalniej w świecie się go bałam?
Zarzuciłam też na siebie bluzę oraz wzięłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i wróciłam do salonu.


***

Siedzieliśmy właśnie w aucie Harry’ego. Nie wiedziałam, co to za model czy coś, bo niezbyt się na tym znałam. W ogóle to ostatnio widzę, że nie jestem dobra prawie w niczym. To straszne, a on mi to uświadamia.  W samochodzie było cicho, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Lubiłam cisze i samotność, ale tylko ze świadomością, że jednak ktoś jest "obok". Załamałabym się, gdybym kompletnie nikogo nie miała, a tak to jest Dave i czasami Sue. Dlaczego czasami? Kiedyś wam o niej opowiem.
-Harry, gdzie jedziemy? – Zobaczyłam, że skręca do jakiegoś lasu. Boże, w co ja się wpakowałam?
-Zaraz się dowiesz. Lubisz strzelać? – Zdziwiło mnie jego pytanie. Kocham zagadki!
-Strzelać? Z czego? – Nie odpowiedział mi już na to. Zatrzymał auto.

***

-Nie dość, że wywiózł mnie do jakiegoś lasu, to jeszcze każe na siebie czekać!- Harry’ego nie było juz 20 minut, a jedyne co wiem to, to że poszedł po jakieś niezbędne do naszego zajęcia rzeczy.
-Też się cieszę, że cie widzę. – Lekko się wzdrygnęłam, gdy do moich uszu doszedł jego głos. Wystraszyłam się.
-Ja ymm… - Dziwna sytuacja.
-Byłem po to. - Chłopak wyciągnął zza siebie dwa kombinezony
-Po co nam to? – zapytałam. Byłam strasznie ciekawa tego, co siedzi Harry’emu w głowie. Czemu nie potrafię czytać w myślach?
-Jeśli chcesz pozostać niewidoczna, to jest to niezbędne - powiedział Harry, po czym uśmiechnął się nieśmiało. A jednak chociaż przez chwilę będę niezwykła.
-A dlaczego mam być niewidoczna?
-W Paintballu to główna zasada. – Że co? Co to jest? Jakiś sport?
-Zaraz, zaraz, w czym? – Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Co z tego, że nie wiem, co to jest? Czy to powód do śmiechu?
-Paintballu, kochanie. - Powiedz tak jeszcze raz, a się pogniewamy.
-A to jest… ? - na moje pytanie Harry znowu zaśmiał się gardłowo.
-Rodzaj gry zespołowej, polegającej na prowadzeniu pozorowanej walki przy użyciu markerów, urządzeń zbliżonych kształtem i zasadą działania do broni pneumatycznej, które za pomocą sprężonego powietrza lub dwutlenku węgla wyrzucają kulki wypełnione farbą na bazie żelatyny spożywczej. Trafienie przeciwnika, podczas którego kulka rozbija się, pozostawiając kolorowy ślad na ciele, masce, bądź markerze zawodnika, powoduje jego eliminację z gry*. – Moja mina musiała być komiczna. Nic nie zrozumiałam. Skąd on ma taką wiedzę?
-Możesz po ludzku? – Zaśmiał się. Lubiłam ten dźwięk.
-Jak w ciebie trafie kulką - przegrywasz. – No i od razu lepiej! Widziałam to w jakimś filmie. Zakochana coś tam chyba. Nieważne.
-Nie można było tak od razu? – zapytałam w sumie to samą siebie.
-No to przebieraj się – powiedział, przy czym puścił mi oczko. – Spokojnie, nie będę patrzył... a może jednak. – Widząc, że Harry jest zajęty zamkiem swojego kostiumu skorzystałam z okazji i szybko ubrałam się w mój. Zrobiłam to niepostrzeżenie, dzięki czemu uniknęłam dziwnych spojrzeń i uwag Harry’ego. Obróciłam się w jego stronę i, nie powiem, zaparło mi wdech w piersiach. Stał bez koszuli, więc dopiero teraz zobaczyłam ile ma tatuaży. Zawsze miał długi rękaw czy cos i nie miałam szansy żeby je podziwiać. Kochałam facetów z tatuażami!
-Mogłabyś mi pomóc? - zapytał Harry, przy czym obdarzył mnie jednym z tych swoich nieziemskich spojrzeń, przez co odwróciłam swoją uwagę od tuszu na jego ciele, nim chłopak zdążył się skapnąć, że intensywnie się mu przyglądam.  
-W czym? - spytałam podenerwowana tym co mnie czeka.
-W tym, królewno. - Harry wyjął z kieszeni farbki w maskujących kolorach i włożył mi je do ręki.
-Yyy...oook. - Gdy przejechałam palcem pobrudzonym od farby po jego policzku wzdrygnął się, lecz po chwili przyzwyczaił się do mojego dotyku i bacznie przyglądał się moim dłoniom, które co chwile smarowałam farbkami. Dzięki Bogu, Harry przed tym ubrał już ten kombinezon, czy co to, więc nic mnie nie rozpraszało. Następnie role się odwróciły, a ja siedziałam jak zaklęta, czując jego cudowne palce na skórze mojej twarzy. Tak bardzo chciałabym poczuć go bardziej. Ja pierdole, ja serio tak pomyślałam?


***


Mało się odnajdywałam w tej grze, ale nikt mnie jeszcze nie w trafił tą farbką czy jakoś tak, więc chyba szło mi nieźle. Kilka razy już słyszałam, jak ktoś kogoś „postrzelił”, co znaczyło, że było nas coraz mniej. Schowałam się za wielkim drzewem, a moje serce strasznie mocno biło. Czułam się, jakby to wszystko było na serio. Nie wiem czemu, ale się bałam. Były dwie drużyny, po 12 osób w każdej. Ja i Harry byliśmy w innych, wiec byłam przekonana, że mnie szukał. Po chwili usłyszałam, jak ktoś biegnie w moją stronę. Delikatnie wychyliłam się zza drzewa i zobaczyłam chłopaka z przeciwnej drużyny. Nawet nie wiem kiedy i jakim cudem odważyłam się by nacisnąć spust. Najlepsze było to, że w trafiłam w niego, a on z wściekłości rzucił swoją bronią o ziemie. Zadowolona z siebie z powrotem schowałam się za drzewem. Strasznie mi się to spodobało, więc postanowiłam, że zacznę się bawić. Najszybciej jak potrafiłam pobiegłam do kolejnego drzewa i kolejnego. Usłyszałam jakiś głos, więc zaczęłam się skradać w stronę z której dochodził dźwięk. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam dziewczynę z przeciwnej drużyny. Widziałam, jak wcześniej patrzyła się na mnie z gniewem w oczach, chyba była zazdrosna o Harry’ego. Chciałam się zemścić. Cichutko podeszłam bliżej i wycelowałam w plecy dziewczyny. Kiedy odwróciła się w moją stronę, zobaczyłam na jej twarzy złość, a ja jej tylko pomachałam i szyderczo się uśmiechnęłam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, to wszytko źle na mnie działa, a może to dobrze, bo wyładuje na tym wszystkie swoje złe emocje? Uciekłam z poprzedniego miejsca, ruszając w inną stronę. Moim celem był chłopak, z którym tu przyjechałam, ale niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć. Minęłam kilku ze swojej drużyny i przy okazji udało mi się trafić jednego z przeciwnej. Nie ukrywam, ale byłam w szoku, że jeszcze nie przegrałam i tak dobrze mi szło. To serio nie w moim stylu. Schowałam się za dosyć dużym krzakiem, który był wystarczająco wysoki, by mnie zakryć i postanowiłam, że poczekam. Po jakiś 10 minutach zobaczyłam postać zmierzającą w moją stronę, chyba mnie nie zauważyła, wiec miałam przewagę. Kiedy tak się wpatrywałam w tą osobę rozpoznałam w niej Harry’ego. Domyśliłam się, że to on po sposobie jego chodzenia i po jego wielkich barach. Spanikowałam i nie wiedziałam co mam robić. Teraz zauważyłam, że to nie była dobra kryjówka, a on jest za sprytny. Rose myśl! Postanowiłam, że przeczołgam się za wielki kamień, który znajdował się niedaleko. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Udało mi się pozostać niezauważoną. Usłyszałam za sobą szelest, a po chwili zobaczyłam jak ktoś wyskoczył i chciał mnie w trafić, lecz byłam szybsza, niestety tym samym się pogrążyłam. Harry mnie zobaczył, nie miałam gdzie uciec, ponieważ ten stał już nade mną i uśmiechnięty od ucha do ucha wymierzał we mnie swoim pistoletem.
-No co się tak szczerzysz, strzelaj – warknęłam zła na samą siebie. To ja miałam wygrać.
-Królewno, a ty co taka zła? Widziałem, jak ci idzie, na pewno jesteś tu pierwszy raz? – zrobił dwa kroki w moim kierunku i uśmiechnął się jeszcze szerzej. O co mu chodzi? – Podoba ci się to całe strzelanie, prawda? Mogłaś się zemścić, wzięłaś to na poważnie, tak jakbyś serio ich zabijała. Co cię skłoniło do takiego strasznego myślenia, królewno? – Jak on to robił? Było wiele rzeczy, których nie chciałam dopuszczać do swoich myśli. Jak on mnie rozszyfrował? Już drugi raz wyciągnął na wierzch to, co chciałam ukryć przed sama sobą. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, strasznie mi namieszał.
-Ja… ja yyy. – Chłopak uklęknął przede mną i zatkał mi usta, na początku to nie wiedziałam czemu, ale kiedy usłyszałam jak Harry do kogoś strzela zrozumiałam, a przy okazji wpadłam też na dobry pomysł. Chłopak wrócił wzrokiem na moja twarz i nasze oczy się spotkały. Za wszelką cenę starałam się, aby nie zatonąć w jego wspaniałych zielonych tęczówkach. On zbliżył się jeszcze bardziej, aż całkowicie przygniótł mnie do wielkiego głazu. Miał chwile słabości, czego nie spodziewałam się po Harry’m. Jego usta znajdowały się zaledwie centymetr ode mnie i wiedziałam, że chciał mnie pocałować. Pewnie jeszcze chwila, a bym się poddała chęci poczucia jego miękkich ust, ale na szczęście w miarę szybko wzięłam do ręki swoja broń i strzeliłam dwa razy w jego bok. Szybko się ode mnie odsunął i popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
-Wygrałam! Pokonałam pana, panie Styles! – Podniosłam się szybko i zaczęłam skakać jak jakaś wariatka. Zauważyłam, jak Harry próbował powstrzymać swój śmiech, ale wiem, że było mu bardzo trudno. Moje szczęście nie trwało długo, kiedy poczułam dość mocne uderzenie w moje plecy i cichy strzał. Obróciłam się, a za mną stał jakiś koleś z przeciwnej drużyny. Usłyszałam jak Harry wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Nie królewno, on wygra ! – Byłam strasznie zła! Co to miało być?! Tak się zdenerwowałam, że rzuciłam się na loczka z pięściami. Zaczęłam go okładać, a ten tak jakby niczego nie czuł dalej się śmiał. Denerwowałam się jeszcze bardziej, kiedy chłopak mnie ignorował. Wściekła zostawiłam go i ruszyłam w głąb lasu w celu odnalezienia wyjścia. – Kochanie, nie w tą stronę. Wyjście jest tam. – obróciłam się, a ten wskazał za siebie. Oburzona zaczęłam krzyczeć i tupać nogami, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Harry’ego. – Ty moja dojrzała kobieto! – dupek! Zaraz chyba się tu rozpłacze, wpadłam w furie, a to nie jest dobrze. Ruszyłam w stronę, którą wcześniej wskazywał Harry. Chłopak poszedł za mną.


***


Siedziałam obrażona na cały świat w jego aucie, gdzie musiałam na niego czekać, bo on musiał coś znowu załatwić. Co za irytujący człowiek. Po 5 minutach raczył się zjawić i odpalił samochód.

-Głodna? – zapytał tym samym przerywając cisze w aucie.
-Może – warknęłam. Byłam naprawdę zła. Nie lubiłam przegrywać. Pocieszało mnie przynajmniej to, że wygrałam z Harry’m. Jestem boska!
-A tak w ogóle to ty wiesz, że specjalnie dałem ci wygrać? – rzucił rozbawiony w moją stronę.
-Tak oczywiście i specjalnie też utonąłeś w moich oczach – odpyskowałam. Nie wiem skąd u mnie nagle tyle odwagi i pewności siebie. Oczywiście byłam uparta i pyskata, ale nie w stosunku do niego. Jeszcze wczoraj to się tego bałam.
-Śnisz królewno. Udawałem celowo, żebyś tak myślała. Ja nie ulegam dziewczynom. – Tsssssssa, a ja naprawdę jestem królewną. - Widziałam zmieszanie w jego oczach. Tym razem to ja go rozgryzłam i byłam z siebie bardzo dumna.
-No, ale nie powiem jestem zaskoczony tym, jak ci poszło. Musze cię jeszcze na takie coś zabrać. – To będzie jeszcze jeden raz? On serio chce się ze mną spotykać? Może mogłabym mu dać szanse, ale nie pozwoliłabym by to było cos więcej niż przyjaźń. Ja już nie potrafię kochać. Kochałam raz, drugi raz już tego nie zrobię. – To na co masz ochotę? Może wstąpimy do McDonalds’a? Mamy po drodze.
-Zazwyczaj tam nie jem, ale dzisiaj mogę zrobić wyjątek. – Byłam fanką zdrowego jedzenia, ale nie chciałam robić problemu i wydziwiać, a zresztą dalej jestem zła i nie mam ochoty na kolejne docinki i dyskusje. Po jakiś 10 minutach znaleźliśmy się w wcześniej wspomnianym miejscu i złożyliśmy zamówienie, które dostaliśmy od razu jak to praktycznie zawsze było w Macu.
-Nie chce się z tobą jeszcze rozstawać, za dobrze się bawię. – Nie powiem, ale zdziwiło mnie jego wyznanie. – Masz ustaloną godzinę przez twojego sztywnego kochasia, o której masz być w domu?- zadrwił. Zdenerwował mnie tym.
-On nie jest sztywny! Jest po prostu… ułożony, ale potrafi się zabawić. Nie znasz go, więc nie oceniaj – podniosłam na niego głos. Nie pozwolę mu na obrażanie Dave’a, ja mogę, on nie! Zdenerwował mnie i nawet nie wie jak bardzo.
-Dobrze spokojnie, przepraszam. To jak? Masz ochotę na imprezę? – Imprezę? Co on znowu wymyślił? Nie jestem pewna czy powinnam na nią iść, samo to że spędzam czas z Harrym, nie mówiąc nic Dave’owi, jest w stosunku do niego nie w porządku.
-Nie jestem odpowiednio ubrana, a zresztą nie mogę. – Chłopak spojrzał mi w oczy, liczył chyba, że spowoduje, iż mu ulegnę, ale jakoś udało mi się mu nie poddać. Odwróciłam swoją głowę w inną stronę.
-Ja też nie, a zresztą wskoczymy tam tylko na chwilkę. Poznasz moich przyjaciół, a ja odbiorę to, co moje. – Obierze to co moje? O co mu chodzi? Uznałam, że nie będę się go wypytywać bo i tak mi raczej nie powie.
-Dalej mnie to nie przekonuje. – Jego przyjaciół? Ja nie mogę powiedzieć, że mam przyjaciół bo ich nie mam. W sumie jest Sue, ale to inna bajka. Zazdroszczę mu, że ma to szczęście i takich posiada.
-No weź, będzie fajnie. To tylko chwila, a później cię odwiozę. – Oj Boże, no dobra! Nie dam rady już dłużej próbować uwolnić się od jego natarczywego spojrzenia.
-Dobrze, ale tylko na moment. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dojadłam swoje frytki i po chwili już nas tam nie było. Nie ukrywam, że się stresowałam tym, że mam poznać przyjaciół Harry’ego. Kogo się miałam spodziewać? Rozpitych i szalonych, czy może raczej jakiś buców? Nieee, zdecydowanie to pierwsze, sądząc po tym jak zachowuje się Harry, nie mógłby się kumplować z kompletnym wałem. Gdyby nie cicha melodia wydobywająca się z radia samochodowego, w aucie panowałaby całkowita cisza. Żadne z nas jakoś specjalnie nie miało chęci, by się odezwać. Zastanawiałam się nad tym, nad czym mógłby myśleć Harry. O mnie? Chciałabym, żeby tak było, ale nie rozumiem do końca swoich intencji i chyba nigdy ich nie zrozumiem.

Jechaliśmy przez nieznaną mi część miasta, co trochę mnie przerażało. Nie wiem dlaczego, ale gdy jestem w pobliżu Harry’ego boje się go tak samo bardzo, jak czuje się przy nim bezpiecznie. Dziwne, prawda? Przed nami pojawił się wielki, biały, oświetlony dom, który mnie po prostu zauroczył. Z każdym kolejnym pokonanym metrem muzyka stawała się coraz głośniejsza. Kiedy Harry zatrzymał auto, nadal oczarowana domem, wysiadłam.
-Czy pozwolisz mi w końcu otworzyć przed tobą drzwi? – Spiorunował mnie wzrokiem, ale zaraz znowu zaczął się uśmiechać. Stresowałam się przed wejściem do budynku, a jeszcze dodatkowo czułam się niekomfortowo w moim stroju. Normalnie założyłabym jakąś sukienkę czy coś.
Tym razem pozwoliłam by Harry otworzył przede mną drzwi, z czego był chyba zadowolony. Czemu to tak wiele dla niego znaczyło? Weszliśmy do środka, a moje oczy automatycznie zrobiły się większe. Nigdy nie byłam na takiej domówce! Było tu chyba z 300 osób, jak nie więcej. Już miałam zapytać się Harry’ego, kogo to dom, ale ten pociągnął mnie w głąb salonu. Nie było szans, żeby się do niego odezwać, ponieważ muzyka była za głośna. Trzymał mnie za rękę ciągnąc za sobą, co nie przeszkadzało mi w ogóle, bo uznałam,  że to w tej chwili konieczne bym się nie zgubiła. Po drodze do skurzanych kanap, które jak się mi się wydaje były naszym celem, został mi wciśnięty kubek z drinkiem. Upiłam łyka, a po moim wnętrzu rozszedł się alkohol. Zatrzymaliśmy się przed, tak jak wcześniej wspomniałam, kanapami, na których siedziało kilka osób. Zgaduje, że to właśnie są ci przyjaciele Harry’ego. Dziwne, każda osoba w tym towarzystwie była wyjątkowo ładna. Czułam się tam trochę nieswojo, szczególnie przy blondynce naprzeciwko mnie. Była piękna, długie nogi i odpowiednie piersi. Zazdroszczę jej figury, a już nie wspomnę o twarzy. Pełne różowe usta i mocno niebieskie oczy. Kobieta idealna.
-Rose, to są moi znajomi. To jest Charlie. – Wskazał na przystojnego chłopaka z włosami podchodzącymi pod blond, postawionymi do góry. Jak na moje oko był mniej-więcej w wieku Hazzy - trudno powiedzieć. Charlie pomachał do mnie i uśmiechnął się przyjaźnie. – Obok niego siedzi Abby. –blondynka z piwnymi oczami,    uśmiechnęła się do mnie uroczo oraz podała mi rękę. Wydała mi się bardzo miła i po chwili przyglądania się jej stwierdziłam, że chyba jest dziewczyną Charlie’go, wnioskuje oczywiście po tym jak ją obejmuje. – Ian. – pokazał na uroczego chłopaka z blond włosami oraz pięknymi niebiesko – zielonymi oczami. Był naprawdę przystojny i wydawał się przyjazny. Chłopak niespodziewanie się podniósł i przyciągnął mnie do swojego torsu. Byłam zaskoczona jego otwartością, ale spodobało mi się to. – Tak Ian, zostaw ją już. Zaraz ją udusisz – zaśmiał się nerwowo Harry.
-Dobra, dobra. – uśmiechnęłam się do niego serdecznie, a ten z powrotem usiadł na poprzednim miejscu.
-To jest Cher. – A wiec tak nazywa się ta kobieta, przy której czuje się jak najbrzydsza dziewczyna świata. W sumie to imię pasuje do jej urody i wydaje mi się, że jest najstarsza z całego tego towarzystwa. To chyba wszyscy, a mój stres już minął. Usiedliśmy koło nich i chłopaki zaczęli swoją konwersacje.
-Rose, tak? – pokiwałam głową, kiedy przyjaźnie nastawiona blondynka zadała mi to pytanie. – Skąd się znacie?
-Hmmm, poznaliśmy się przez przypadek… - Przypomniałam sobie ten wieczór, który mógłby skończyć się dla mnie tragicznie. - Na imprezie – dodałam.
-Umawiacie się? – Polubiłam ją, ale zaczynam czuć się dziwnie, przez to, że tak mnie wypytuje.
-Oj nie, mam chłopaka – zaprzeczyłam, a dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i oparła się plecami o kanapę.
-Szkoda. - I to by było chyba na tyle naszej rozmowy. Wzięłam kolejny łyk alkoholu z nadzieją, że to pozwoli mi się lekko rozluźnić i że przez to przestane się stresować panią idealną, która cały czas się we mnie wpatrywała. Nim zauważyłam, wypiłam już całą szklankę, więc powiedziałam Harry’emu, że idę na chwile do baru. Chłopak nawet nie usłyszał tego, co do niego powiedziałam, więc raczej nie zauważył mojego zniknięcia, co troszkę mnie zdenerwowało, gdyż nie interesował się mną od kilku minut. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam kolejnego drinka, którego dostałam wciągu kilku sekund.
-Hej śliczna. – obróciłam się, a koło mnie stał brunet z lekko kręconymi włosami postawionymi do góry. Nie był to Harry, lecz był prawie tak samo uroczy. – Nigdy cię tutaj nie widziałem, a uwierz, bywam tu często.
-Yyy bo ja… jestem tu pierwszy raz. On mnie tu zacią… - Obróciłam się by wskazać na Harry’ego siedzącego na kanpie, ale ten stał już obok mnie. Wystraszyłam się.
-Widzę Rose, że już poznałaś mojego przyjaciela. – Chłopak posłał mu uśmiech.
-W sumie to się jej nawet nie przedstawiłem - Alex. – Podał mi rękę, którą natychmiast uścisnęłam.
-Rose. – Alex znowu się uśmiechnął i zamówił drinka.
-Moglibyśmy cię zostawić na chwile samą? – Zdziwiła mnie prośba Harry’ego, ale się zgodziłam. Chłopacy odeszli w nieznaną mi stronę, a ja znowu wypiłam całego drinka. Później już poszło z górki… zamówiłam kilka kieliszków czystej i po chwili byłam już pijana, ale za to jak było mi cudownie. Całkowicie się rozluźniłam i, jak zwykle zresztą, zaczęłam się śmiać.


Narrator

Pijana Rose zaczyna szukać wzrokiem chłopaka z burzą loków na głowie. Po krótkiej chwili widzi go stojącego z jego przyjacielem przy regale z książkami. Rusza w ich stronę, ale nagle zauważa, jak Alex podaje Harry'emu paczkę z białym proszkiem. Nie przejmuje się tym i idzie dalej, niestety potyka się o coś i upada na ziemie. Wybucha niepohamowanym śmiechem i zaczyna turlać się po podłodze. Chłopcy ją zaważają i ruszają w jej stronę. Harry schyla się do niej by ją podnieść, ale nie daje rady jej złapać gdyż ta zaczyna skakać.
-Ona jest pijana – odzywa się do jego towarzysza. – Kiedy ty się zdążyłaś tak najebać? – Zwraca się do dziewczyny, lecz ta odpowiada mu ledwo co zrozumiale.

-Le ja niem jete pinana. – Pląta jej się język, z czego znowu zaczyna się śmiać.
-Boże, i co ja mam teraz z Tobą zrobić? – pyta roześmiany chłopak.
-Zabierz mnie do gwiazd! Leć Józefino latającą machiną! – Dziewczyna zaczyna cytować słowa Jacka z Titanic'a, co było kolejnym powodem śmiechu chłopców. Rosalie wstaje i zaczyna iść w kierunku baru. Dostaje kolejnego drinka, ale nim zdąża się napić, Harry wyrywa jej szklankę.
-Co ty robisz? Chcę się napić! – Dziewczyna chce się na niego rzucić, ale Alex ją powstrzymuje.
-Tobie to już chyba wystarczy na dzisiaj – mówi i usadza ją z powrotem na krzesełku.
-Jestem dorosła, wiem kiedy mam przestać.
-Tak, oczywiście. – Alex zaczyna się śmiać i wypija za nią drinka.
-To moje! Harry, on jest dla mnie niedobry. –skarży się Rose. Harry się śmieje i chce wziąć Rosalie na ręce, lecz ta mu ucieka.
-Rose gdzie ty idziesz? – Chłopak nie może ukryć swojego rozbawienia całą tą sytuacją. Biegnie za nią. Dziewczyna wchodzi po schodach i kieruje się na balkon. Otwiera drzwi balkonowe i wychodzi na niego. Harry jest zdziwiony i zastanawia się, czemu akurat tam, ale ruszył za nią. Dziewczyna staje na barierce i zaczyna krzyczeć.
-Harry! Ja latam! – Chłopak wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Boże, jesteś naprawdę stuknięta – odpowiada. Łapie ją w tali i próbuje ja ściągnąć z barierki z obawy, że może spaść.
- Nieeee – wydziera się. – Ja nadal chcę latać Harry! Chce być niezwykła! Magiczna!
-Jesteś niezwykła. – Chłopak jeszcze raz przytrzymuje ją w tali, ale tym razem nie ma zamiaru jej stamtąd zabierać. Przyciska ją do siebie i stawia jej nogi na barierce. – Patrz Rose, teraz lecimy razem – szepcze do jej ucha i delikatnie zaczyna całować jej szyje. W pewnej chwili się opamiętał, gdyż wiedział, że dziewczyna jest upita i nie chce jej wykorzystać. Na razie. Bierze ją na ręce i tym razem dziewczyna mu na to pozwala. Gdy przechodzą obok baru, dziewczyna zaczyna się kręcić i chłopak jest zmuszony ją puścić.
-Jeszcze jeden drink. Proooosssszęęęę - przeciąga i robi słodka minkę.
-Dobrze, ale bierzesz go do ręki i wychodzimy stąd, ok? – Dziewczyna kiwa głową i jak mała dziewczynka biegnie do baru. Po chwili z powrotem uszczęśliwiona wraca do Harry’ego, który czeka na nią przy drzwiach. Schyla się, by ta mogła mu wejść na barana. Podchodzą do auta, a dziewczyna dopija swojego drinka i wyrzuca go za siebie, przy czym rozbiła szklankę.
-Hmmm niegrzeczna – komentuje Styles, na co ta uderzyła pięścią w jego tors. –No dobra. Zawieść cię do domu? – pyta, a Rose kiwa głową. W drodze do mieszkania, dziewczynie nie zamyka się buzia. Gada jakieś pierdoły, przez co wydaje się jeszcze bardziej słodsza. Chłopak zanosi ją pod same drzwi, gdyż ten ostatni drink nie pozwala jej już iść samej bezpiecznie na nogach. Żegna się z nią pocałunkiem w policzek i dzwoni do drzwi mieszkania. Nim Dave zdążył je otworzyć, już go nie było.


By zapomnieć może najlepiej jest się zabawić? Poznać kogoś nowego i dać się ponieść chwili?





*Zaczerpnięte z wikipedii.
_______________________________________
No i trzeci dodany! Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale w zeszłym tygodniu miałam bardzo dużo nauki i się nie wyrobiłam. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w niedziele. :) + W zakładce Kontakt macie link do mojego tt, aska (jeśli macie jakieś pytania to serdecznie zapraszam) oraz podałam także swojego maila.
Kolorowych snów! ♥


 

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 2

Mój sen, w którym byłam naprawdę szczęśliwa, przerwały promienie słońca, chcące mnie obudzić. Zegarek wskazywał 14:37, więc niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, mieszczącej się obok sypialni. Postanowiłam wziąć prysznic, więc ściągnęłam swoją pidżamę i odkręciłam wodę. Miałam już wchodzić do kabiny kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zakręciłam wodę i szybko pobiegłam do sypialni. Pierwsze co złapałam to była kołdra, więc się nią okryłam. Podbiegłam do drzwi wcześniej sprawdzając czy moje ciało jest całe zakryte i przekręciłam klucz. Kiedy je otworzyłam zamarłam. Osoba, która wyrosła przede mną! W ogóle nie sądziłam, że to może być on.
Stał jakby nigdy nic szeroko się do mnie uśmiechając, a także lustrując całą moja osobę.
-Pięknie wyglądasz, ale wolałbym cie bez tego słonko. – Słucham?! W tym momencie żałowałam, że mój szlafrok był w praniu. – Nie wpuścisz mnie do środka królewno? – Co ja miałam zrobić? Skąd w ogóle wiedział gdzie mieszkam?
-Śledziłeś mnie? – Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Chłopak uśmiechnął się do mnie znacząco i wepchnął się do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. – Jak mogłeś?
-Mogę wszystko. To jakie plany na dzisiaj? Może pokażesz mi swoją sypialnie hmm? – Co proszę?
-A może nie? – Ponownie uśmiechnął się. Tak bardzo jak mi jego uśmiech działał na nerwy tak bardzo lubiłam go oglądać.
-Chciałem spróbować. A tak serio, to co dzisiaj robisz? – Jak dobrze, że Dave’a nie ma w domu. Chwila! On chyba specjalnie na to czekał.
-Nic co mogłoby cię zainteresować. A teraz przepraszam, ale musze iść do łazienki żeby się ubrać. Siedź tutaj i niczego nie ruszaj. – Jaką miałam mieć pewność, że nic nie ukradnie? Grrrrrrr nie lubię takich sytuacji. Szybko poszłam do garderoby, by znaleźć coś co mogłabym założyć. Wybrałam swoje ulubione ciemne jeansy i do tego beżowa bluzka z rękawami  ¾ . Wzięłam też do ręki bieliznę i pobiegłam do łazienki. Postanowiłam odpuścić sobie poranny prysznic, więc tylko umyłam zęby i opukałam twarz. Zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam swoje ciemne fale. Ubrałam się jeszcze i ruszyłam w stronę salonu gdzie na kanapie czekał na mnie Harry.
-To po co tutaj przyjechałeś?- zapytałam go siadając na oparciu fotela.
-Ładnie wyglądasz. – Uśmiechnął się tym samym pokazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
-Nie odpowiedziałeś na pytanie.
-Chciałem cię zobaczyć i sprawdzić czy się czasami nie nudzisz. – Ciekawe. Dziwny jest.
-Dopiero wstałam, a ciebie zdecydowanie nie powinno tu być. Jesteś dla mnie obcy, a już wystarczająco przerażające jest dla mnie to, że wiedziałeś gdzie mieszkam.
-Powiedzmy, że mam kontakty. – puścił do mnie oczko.
-Dalej jest to dziwaczne, szczerze nawet nie umiem tego nazwać. Mogłabym pomyśleć, że z tobą coś jest nie tak.
-Myślałem, że to będzie dla ciebie miła odmiana. No wiesz, chłopak w twoim mieszkaniu, którego dla odmiany mogłabyś pokochać.
-Słucham? Co ty gadasz? Naprawdę zaczynam się zastanawiać nad tym, czy moje podejrzenia o twojej psychicznej chorobie nie są trafne.
-A ty dalej o tym. – Teatralnie przewrócił oczami i westchnął. – nie przyszedłem cię tu zabić.
-Skoro nie zamierzasz wyjść - chcesz się może czegoś napić?– zapytałam idąc do kuchni. Chłopak zażyczył sobie soku pomarańczowego. Gdy schylałam się do zmywarki po szklankę usłyszałam za sobą ciche gwizdanie. Zignorowałam to i zabrałam się do nalewania soku. Podałam go mu, a on już po chwili zatapiał w nim swoje usta. Gapiłam się na niego kiedy pił i stwierdziłam, że nawet taka prosta czynność w jego wykonaniu była seksowna. Jak on to robił?
-To może chcesz gdzieś ze mną wyjść? Miałaś pokazać mi jak umiesz się bić – powiedział ze śmiechem w głosie. Nie jestem w nastroju do jakichkolwiek walk czy spacerów. Dziwnie się dzisiaj czuje.
-Może kiedy indziej. Wole posiedzieć w domu i oglądnąć jakiś film.
-To oglądnę z tobą. - Nie, nie!
-Harry, ja…yy. Boże ja cie widzę drugi raz w życiu!
-Spokojnie zabiorę się stąd jeszcze nim przyjedzie twój kochaś. To jaki film oglądamy? – Mój kochaś? Jak to dziwnie brzmi.
-Ugh nie odpuścisz? – pokiwał przecząco głową. - Wybierz coś.- Wskazałam na wielki regał z kolekcją filmów. Kupowałam wszystkie filmy, które chodź trochę lubię, więc dlatego mam tego tyle. Zawsze marzyła mi się taka kolekcja. Harry wstał i podszedł tam, gdzie mu pokazałam. Był cudny i dopiero teraz w pełni widziałam jego loczki. Jak byłam mała to posiadałam podobne, ale z biegiem czasu zmieniły się w kompletny nie ogar na głowię.
-Lubisz  ”Iluzjoniste”? – ooo jak ja tego dawno nie oglądałam, mógłby to wybrać ale pewnie zdecyduje się na jakiś horror z dolnej półki.
Dolna półka była przeznaczona dla Dave’a, to on gustował w horrorach i filmach akcji.
-Tak, to jeden z moich ulubionych filmów. – chłopak uśmiechnął się i już po chwili szedł w moim kierunku z pudełkiem w ręce.
-Też bardzo lubię ten film. – Otworzyłam usta ze zdziwienia. Jakoś mi to nie pasuje. – No co?
-Nic, nic. – chłopak roześmiał się i schylił się by włączyć płytę. Dziwne, wszystko wiedział, gdzie co i jak.
-Gustuje w innych filmach. Ten jest wyjątkiem, umiem docenić dobre filmy.
-Idę zrobić coś do jedzenia. – Poszłam do kuchni i przygotowałam popcorn oraz jakieś ciasteczka. Nalałam jeszcze soku do szklanek i wróciłam do salonu z jedzeniem. Chłopak pozasuwał żaluzje i było już wystarczająco ciemno żeby zacząć oglądać film.
***
Siedziałam wtulona w poduszkę, którą prawie cała już zmoczyłam łzami. Nie za bardzo wiedziałam dlaczego płacze, ale na pewno nie z powodu filmu. Po prostu zrobiło mi się przykro.
-Czemu ty ryczysz?- zapytał sucho Harry.
-Nie wiem – stwierdziłam.
-Weź przestań to tylko film.
-Gdybyś był mądrzejszy zorientował byś się, że to nie o to chodzi – warknęłam nie zastanawiając się co mówię. Chłopak spiorunował mnie wzrokiem i uniósł rękę jakby chciał mi coś zrobić, ale szybko podniosłam się i wyszłam z salonu z pretekstem, że idę do toalety. Gdy znalazłam się w pomieszczeniu powycierałam oczy i związałam włosy. Boże ze mną jest coraz gorzej! Po 2 minutach byłam już z powrotem. Harry musiał schować płytę do pudełka bo znajdowało się ono na swoim miejscu.
-To co zakochałaś się już? – Czy ja dobrze usłyszałam?
-Słucham? – chłopak zaśmiał się gardłowo i poszedł w kierunku kuchni. Poszłam za nim i zobaczyłam jak nalewa sobie soku. Szybko odnalazł się w moim domu. – To wyjaśnisz mi co miało znaczyć to pytanie?
-Nic, nic królewno. – słoneczko, księżniczko, królewno grrrrrrr to się robi denerwujące. Co ja jestem? Jego dziewczyna?
-Jak tam sobie chcesz. – ruszyłam do salonu, gdzie ponownie usadowiłam się na wygodnej kanapie.
-To może jutro jakieś kręgle? – Czy on mnie właśnie gdzieś zaprasza? Przecież to nie może tak być. Ja nie mogę się z nim spotykać.
-Harry my nie powinniśmy się spotykać, to bezsensu. – Zobaczyłam zdenerwowanie w jego oczach.
-To tylko przyjacielskie spotkanie, twój kochaś pewnie i tak jutro będzie siedział cały dzień w swojej kancelarii, więc nawet nie musisz mu nic mówić. – Skąd on w ogóle wie takie rzeczy? Przeraża mnie. Co jeśli wykorzysta moje brudy przeciwko mnie?
-Skąd ty to wiesz? – Chłopak uśmiechnął się znacząco i wciągnął powietrze.
-Mam swoje sposoby królewno. To jak będzie? – mam swoje sposoby bla bla bla. Idiota!
-Nie umiem. – przyznałam nieśmiało. Tak to prawda, nigdy w sumie nie próbowałam, a jeśli miałbym się nauczyć to na pewno nie przy nim. Nie jestem zbyt dobra w czymś co zwie się ”sport”. Wyśmiałby mnie od razu, przecież ja bym tej piłki czy jak to się nazywa nawet nie uniosła.
-To ty coś wymyśl, albo daj mi szanse żebym mógł cię nauczyć. – No pewnie, po co się samemu wysilić, lepiej mi zostawić wymyślenie czegoś. W tym też nie jestem zbyt dobra. Może powinnam się zgodzić na te kręgle? – To jak królewno?
-Fajnie by było gdybyś mnie tak nie nazywał – warknęłam do niego na co chłopak zaśmiał się.
-Oj nie licz na to. – Harry próbował zrobić mi na złość naśladując mój głos.– To jak KRÓLEWNO? – Specjalnie zaakcentował to słowo.
-Mało mi się chcę. Chyba mnie coś bierze. – Boże co ja plotę, w życiu nie uwierzy.
-Zaraz to ja cię wezmę królewno, choćby na tym stole. – Kiedy z jego ust wyszły te słowa momentalnie szczęka mi opadła. Nigdy nie spotkałam tak pewnego siebie dupka.  - Nie odtrącaj mnie, to tylko spotkanie i nawet jeśli się nie zgodzisz przyjdę jutro po ciebie i wyciągnę ci z tego domu choćby siłą. – kopie pod sobą dołki.
-No dobra – warknęłam. W sumie to chciałam się z nim spotkać, ale bałam się konsekwencji. Wiedziałam, że z tej znajomości nie wyniknie nic dobrego.
-Grzeczna dziewczynka. – Chłopak pościł do mnie oko.
-Nie jestem dziewczynką! – grrrrrrrr to jak na mnie mówi działa mi na nerwy.
-Przepraszam ty moja dojrzała kobieto. – czy tylko mnie denerwują te jego głupie teksty?
-Debil! Wkurzasz mnie – krzyknęłam do niego, a z twarzy Harry’ego zniknął uśmiech. W ułamku sekundy przycisnął mnie do kanapy i usiadł na mnie.
-Jak bardzo cię denerwuje? – Jego usta prawie dotykały mojej szyi. Nie wiedziałam do czego zdolny był się posunąć. Strasznie się bałam. – Mów!
-Ba..ba..bardzo. – W jego oczach zobaczyłam pożądanie co jeszcze bardziej mnie przeraziło. Gdyby nie to do czego posunął się ten zboczeniec z klubu może nie odczuwałabym teraz strachu. To jeszcze za wcześnie.
-A jak bardzo się mnie boisz? – Chłopak przejechał ręką delikatnie po moim policzku. Nie mogę mu pokazać że jestem słaba, nie może znać moich słabości.
-W ogóle. – Tym razem się już nie zająkłam. Na twarzy loczka pojawił się ten jego cwaniacki uśmiech, który tak strasznie mnie irytował.
-Jesteś pewna? W twoich oczach widzę co innego. – Ja w jego też. Mignął mi smutek i strach. Ale dlaczego się bał? Delikatnie zaczął muskać moją szyje, co nie powiem było przyjemne. Powoli się zatracałam czego nie chciałam. Miałam już coś powiedzieć, kiedy chłopak musnął swoimi ustami moje przez co zamarłam. Desperacko zapragnęłam je poczuć, nie wiem co się ze mną działo, może to przez to, że nikt już od pewnego czasu tak mnie nie dotykał, niby mi się to wszystko nie podobało, ale prawda była taka że go pragnęłam. Zatopiłam swoje ręce w jego włosach i przyciągnęłam do swojej klatki piersiowej. Nie panowałam nad sobą, moje ciało robiło coś całkiem innego niż chciał mój mózg. Chłopak zrozumiał to troszkę inaczej i zaczął całować mój dekolt. Jego ręce powędrowały na moje piersi które delikatnie ścisnął. Wydałam z siebie cichy jęk, który jeszcze bardziej zachęcił Harry’ego do działania. Swoją ręką zjechał niżej i zapewne chciał odpiąć moje spodnie ale nie! Natychmiast się wzdrygnęłam. W miarę szybko zebrałam całą swoją siłę i odepchnęłam go od siebie, sama spadając z kanapy. Chłopak był zaszokowany, tym co zrobiłam. Szybko się podniosłam i ruszyłam do kuchni. Jak ja jestem głupia i naiwna! To wiadome, że nie mogę zawierać z kimś takim znajomości, to widać, że chce mnie tylko zaliczyć!
Zaraz po mnie do kuchni wszedł Harry i usiadł na krześle przy stole, podczas gdy ja chodziłam w tę i z powrotem po całym pomieszczeniu.
-Boże przepraszam. Jestem głupia. Nie! Czemu ja cie przepraszam? To twoja wina! Gdyby nie twoje niegrzeczne zachowanie nie było by tego! – W końcu się zatrzymałam i wpatrywałam się w zdziwionego, ale zarazem rozbawionego chłopaka.
-Królewno nie obwiniaj się, w końcu ja tak działam na kobiety. Nie moja wina że jestem taki boski. – wy to słyszycie? Co za zakochany w sobie cham! Ile było przede mną? Ile próbował tak uwieść?
-Zostaw mnie w spokoju! Wszedłeś do mojego życia tak o i próbujesz mi je zniszczyć! Było mi dobrze bez ciebie – wykrzyknęłam mu to w twarz z czego chłopak nie był zadowolony. Bałam się, że Dave sie dowie o tym, że Harry tu był. Nie chcę przez tego idiote stracić wszystko co mam.
-Kłamiesz. Widzę że nie jesteś zadowolona ze swojego życia. Wiem skarbie więcej niż ci się wydaje. – Jak on mnie zdążył przejrzeć, skąd on może wiedzieć że moje życie jest do dupy?
-Skąd ty to możesz wiedzieć? Nie znasz mnie! Nie wiesz jaka jestem naprawdę! Nic nie wiesz! – nienawidzę jak ludzie myślą że mnie znają, a prawda jest inna. Nikt mnie nie zna. Nikt!
-Masz rację. Nie wiem jaka jesteś naprawdę, dlatego spróbuj się do mnie przekonać i zaufaj mi, nie jestem taki zły jak ci się wydaje. – chłopak wstał i teraz to on miał nade mną przewagę, jeśli chodzi o wzrost. – ty też nie wiesz jaki jestem naprawdę.
-Ale ja nie chcę się dowiedzieć i w ogóle dlaczego chcesz żebym ci zaufała? – było to dla mnie zagadka, której nie potrafiłam odszyfrować.
-Bo jesteś dla mnie wyzwaniem, podoba mi się to królewno. Nie mam ochoty cie zostawiać, ale chyba musze się już zbierać. Twój kochaś powinien zaraz wrócić. – jak to już wrócić? Nie jest przecież tak późno.
-Przecież jest dopiero… - chciałam cos powiedzieć ale chłopak mi przerwał.
-Osiemnasta. Tak królewno masz rację. – Jak to osiemnasta? To nie możliwe! Przecież dopiero co była piętnasta. – To może odprowadzisz mnie do wyjścia? – Zrobiłam to o co mnie prosił. Otworzyłam mu drzwi, ale ten nie miał zamiaru wyjść. -Więcej tak nie rób. Nie krzycz na mnie bo to mi się bardzo, ale to bardzo nie podoba. – Zbliżył się do mnie i pocałował moja szyję.
-Chciałem żebyś wiedziała że tak łatwo się od ciebie nie odczepie i na pewno zostawię po sobie ślad w twoim życiu. – Jeszcze raz pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki i wyszedł zostawiając mnie samą sobie bijącą się z myślami. Zakluczyłam drzwi i poszłam usiąść na kanapie. Co właściwie miały oznaczać jego słowa?
Prawdopodobnie to, że narobi bałaganu w moim życiu, a później mnie zostawi. No tak, czego bym się miała innego po nim spodziewać. To co wydarzyło się na tej kanapie nie powinno mieć miejsca. Muszę przerwać tę znajomość! Najgorsze jest to, że ja wcale tego nie chcę. Jak to możliwe, że moje uczucia do mnie wracały. Przez prawie dwa lata byłam przekonana, że nikt już nie zrobi na mnie wrażenia, że nikogo nie polubię na tyle żeby myśleć o czymś poważniejszym. Tyle, że ja go nie lubię! A może jednak?! Ja już sama nie wiem co mam o tym myśleć. Kiedy mnie dotykał… to było coś czego potrzebowałam, czułam się wtedy taka… wyjątkowa? Nie wiem czy to jest dobre słowo, bo w końcu była chwila kiedy się go bałam. Wiem że jeśli mu ulegnę wcześniej czy później mnie skrzywdzi, a ja nie chce przechodzić przez to drugi raz. Nie chce stracić już więcej nikogo na kim mi zależy. Na tą myśl po moich policzkach pociekły łzy. Rose dlaczego ty znowu beczysz? On cię jeszcze nie skrzywdził, masz jeszcze czas na to żeby wywalić go ze swojego życia. Dramatyzuje, znam go dwa dni, a on już mi zdążył namieszać. W sumie to serio za bardzo się nim przejmuje. Przecież to zwykły dupek.
Otarłam łzy i poszłam przygotować kolację. Po 5 minutach usłyszałam jak Dave wchodzi do mieszkania, wiec poszłam go przywitać.
-Hej, jak w pracy? – Podeszłam do niego i ucałowałam go w policzek, na co chłopak się uśmiechnął.
-Bardzo dobrze. Płakałaś? – Teraz zauważyłam, że Dave mi się przygląda. Co mam mu powiedzieć? Wiem!
-Skończyłam właśnie oglądać „Pamiętnik” i wiesz jak to ja poryczałam się. – Byłam przekonana, że chłopak mi uwierzył więc byłam już spokojna. Dokończyłam przygotowanie kolacji i mogliśmy już usiąść do stołu. Dave jak zwykle nawijał mi o tym jak to nie może się nadziwić ludzkiej głupocie, ale ja go nie słuchałam. Myślami byłam daleko.


Czasami trzeba zamknąć pewien rozdział w życiu, by móc umieć wpuścić do niego szczęście...

______________________________________
Hej <3 Chciałabym wam tylko powiedzieć, żebyście się nie zrażali do bloga przez ten rozdział. Napisałam go jakiś rok temu i jak dzisiaj do niego usiadłam by zrobić ostatnie poprawki to się załamałam. Próbowałam go naprawić, ale było to trudne do zrobienia, ponieważ gdybym większość zmieniła miało by to wpływ na kolejne rozdziały, które są już napisane. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle! + Nie dajcie się nabrać Harry'emu.