Poszłam do kuchni, by zrobić sobie herbatę, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
Pewnym krokiem ruszyłam do nich i je otworzyłam. Zamarłam.
-Hej królewno. Jak się czujesz?- Odsunęłam się, by zrobić mu miejsce, żeby wpuścić go do środka. – Co, zapomniałaś, że byliśmy na dzisiaj umówieni? – No tak! Jezu wyleciało mi z głowy!
-Przepraszam, zapomniałam. Wiem, że to niegrzeczne w stosunku do ciebie, ale mam już inne plany. – Wyraz twarzy chłopaka mówił samo za siebie. Zrobił się momentalnie zły, wiedziałam, że nie podoba mu się to, że go zlekceważyłam, ale po prostu chciałam się z tego jakoś wymigać.
-Siedzenie przed telewizorem i użalanie się nad sobą? – zapytał już bardziej rozluźniony. Co? To było chamskie jak dla mnie. Czemu on musi mieć racje?! – No co królewno, nie mówię prawdy?
-Odwal się – powiedziałam zdecydowanie i ruszyłam w kierunku kuchni, lecz nie zdążyłam nawet wyjść z salonu, a już zostałam przyciśnięta do ściany. O nie! Powtórka z wczoraj. Jego oczy zrobiły się nagle ciemniejsze, a jego twarz wyrażała emocję, której nie potrafiłam rozpoznać. Jakby jakiś drapieżnik, który najpierw uwodzi swoją ofiarę, a później ją niszczy. Znowu się go bałam, ale mimo to coś mnie do niego przyciągało. Coraz bardziej i bardziej…
-Nie pamiętasz już, co ci wczoraj mówiłem? Mam powtórzyć? – Delikatnie przejechał nosem po mojej szyi, wywołując u mnie przyjemne dreszcze.
-Nie, nie trzeba. Dobrze pamiętam i nie chcę do tego wracać. – Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i odsunął się ode mnie.
-Żebym się nie musiał powtarzać, królewno. Idź się ubierz w coś wygodniejszego. – Pieprzony dyktator! Wolałam już z nim nie dyskutować, więc poszłam przebrać swoją spódnice na legginsy. Dziwne, nikomu nigdy nie pozwalałam, by mną pomiatał, jak robi to on w swój dziwny sposób. Jakoś nie potrafiłam być aż tak na niego za to zła i mu przygadać. Nie potrafiłam. Może to przez to, że czasami najnormalniej w świecie się go bałam?
Zarzuciłam też na siebie bluzę oraz wzięłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i wróciłam do salonu.
-Hej królewno. Jak się czujesz?- Odsunęłam się, by zrobić mu miejsce, żeby wpuścić go do środka. – Co, zapomniałaś, że byliśmy na dzisiaj umówieni? – No tak! Jezu wyleciało mi z głowy!
-Przepraszam, zapomniałam. Wiem, że to niegrzeczne w stosunku do ciebie, ale mam już inne plany. – Wyraz twarzy chłopaka mówił samo za siebie. Zrobił się momentalnie zły, wiedziałam, że nie podoba mu się to, że go zlekceważyłam, ale po prostu chciałam się z tego jakoś wymigać.
-Siedzenie przed telewizorem i użalanie się nad sobą? – zapytał już bardziej rozluźniony. Co? To było chamskie jak dla mnie. Czemu on musi mieć racje?! – No co królewno, nie mówię prawdy?
-Odwal się – powiedziałam zdecydowanie i ruszyłam w kierunku kuchni, lecz nie zdążyłam nawet wyjść z salonu, a już zostałam przyciśnięta do ściany. O nie! Powtórka z wczoraj. Jego oczy zrobiły się nagle ciemniejsze, a jego twarz wyrażała emocję, której nie potrafiłam rozpoznać. Jakby jakiś drapieżnik, który najpierw uwodzi swoją ofiarę, a później ją niszczy. Znowu się go bałam, ale mimo to coś mnie do niego przyciągało. Coraz bardziej i bardziej…
-Nie pamiętasz już, co ci wczoraj mówiłem? Mam powtórzyć? – Delikatnie przejechał nosem po mojej szyi, wywołując u mnie przyjemne dreszcze.
-Nie, nie trzeba. Dobrze pamiętam i nie chcę do tego wracać. – Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i odsunął się ode mnie.
-Żebym się nie musiał powtarzać, królewno. Idź się ubierz w coś wygodniejszego. – Pieprzony dyktator! Wolałam już z nim nie dyskutować, więc poszłam przebrać swoją spódnice na legginsy. Dziwne, nikomu nigdy nie pozwalałam, by mną pomiatał, jak robi to on w swój dziwny sposób. Jakoś nie potrafiłam być aż tak na niego za to zła i mu przygadać. Nie potrafiłam. Może to przez to, że czasami najnormalniej w świecie się go bałam?
Zarzuciłam też na siebie bluzę oraz wzięłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i wróciłam do salonu.
***
Siedzieliśmy
właśnie w aucie Harry’ego. Nie wiedziałam, co to za model czy coś, bo niezbyt
się na tym znałam. W ogóle to ostatnio widzę, że nie jestem dobra prawie w
niczym. To straszne, a on mi to uświadamia. W samochodzie było cicho, ale nie
przeszkadzało mi to zbytnio. Lubiłam cisze i samotność, ale tylko ze
świadomością, że jednak ktoś jest "obok". Załamałabym się, gdybym
kompletnie nikogo nie miała, a tak to jest Dave i czasami Sue. Dlaczego
czasami? Kiedyś wam o niej opowiem.
-Harry, gdzie jedziemy? – Zobaczyłam, że skręca do jakiegoś lasu. Boże, w co ja się wpakowałam?
-Zaraz się dowiesz. Lubisz strzelać? – Zdziwiło mnie jego pytanie. Kocham zagadki!
-Strzelać? Z czego? – Nie odpowiedział mi już na to. Zatrzymał auto.
-Harry, gdzie jedziemy? – Zobaczyłam, że skręca do jakiegoś lasu. Boże, w co ja się wpakowałam?
-Zaraz się dowiesz. Lubisz strzelać? – Zdziwiło mnie jego pytanie. Kocham zagadki!
-Strzelać? Z czego? – Nie odpowiedział mi już na to. Zatrzymał auto.
***
-Nie dość, że wywiózł mnie do jakiegoś
lasu, to jeszcze każe na siebie czekać!- Harry’ego nie było juz 20 minut, a
jedyne co wiem to, to że poszedł po jakieś niezbędne do naszego zajęcia rzeczy.
-Też się cieszę, że cie widzę. – Lekko się wzdrygnęłam, gdy do moich uszu doszedł jego głos. Wystraszyłam się.
-Ja ymm… - Dziwna sytuacja.
-Byłem po to. - Chłopak wyciągnął zza siebie dwa kombinezony
-Po co nam to? – zapytałam. Byłam strasznie ciekawa tego, co siedzi Harry’emu w głowie. Czemu nie potrafię czytać w myślach?
-Jeśli chcesz pozostać niewidoczna, to jest to niezbędne - powiedział Harry, po czym uśmiechnął się nieśmiało. A jednak chociaż przez chwilę będę niezwykła.
-A dlaczego mam być niewidoczna?
-W Paintballu to główna zasada. – Że co? Co to jest? Jakiś sport?
-Zaraz, zaraz, w czym? – Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Co z tego, że nie wiem, co to jest? Czy to powód do śmiechu?
-Paintballu, kochanie. - Powiedz tak jeszcze raz, a się pogniewamy.
-A to jest… ? - na moje pytanie Harry znowu zaśmiał się gardłowo.
-Rodzaj gry zespołowej, polegającej na prowadzeniu pozorowanej walki przy użyciu markerów, urządzeń zbliżonych kształtem i zasadą działania do broni pneumatycznej, które za pomocą sprężonego powietrza lub dwutlenku węgla wyrzucają kulki wypełnione farbą na bazie żelatyny spożywczej. Trafienie przeciwnika, podczas którego kulka rozbija się, pozostawiając kolorowy ślad na ciele, masce, bądź markerze zawodnika, powoduje jego eliminację z gry*. – Moja mina musiała być komiczna. Nic nie zrozumiałam. Skąd on ma taką wiedzę?
-Możesz po ludzku? – Zaśmiał się. Lubiłam ten dźwięk.
-Jak w ciebie trafie kulką - przegrywasz. – No i od razu lepiej! Widziałam to w jakimś filmie. Zakochana coś tam chyba. Nieważne.
-Nie można było tak od razu? – zapytałam w sumie to samą siebie.
-No to przebieraj się – powiedział, przy czym puścił mi oczko. – Spokojnie, nie będę patrzył... a może jednak. – Widząc, że Harry jest zajęty zamkiem swojego kostiumu skorzystałam z okazji i szybko ubrałam się w mój. Zrobiłam to niepostrzeżenie, dzięki czemu uniknęłam dziwnych spojrzeń i uwag Harry’ego. Obróciłam się w jego stronę i, nie powiem, zaparło mi wdech w piersiach. Stał bez koszuli, więc dopiero teraz zobaczyłam ile ma tatuaży. Zawsze miał długi rękaw czy cos i nie miałam szansy żeby je podziwiać. Kochałam facetów z tatuażami!
-Mogłabyś mi pomóc? - zapytał Harry, przy czym obdarzył mnie jednym z tych swoich nieziemskich spojrzeń, przez co odwróciłam swoją uwagę od tuszu na jego ciele, nim chłopak zdążył się skapnąć, że intensywnie się mu przyglądam.
-W czym? - spytałam podenerwowana tym co mnie czeka.
-W tym, królewno. - Harry wyjął z kieszeni farbki w maskujących kolorach i włożył mi je do ręki.
-Yyy...oook. - Gdy przejechałam palcem pobrudzonym od farby po jego policzku wzdrygnął się, lecz po chwili przyzwyczaił się do mojego dotyku i bacznie przyglądał się moim dłoniom, które co chwile smarowałam farbkami. Dzięki Bogu, Harry przed tym ubrał już ten kombinezon, czy co to, więc nic mnie nie rozpraszało. Następnie role się odwróciły, a ja siedziałam jak zaklęta, czując jego cudowne palce na skórze mojej twarzy. Tak bardzo chciałabym poczuć go bardziej. Ja pierdole, ja serio tak pomyślałam?
-Też się cieszę, że cie widzę. – Lekko się wzdrygnęłam, gdy do moich uszu doszedł jego głos. Wystraszyłam się.
-Ja ymm… - Dziwna sytuacja.
-Byłem po to. - Chłopak wyciągnął zza siebie dwa kombinezony
-Po co nam to? – zapytałam. Byłam strasznie ciekawa tego, co siedzi Harry’emu w głowie. Czemu nie potrafię czytać w myślach?
-Jeśli chcesz pozostać niewidoczna, to jest to niezbędne - powiedział Harry, po czym uśmiechnął się nieśmiało. A jednak chociaż przez chwilę będę niezwykła.
-A dlaczego mam być niewidoczna?
-W Paintballu to główna zasada. – Że co? Co to jest? Jakiś sport?
-Zaraz, zaraz, w czym? – Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Co z tego, że nie wiem, co to jest? Czy to powód do śmiechu?
-Paintballu, kochanie. - Powiedz tak jeszcze raz, a się pogniewamy.
-A to jest… ? - na moje pytanie Harry znowu zaśmiał się gardłowo.
-Rodzaj gry zespołowej, polegającej na prowadzeniu pozorowanej walki przy użyciu markerów, urządzeń zbliżonych kształtem i zasadą działania do broni pneumatycznej, które za pomocą sprężonego powietrza lub dwutlenku węgla wyrzucają kulki wypełnione farbą na bazie żelatyny spożywczej. Trafienie przeciwnika, podczas którego kulka rozbija się, pozostawiając kolorowy ślad na ciele, masce, bądź markerze zawodnika, powoduje jego eliminację z gry*. – Moja mina musiała być komiczna. Nic nie zrozumiałam. Skąd on ma taką wiedzę?
-Możesz po ludzku? – Zaśmiał się. Lubiłam ten dźwięk.
-Jak w ciebie trafie kulką - przegrywasz. – No i od razu lepiej! Widziałam to w jakimś filmie. Zakochana coś tam chyba. Nieważne.
-Nie można było tak od razu? – zapytałam w sumie to samą siebie.
-No to przebieraj się – powiedział, przy czym puścił mi oczko. – Spokojnie, nie będę patrzył... a może jednak. – Widząc, że Harry jest zajęty zamkiem swojego kostiumu skorzystałam z okazji i szybko ubrałam się w mój. Zrobiłam to niepostrzeżenie, dzięki czemu uniknęłam dziwnych spojrzeń i uwag Harry’ego. Obróciłam się w jego stronę i, nie powiem, zaparło mi wdech w piersiach. Stał bez koszuli, więc dopiero teraz zobaczyłam ile ma tatuaży. Zawsze miał długi rękaw czy cos i nie miałam szansy żeby je podziwiać. Kochałam facetów z tatuażami!
-Mogłabyś mi pomóc? - zapytał Harry, przy czym obdarzył mnie jednym z tych swoich nieziemskich spojrzeń, przez co odwróciłam swoją uwagę od tuszu na jego ciele, nim chłopak zdążył się skapnąć, że intensywnie się mu przyglądam.
-W czym? - spytałam podenerwowana tym co mnie czeka.
-W tym, królewno. - Harry wyjął z kieszeni farbki w maskujących kolorach i włożył mi je do ręki.
-Yyy...oook. - Gdy przejechałam palcem pobrudzonym od farby po jego policzku wzdrygnął się, lecz po chwili przyzwyczaił się do mojego dotyku i bacznie przyglądał się moim dłoniom, które co chwile smarowałam farbkami. Dzięki Bogu, Harry przed tym ubrał już ten kombinezon, czy co to, więc nic mnie nie rozpraszało. Następnie role się odwróciły, a ja siedziałam jak zaklęta, czując jego cudowne palce na skórze mojej twarzy. Tak bardzo chciałabym poczuć go bardziej. Ja pierdole, ja serio tak pomyślałam?
***
Mało się odnajdywałam w tej grze, ale nikt
mnie jeszcze nie w trafił tą farbką czy jakoś tak, więc chyba szło mi nieźle.
Kilka razy już słyszałam, jak ktoś kogoś „postrzelił”, co znaczyło, że było nas
coraz mniej. Schowałam się za wielkim drzewem, a moje serce strasznie mocno
biło. Czułam się, jakby to wszystko było na serio. Nie wiem czemu, ale się
bałam. Były dwie drużyny, po 12 osób w każdej. Ja i Harry byliśmy w innych, wiec
byłam przekonana, że mnie szukał. Po chwili usłyszałam, jak ktoś biegnie w moją
stronę. Delikatnie wychyliłam się zza drzewa i zobaczyłam chłopaka z przeciwnej
drużyny. Nawet nie wiem kiedy i jakim cudem odważyłam się by nacisnąć spust.
Najlepsze było to, że w trafiłam w niego, a on z wściekłości rzucił swoją
bronią o ziemie. Zadowolona z siebie z powrotem schowałam się za drzewem.
Strasznie mi się to spodobało, więc postanowiłam, że zacznę się bawić.
Najszybciej jak potrafiłam pobiegłam do kolejnego drzewa i kolejnego.
Usłyszałam jakiś głos, więc zaczęłam się skradać w stronę z której dochodził dźwięk.
Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam dziewczynę z przeciwnej drużyny. Widziałam,
jak wcześniej patrzyła się na mnie z gniewem w oczach, chyba była zazdrosna o
Harry’ego. Chciałam się zemścić. Cichutko podeszłam bliżej i wycelowałam w
plecy dziewczyny. Kiedy odwróciła się w moją stronę, zobaczyłam na jej twarzy
złość, a ja jej tylko pomachałam i szyderczo się uśmiechnęłam. Nie wiem co we
mnie wstąpiło, to wszytko źle na mnie działa, a może to dobrze, bo wyładuje na
tym wszystkie swoje złe emocje? Uciekłam z poprzedniego miejsca, ruszając w
inną stronę. Moim celem był chłopak, z którym tu przyjechałam, ale niestety
nigdzie nie mogłam go znaleźć. Minęłam kilku ze swojej drużyny i przy okazji
udało mi się trafić jednego z przeciwnej. Nie ukrywam, ale byłam w szoku, że
jeszcze nie przegrałam i tak dobrze mi szło. To serio nie w moim stylu.
Schowałam się za dosyć dużym krzakiem, który był wystarczająco wysoki, by mnie
zakryć i postanowiłam, że poczekam. Po jakiś 10 minutach zobaczyłam postać
zmierzającą w moją stronę, chyba mnie nie zauważyła, wiec miałam przewagę.
Kiedy tak się wpatrywałam w tą osobę rozpoznałam w niej Harry’ego. Domyśliłam
się, że to on po sposobie jego chodzenia i po jego wielkich barach.
Spanikowałam i nie wiedziałam co mam robić. Teraz zauważyłam, że to nie była
dobra kryjówka, a on jest za sprytny. Rose myśl! Postanowiłam, że przeczołgam
się za wielki kamień, który znajdował się niedaleko. Jak pomyślałam, tak też
zrobiłam. Udało mi się pozostać niezauważoną. Usłyszałam za sobą szelest, a po
chwili zobaczyłam jak ktoś wyskoczył i chciał mnie w trafić, lecz byłam
szybsza, niestety tym samym się pogrążyłam. Harry mnie zobaczył, nie miałam
gdzie uciec, ponieważ ten stał już nade mną i uśmiechnięty od ucha do ucha
wymierzał we mnie swoim pistoletem.
-No co się tak szczerzysz, strzelaj – warknęłam zła na samą siebie. To ja miałam wygrać.
-Królewno, a ty co taka zła? Widziałem, jak ci idzie, na pewno jesteś tu pierwszy raz? – zrobił dwa kroki w moim kierunku i uśmiechnął się jeszcze szerzej. O co mu chodzi? – Podoba ci się to całe strzelanie, prawda? Mogłaś się zemścić, wzięłaś to na poważnie, tak jakbyś serio ich zabijała. Co cię skłoniło do takiego strasznego myślenia, królewno? – Jak on to robił? Było wiele rzeczy, których nie chciałam dopuszczać do swoich myśli. Jak on mnie rozszyfrował? Już drugi raz wyciągnął na wierzch to, co chciałam ukryć przed sama sobą. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, strasznie mi namieszał.
-Ja… ja yyy. – Chłopak uklęknął przede mną i zatkał mi usta, na początku to nie wiedziałam czemu, ale kiedy usłyszałam jak Harry do kogoś strzela zrozumiałam, a przy okazji wpadłam też na dobry pomysł. Chłopak wrócił wzrokiem na moja twarz i nasze oczy się spotkały. Za wszelką cenę starałam się, aby nie zatonąć w jego wspaniałych zielonych tęczówkach. On zbliżył się jeszcze bardziej, aż całkowicie przygniótł mnie do wielkiego głazu. Miał chwile słabości, czego nie spodziewałam się po Harry’m. Jego usta znajdowały się zaledwie centymetr ode mnie i wiedziałam, że chciał mnie pocałować. Pewnie jeszcze chwila, a bym się poddała chęci poczucia jego miękkich ust, ale na szczęście w miarę szybko wzięłam do ręki swoja broń i strzeliłam dwa razy w jego bok. Szybko się ode mnie odsunął i popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
-Wygrałam! Pokonałam pana, panie Styles! – Podniosłam się szybko i zaczęłam skakać jak jakaś wariatka. Zauważyłam, jak Harry próbował powstrzymać swój śmiech, ale wiem, że było mu bardzo trudno. Moje szczęście nie trwało długo, kiedy poczułam dość mocne uderzenie w moje plecy i cichy strzał. Obróciłam się, a za mną stał jakiś koleś z przeciwnej drużyny. Usłyszałam jak Harry wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Nie królewno, on wygra ! – Byłam strasznie zła! Co to miało być?! Tak się zdenerwowałam, że rzuciłam się na loczka z pięściami. Zaczęłam go okładać, a ten tak jakby niczego nie czuł dalej się śmiał. Denerwowałam się jeszcze bardziej, kiedy chłopak mnie ignorował. Wściekła zostawiłam go i ruszyłam w głąb lasu w celu odnalezienia wyjścia. – Kochanie, nie w tą stronę. Wyjście jest tam. – obróciłam się, a ten wskazał za siebie. Oburzona zaczęłam krzyczeć i tupać nogami, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Harry’ego. – Ty moja dojrzała kobieto! – dupek! Zaraz chyba się tu rozpłacze, wpadłam w furie, a to nie jest dobrze. Ruszyłam w stronę, którą wcześniej wskazywał Harry. Chłopak poszedł za mną.
-No co się tak szczerzysz, strzelaj – warknęłam zła na samą siebie. To ja miałam wygrać.
-Królewno, a ty co taka zła? Widziałem, jak ci idzie, na pewno jesteś tu pierwszy raz? – zrobił dwa kroki w moim kierunku i uśmiechnął się jeszcze szerzej. O co mu chodzi? – Podoba ci się to całe strzelanie, prawda? Mogłaś się zemścić, wzięłaś to na poważnie, tak jakbyś serio ich zabijała. Co cię skłoniło do takiego strasznego myślenia, królewno? – Jak on to robił? Było wiele rzeczy, których nie chciałam dopuszczać do swoich myśli. Jak on mnie rozszyfrował? Już drugi raz wyciągnął na wierzch to, co chciałam ukryć przed sama sobą. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, strasznie mi namieszał.
-Ja… ja yyy. – Chłopak uklęknął przede mną i zatkał mi usta, na początku to nie wiedziałam czemu, ale kiedy usłyszałam jak Harry do kogoś strzela zrozumiałam, a przy okazji wpadłam też na dobry pomysł. Chłopak wrócił wzrokiem na moja twarz i nasze oczy się spotkały. Za wszelką cenę starałam się, aby nie zatonąć w jego wspaniałych zielonych tęczówkach. On zbliżył się jeszcze bardziej, aż całkowicie przygniótł mnie do wielkiego głazu. Miał chwile słabości, czego nie spodziewałam się po Harry’m. Jego usta znajdowały się zaledwie centymetr ode mnie i wiedziałam, że chciał mnie pocałować. Pewnie jeszcze chwila, a bym się poddała chęci poczucia jego miękkich ust, ale na szczęście w miarę szybko wzięłam do ręki swoja broń i strzeliłam dwa razy w jego bok. Szybko się ode mnie odsunął i popatrzył na mnie z zaskoczeniem.
-Wygrałam! Pokonałam pana, panie Styles! – Podniosłam się szybko i zaczęłam skakać jak jakaś wariatka. Zauważyłam, jak Harry próbował powstrzymać swój śmiech, ale wiem, że było mu bardzo trudno. Moje szczęście nie trwało długo, kiedy poczułam dość mocne uderzenie w moje plecy i cichy strzał. Obróciłam się, a za mną stał jakiś koleś z przeciwnej drużyny. Usłyszałam jak Harry wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Nie królewno, on wygra ! – Byłam strasznie zła! Co to miało być?! Tak się zdenerwowałam, że rzuciłam się na loczka z pięściami. Zaczęłam go okładać, a ten tak jakby niczego nie czuł dalej się śmiał. Denerwowałam się jeszcze bardziej, kiedy chłopak mnie ignorował. Wściekła zostawiłam go i ruszyłam w głąb lasu w celu odnalezienia wyjścia. – Kochanie, nie w tą stronę. Wyjście jest tam. – obróciłam się, a ten wskazał za siebie. Oburzona zaczęłam krzyczeć i tupać nogami, co jeszcze bardziej rozśmieszyło Harry’ego. – Ty moja dojrzała kobieto! – dupek! Zaraz chyba się tu rozpłacze, wpadłam w furie, a to nie jest dobrze. Ruszyłam w stronę, którą wcześniej wskazywał Harry. Chłopak poszedł za mną.
***
Siedziałam obrażona na cały świat w
jego aucie, gdzie musiałam na niego czekać, bo on musiał coś znowu załatwić. Co
za irytujący człowiek. Po 5 minutach raczył się zjawić i odpalił samochód.
-Głodna? – zapytał tym samym
przerywając cisze w aucie.
-Może – warknęłam. Byłam naprawdę zła. Nie lubiłam przegrywać. Pocieszało mnie przynajmniej to, że wygrałam z Harry’m. Jestem boska!
-A tak w ogóle to ty wiesz, że specjalnie dałem ci wygrać? – rzucił rozbawiony w moją stronę.
-Tak oczywiście i specjalnie też utonąłeś w moich oczach – odpyskowałam. Nie wiem skąd u mnie nagle tyle odwagi i pewności siebie. Oczywiście byłam uparta i pyskata, ale nie w stosunku do niego. Jeszcze wczoraj to się tego bałam.
-Śnisz królewno. Udawałem celowo, żebyś tak myślała. Ja nie ulegam dziewczynom. – Tsssssssa, a ja naprawdę jestem królewną. - Widziałam zmieszanie w jego oczach. Tym razem to ja go rozgryzłam i byłam z siebie bardzo dumna.
-No, ale nie powiem jestem zaskoczony tym, jak ci poszło. Musze cię jeszcze na takie coś zabrać. – To będzie jeszcze jeden raz? On serio chce się ze mną spotykać? Może mogłabym mu dać szanse, ale nie pozwoliłabym by to było cos więcej niż przyjaźń. Ja już nie potrafię kochać. Kochałam raz, drugi raz już tego nie zrobię. – To na co masz ochotę? Może wstąpimy do McDonalds’a? Mamy po drodze.
-Zazwyczaj tam nie jem, ale dzisiaj mogę zrobić wyjątek. – Byłam fanką zdrowego jedzenia, ale nie chciałam robić problemu i wydziwiać, a zresztą dalej jestem zła i nie mam ochoty na kolejne docinki i dyskusje. Po jakiś 10 minutach znaleźliśmy się w wcześniej wspomnianym miejscu i złożyliśmy zamówienie, które dostaliśmy od razu jak to praktycznie zawsze było w Macu.
-Nie chce się z tobą jeszcze rozstawać, za dobrze się bawię. – Nie powiem, ale zdziwiło mnie jego wyznanie. – Masz ustaloną godzinę przez twojego sztywnego kochasia, o której masz być w domu?- zadrwił. Zdenerwował mnie tym.
-On nie jest sztywny! Jest po prostu… ułożony, ale potrafi się zabawić. Nie znasz go, więc nie oceniaj – podniosłam na niego głos. Nie pozwolę mu na obrażanie Dave’a, ja mogę, on nie! Zdenerwował mnie i nawet nie wie jak bardzo.
-Dobrze spokojnie, przepraszam. To jak? Masz ochotę na imprezę? – Imprezę? Co on znowu wymyślił? Nie jestem pewna czy powinnam na nią iść, samo to że spędzam czas z Harrym, nie mówiąc nic Dave’owi, jest w stosunku do niego nie w porządku.
-Nie jestem odpowiednio ubrana, a zresztą nie mogę. – Chłopak spojrzał mi w oczy, liczył chyba, że spowoduje, iż mu ulegnę, ale jakoś udało mi się mu nie poddać. Odwróciłam swoją głowę w inną stronę.
-Ja też nie, a zresztą wskoczymy tam tylko na chwilkę. Poznasz moich przyjaciół, a ja odbiorę to, co moje. – Obierze to co moje? O co mu chodzi? Uznałam, że nie będę się go wypytywać bo i tak mi raczej nie powie.
-Dalej mnie to nie przekonuje. – Jego przyjaciół? Ja nie mogę powiedzieć, że mam przyjaciół bo ich nie mam. W sumie jest Sue, ale to inna bajka. Zazdroszczę mu, że ma to szczęście i takich posiada.
-No weź, będzie fajnie. To tylko chwila, a później cię odwiozę. – Oj Boże, no dobra! Nie dam rady już dłużej próbować uwolnić się od jego natarczywego spojrzenia.
-Dobrze, ale tylko na moment. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dojadłam swoje frytki i po chwili już nas tam nie było. Nie ukrywam, że się stresowałam tym, że mam poznać przyjaciół Harry’ego. Kogo się miałam spodziewać? Rozpitych i szalonych, czy może raczej jakiś buców? Nieee, zdecydowanie to pierwsze, sądząc po tym jak zachowuje się Harry, nie mógłby się kumplować z kompletnym wałem. Gdyby nie cicha melodia wydobywająca się z radia samochodowego, w aucie panowałaby całkowita cisza. Żadne z nas jakoś specjalnie nie miało chęci, by się odezwać. Zastanawiałam się nad tym, nad czym mógłby myśleć Harry. O mnie? Chciałabym, żeby tak było, ale nie rozumiem do końca swoich intencji i chyba nigdy ich nie zrozumiem.
-Może – warknęłam. Byłam naprawdę zła. Nie lubiłam przegrywać. Pocieszało mnie przynajmniej to, że wygrałam z Harry’m. Jestem boska!
-A tak w ogóle to ty wiesz, że specjalnie dałem ci wygrać? – rzucił rozbawiony w moją stronę.
-Tak oczywiście i specjalnie też utonąłeś w moich oczach – odpyskowałam. Nie wiem skąd u mnie nagle tyle odwagi i pewności siebie. Oczywiście byłam uparta i pyskata, ale nie w stosunku do niego. Jeszcze wczoraj to się tego bałam.
-Śnisz królewno. Udawałem celowo, żebyś tak myślała. Ja nie ulegam dziewczynom. – Tsssssssa, a ja naprawdę jestem królewną. - Widziałam zmieszanie w jego oczach. Tym razem to ja go rozgryzłam i byłam z siebie bardzo dumna.
-No, ale nie powiem jestem zaskoczony tym, jak ci poszło. Musze cię jeszcze na takie coś zabrać. – To będzie jeszcze jeden raz? On serio chce się ze mną spotykać? Może mogłabym mu dać szanse, ale nie pozwoliłabym by to było cos więcej niż przyjaźń. Ja już nie potrafię kochać. Kochałam raz, drugi raz już tego nie zrobię. – To na co masz ochotę? Może wstąpimy do McDonalds’a? Mamy po drodze.
-Zazwyczaj tam nie jem, ale dzisiaj mogę zrobić wyjątek. – Byłam fanką zdrowego jedzenia, ale nie chciałam robić problemu i wydziwiać, a zresztą dalej jestem zła i nie mam ochoty na kolejne docinki i dyskusje. Po jakiś 10 minutach znaleźliśmy się w wcześniej wspomnianym miejscu i złożyliśmy zamówienie, które dostaliśmy od razu jak to praktycznie zawsze było w Macu.
-Nie chce się z tobą jeszcze rozstawać, za dobrze się bawię. – Nie powiem, ale zdziwiło mnie jego wyznanie. – Masz ustaloną godzinę przez twojego sztywnego kochasia, o której masz być w domu?- zadrwił. Zdenerwował mnie tym.
-On nie jest sztywny! Jest po prostu… ułożony, ale potrafi się zabawić. Nie znasz go, więc nie oceniaj – podniosłam na niego głos. Nie pozwolę mu na obrażanie Dave’a, ja mogę, on nie! Zdenerwował mnie i nawet nie wie jak bardzo.
-Dobrze spokojnie, przepraszam. To jak? Masz ochotę na imprezę? – Imprezę? Co on znowu wymyślił? Nie jestem pewna czy powinnam na nią iść, samo to że spędzam czas z Harrym, nie mówiąc nic Dave’owi, jest w stosunku do niego nie w porządku.
-Nie jestem odpowiednio ubrana, a zresztą nie mogę. – Chłopak spojrzał mi w oczy, liczył chyba, że spowoduje, iż mu ulegnę, ale jakoś udało mi się mu nie poddać. Odwróciłam swoją głowę w inną stronę.
-Ja też nie, a zresztą wskoczymy tam tylko na chwilkę. Poznasz moich przyjaciół, a ja odbiorę to, co moje. – Obierze to co moje? O co mu chodzi? Uznałam, że nie będę się go wypytywać bo i tak mi raczej nie powie.
-Dalej mnie to nie przekonuje. – Jego przyjaciół? Ja nie mogę powiedzieć, że mam przyjaciół bo ich nie mam. W sumie jest Sue, ale to inna bajka. Zazdroszczę mu, że ma to szczęście i takich posiada.
-No weź, będzie fajnie. To tylko chwila, a później cię odwiozę. – Oj Boże, no dobra! Nie dam rady już dłużej próbować uwolnić się od jego natarczywego spojrzenia.
-Dobrze, ale tylko na moment. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dojadłam swoje frytki i po chwili już nas tam nie było. Nie ukrywam, że się stresowałam tym, że mam poznać przyjaciół Harry’ego. Kogo się miałam spodziewać? Rozpitych i szalonych, czy może raczej jakiś buców? Nieee, zdecydowanie to pierwsze, sądząc po tym jak zachowuje się Harry, nie mógłby się kumplować z kompletnym wałem. Gdyby nie cicha melodia wydobywająca się z radia samochodowego, w aucie panowałaby całkowita cisza. Żadne z nas jakoś specjalnie nie miało chęci, by się odezwać. Zastanawiałam się nad tym, nad czym mógłby myśleć Harry. O mnie? Chciałabym, żeby tak było, ale nie rozumiem do końca swoich intencji i chyba nigdy ich nie zrozumiem.
Jechaliśmy przez nieznaną mi część
miasta, co trochę mnie przerażało. Nie wiem dlaczego, ale gdy jestem w pobliżu
Harry’ego boje się go tak samo bardzo, jak czuje się przy nim bezpiecznie. Dziwne,
prawda? Przed nami pojawił się wielki, biały, oświetlony dom, który mnie po
prostu zauroczył. Z każdym kolejnym pokonanym metrem muzyka stawała się coraz
głośniejsza. Kiedy Harry zatrzymał auto, nadal oczarowana domem, wysiadłam.
-Czy pozwolisz mi w końcu otworzyć przed tobą drzwi? – Spiorunował mnie wzrokiem, ale zaraz znowu zaczął się uśmiechać. Stresowałam się przed wejściem do budynku, a jeszcze dodatkowo czułam się niekomfortowo w moim stroju. Normalnie założyłabym jakąś sukienkę czy coś.
Tym razem pozwoliłam by Harry otworzył przede mną drzwi, z czego był chyba zadowolony. Czemu to tak wiele dla niego znaczyło? Weszliśmy do środka, a moje oczy automatycznie zrobiły się większe. Nigdy nie byłam na takiej domówce! Było tu chyba z 300 osób, jak nie więcej. Już miałam zapytać się Harry’ego, kogo to dom, ale ten pociągnął mnie w głąb salonu. Nie było szans, żeby się do niego odezwać, ponieważ muzyka była za głośna. Trzymał mnie za rękę ciągnąc za sobą, co nie przeszkadzało mi w ogóle, bo uznałam, że to w tej chwili konieczne bym się nie zgubiła. Po drodze do skurzanych kanap, które jak się mi się wydaje były naszym celem, został mi wciśnięty kubek z drinkiem. Upiłam łyka, a po moim wnętrzu rozszedł się alkohol. Zatrzymaliśmy się przed, tak jak wcześniej wspomniałam, kanapami, na których siedziało kilka osób. Zgaduje, że to właśnie są ci przyjaciele Harry’ego. Dziwne, każda osoba w tym towarzystwie była wyjątkowo ładna. Czułam się tam trochę nieswojo, szczególnie przy blondynce naprzeciwko mnie. Była piękna, długie nogi i odpowiednie piersi. Zazdroszczę jej figury, a już nie wspomnę o twarzy. Pełne różowe usta i mocno niebieskie oczy. Kobieta idealna.
-Rose, to są moi znajomi. To jest Charlie. – Wskazał na przystojnego chłopaka z włosami podchodzącymi pod blond, postawionymi do góry. Jak na moje oko był mniej-więcej w wieku Hazzy - trudno powiedzieć. Charlie pomachał do mnie i uśmiechnął się przyjaźnie. – Obok niego siedzi Abby. –blondynka z piwnymi oczami, uśmiechnęła się do mnie uroczo oraz podała mi rękę. Wydała mi się bardzo miła i po chwili przyglądania się jej stwierdziłam, że chyba jest dziewczyną Charlie’go, wnioskuje oczywiście po tym jak ją obejmuje. – Ian. – pokazał na uroczego chłopaka z blond włosami oraz pięknymi niebiesko – zielonymi oczami. Był naprawdę przystojny i wydawał się przyjazny. Chłopak niespodziewanie się podniósł i przyciągnął mnie do swojego torsu. Byłam zaskoczona jego otwartością, ale spodobało mi się to. – Tak Ian, zostaw ją już. Zaraz ją udusisz – zaśmiał się nerwowo Harry.
-Dobra, dobra. – uśmiechnęłam się do niego serdecznie, a ten z powrotem usiadł na poprzednim miejscu.
-To jest Cher. – A wiec tak nazywa się ta kobieta, przy której czuje się jak najbrzydsza dziewczyna świata. W sumie to imię pasuje do jej urody i wydaje mi się, że jest najstarsza z całego tego towarzystwa. To chyba wszyscy, a mój stres już minął. Usiedliśmy koło nich i chłopaki zaczęli swoją konwersacje.
-Rose, tak? – pokiwałam głową, kiedy przyjaźnie nastawiona blondynka zadała mi to pytanie. – Skąd się znacie?
-Hmmm, poznaliśmy się przez przypadek… - Przypomniałam sobie ten wieczór, który mógłby skończyć się dla mnie tragicznie. - Na imprezie – dodałam.
-Umawiacie się? – Polubiłam ją, ale zaczynam czuć się dziwnie, przez to, że tak mnie wypytuje.
-Oj nie, mam chłopaka – zaprzeczyłam, a dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i oparła się plecami o kanapę.
-Szkoda. - I to by było chyba na tyle naszej rozmowy. Wzięłam kolejny łyk alkoholu z nadzieją, że to pozwoli mi się lekko rozluźnić i że przez to przestane się stresować panią idealną, która cały czas się we mnie wpatrywała. Nim zauważyłam, wypiłam już całą szklankę, więc powiedziałam Harry’emu, że idę na chwile do baru. Chłopak nawet nie usłyszał tego, co do niego powiedziałam, więc raczej nie zauważył mojego zniknięcia, co troszkę mnie zdenerwowało, gdyż nie interesował się mną od kilku minut. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam kolejnego drinka, którego dostałam wciągu kilku sekund.
-Hej śliczna. – obróciłam się, a koło mnie stał brunet z lekko kręconymi włosami postawionymi do góry. Nie był to Harry, lecz był prawie tak samo uroczy. – Nigdy cię tutaj nie widziałem, a uwierz, bywam tu często.
-Yyy bo ja… jestem tu pierwszy raz. On mnie tu zacią… - Obróciłam się by wskazać na Harry’ego siedzącego na kanpie, ale ten stał już obok mnie. Wystraszyłam się.
-Widzę Rose, że już poznałaś mojego przyjaciela. – Chłopak posłał mu uśmiech.
-W sumie to się jej nawet nie przedstawiłem - Alex. – Podał mi rękę, którą natychmiast uścisnęłam.
-Rose. – Alex znowu się uśmiechnął i zamówił drinka.
-Moglibyśmy cię zostawić na chwile samą? – Zdziwiła mnie prośba Harry’ego, ale się zgodziłam. Chłopacy odeszli w nieznaną mi stronę, a ja znowu wypiłam całego drinka. Później już poszło z górki… zamówiłam kilka kieliszków czystej i po chwili byłam już pijana, ale za to jak było mi cudownie. Całkowicie się rozluźniłam i, jak zwykle zresztą, zaczęłam się śmiać.
-Czy pozwolisz mi w końcu otworzyć przed tobą drzwi? – Spiorunował mnie wzrokiem, ale zaraz znowu zaczął się uśmiechać. Stresowałam się przed wejściem do budynku, a jeszcze dodatkowo czułam się niekomfortowo w moim stroju. Normalnie założyłabym jakąś sukienkę czy coś.
Tym razem pozwoliłam by Harry otworzył przede mną drzwi, z czego był chyba zadowolony. Czemu to tak wiele dla niego znaczyło? Weszliśmy do środka, a moje oczy automatycznie zrobiły się większe. Nigdy nie byłam na takiej domówce! Było tu chyba z 300 osób, jak nie więcej. Już miałam zapytać się Harry’ego, kogo to dom, ale ten pociągnął mnie w głąb salonu. Nie było szans, żeby się do niego odezwać, ponieważ muzyka była za głośna. Trzymał mnie za rękę ciągnąc za sobą, co nie przeszkadzało mi w ogóle, bo uznałam, że to w tej chwili konieczne bym się nie zgubiła. Po drodze do skurzanych kanap, które jak się mi się wydaje były naszym celem, został mi wciśnięty kubek z drinkiem. Upiłam łyka, a po moim wnętrzu rozszedł się alkohol. Zatrzymaliśmy się przed, tak jak wcześniej wspomniałam, kanapami, na których siedziało kilka osób. Zgaduje, że to właśnie są ci przyjaciele Harry’ego. Dziwne, każda osoba w tym towarzystwie była wyjątkowo ładna. Czułam się tam trochę nieswojo, szczególnie przy blondynce naprzeciwko mnie. Była piękna, długie nogi i odpowiednie piersi. Zazdroszczę jej figury, a już nie wspomnę o twarzy. Pełne różowe usta i mocno niebieskie oczy. Kobieta idealna.
-Rose, to są moi znajomi. To jest Charlie. – Wskazał na przystojnego chłopaka z włosami podchodzącymi pod blond, postawionymi do góry. Jak na moje oko był mniej-więcej w wieku Hazzy - trudno powiedzieć. Charlie pomachał do mnie i uśmiechnął się przyjaźnie. – Obok niego siedzi Abby. –blondynka z piwnymi oczami, uśmiechnęła się do mnie uroczo oraz podała mi rękę. Wydała mi się bardzo miła i po chwili przyglądania się jej stwierdziłam, że chyba jest dziewczyną Charlie’go, wnioskuje oczywiście po tym jak ją obejmuje. – Ian. – pokazał na uroczego chłopaka z blond włosami oraz pięknymi niebiesko – zielonymi oczami. Był naprawdę przystojny i wydawał się przyjazny. Chłopak niespodziewanie się podniósł i przyciągnął mnie do swojego torsu. Byłam zaskoczona jego otwartością, ale spodobało mi się to. – Tak Ian, zostaw ją już. Zaraz ją udusisz – zaśmiał się nerwowo Harry.
-Dobra, dobra. – uśmiechnęłam się do niego serdecznie, a ten z powrotem usiadł na poprzednim miejscu.
-To jest Cher. – A wiec tak nazywa się ta kobieta, przy której czuje się jak najbrzydsza dziewczyna świata. W sumie to imię pasuje do jej urody i wydaje mi się, że jest najstarsza z całego tego towarzystwa. To chyba wszyscy, a mój stres już minął. Usiedliśmy koło nich i chłopaki zaczęli swoją konwersacje.
-Rose, tak? – pokiwałam głową, kiedy przyjaźnie nastawiona blondynka zadała mi to pytanie. – Skąd się znacie?
-Hmmm, poznaliśmy się przez przypadek… - Przypomniałam sobie ten wieczór, który mógłby skończyć się dla mnie tragicznie. - Na imprezie – dodałam.
-Umawiacie się? – Polubiłam ją, ale zaczynam czuć się dziwnie, przez to, że tak mnie wypytuje.
-Oj nie, mam chłopaka – zaprzeczyłam, a dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i oparła się plecami o kanapę.
-Szkoda. - I to by było chyba na tyle naszej rozmowy. Wzięłam kolejny łyk alkoholu z nadzieją, że to pozwoli mi się lekko rozluźnić i że przez to przestane się stresować panią idealną, która cały czas się we mnie wpatrywała. Nim zauważyłam, wypiłam już całą szklankę, więc powiedziałam Harry’emu, że idę na chwile do baru. Chłopak nawet nie usłyszał tego, co do niego powiedziałam, więc raczej nie zauważył mojego zniknięcia, co troszkę mnie zdenerwowało, gdyż nie interesował się mną od kilku minut. Usiadłam na wysokim krzesełku i zamówiłam kolejnego drinka, którego dostałam wciągu kilku sekund.
-Hej śliczna. – obróciłam się, a koło mnie stał brunet z lekko kręconymi włosami postawionymi do góry. Nie był to Harry, lecz był prawie tak samo uroczy. – Nigdy cię tutaj nie widziałem, a uwierz, bywam tu często.
-Yyy bo ja… jestem tu pierwszy raz. On mnie tu zacią… - Obróciłam się by wskazać na Harry’ego siedzącego na kanpie, ale ten stał już obok mnie. Wystraszyłam się.
-Widzę Rose, że już poznałaś mojego przyjaciela. – Chłopak posłał mu uśmiech.
-W sumie to się jej nawet nie przedstawiłem - Alex. – Podał mi rękę, którą natychmiast uścisnęłam.
-Rose. – Alex znowu się uśmiechnął i zamówił drinka.
-Moglibyśmy cię zostawić na chwile samą? – Zdziwiła mnie prośba Harry’ego, ale się zgodziłam. Chłopacy odeszli w nieznaną mi stronę, a ja znowu wypiłam całego drinka. Później już poszło z górki… zamówiłam kilka kieliszków czystej i po chwili byłam już pijana, ale za to jak było mi cudownie. Całkowicie się rozluźniłam i, jak zwykle zresztą, zaczęłam się śmiać.
Narrator
Pijana
Rose zaczyna szukać wzrokiem chłopaka z burzą loków na głowie. Po krótkiej
chwili widzi go stojącego z jego przyjacielem przy regale z książkami. Rusza w
ich stronę, ale nagle zauważa, jak Alex podaje Harry'emu paczkę z białym
proszkiem. Nie przejmuje się tym i idzie dalej, niestety potyka się o coś i
upada na ziemie. Wybucha niepohamowanym śmiechem i zaczyna turlać się po
podłodze. Chłopcy ją zaważają i ruszają w jej stronę. Harry schyla się do niej
by ją podnieść, ale nie daje rady jej złapać gdyż ta zaczyna skakać.
-Ona jest pijana – odzywa się do jego towarzysza. – Kiedy ty się zdążyłaś tak najebać? – Zwraca się do dziewczyny, lecz ta odpowiada mu ledwo co zrozumiale.
-Ona jest pijana – odzywa się do jego towarzysza. – Kiedy ty się zdążyłaś tak najebać? – Zwraca się do dziewczyny, lecz ta odpowiada mu ledwo co zrozumiale.
-Le
ja niem jete pinana. – Pląta jej się język, z czego znowu zaczyna się śmiać.
-Boże, i co ja mam teraz z Tobą zrobić? – pyta roześmiany chłopak.
-Zabierz mnie do gwiazd! Leć Józefino latającą machiną! – Dziewczyna zaczyna cytować słowa Jacka z Titanic'a, co było kolejnym powodem śmiechu chłopców. Rosalie wstaje i zaczyna iść w kierunku baru. Dostaje kolejnego drinka, ale nim zdąża się napić, Harry wyrywa jej szklankę.
-Co ty robisz? Chcę się napić! – Dziewczyna chce się na niego rzucić, ale Alex ją powstrzymuje.
-Tobie to już chyba wystarczy na dzisiaj – mówi i usadza ją z powrotem na krzesełku.
-Jestem dorosła, wiem kiedy mam przestać.
-Tak, oczywiście. – Alex zaczyna się śmiać i wypija za nią drinka.
-To moje! Harry, on jest dla mnie niedobry. –skarży się Rose. Harry się śmieje i chce wziąć Rosalie na ręce, lecz ta mu ucieka.
-Rose gdzie ty idziesz? – Chłopak nie może ukryć swojego rozbawienia całą tą sytuacją. Biegnie za nią. Dziewczyna wchodzi po schodach i kieruje się na balkon. Otwiera drzwi balkonowe i wychodzi na niego. Harry jest zdziwiony i zastanawia się, czemu akurat tam, ale ruszył za nią. Dziewczyna staje na barierce i zaczyna krzyczeć.
-Harry! Ja latam! – Chłopak wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Boże, jesteś naprawdę stuknięta – odpowiada. Łapie ją w tali i próbuje ja ściągnąć z barierki z obawy, że może spaść.
- Nieeee – wydziera się. – Ja nadal chcę latać Harry! Chce być niezwykła! Magiczna!
-Jesteś niezwykła. – Chłopak jeszcze raz przytrzymuje ją w tali, ale tym razem nie ma zamiaru jej stamtąd zabierać. Przyciska ją do siebie i stawia jej nogi na barierce. – Patrz Rose, teraz lecimy razem – szepcze do jej ucha i delikatnie zaczyna całować jej szyje. W pewnej chwili się opamiętał, gdyż wiedział, że dziewczyna jest upita i nie chce jej wykorzystać. Na razie. Bierze ją na ręce i tym razem dziewczyna mu na to pozwala. Gdy przechodzą obok baru, dziewczyna zaczyna się kręcić i chłopak jest zmuszony ją puścić.
-Jeszcze jeden drink. Proooosssszęęęę - przeciąga i robi słodka minkę.
-Dobrze, ale bierzesz go do ręki i wychodzimy stąd, ok? – Dziewczyna kiwa głową i jak mała dziewczynka biegnie do baru. Po chwili z powrotem uszczęśliwiona wraca do Harry’ego, który czeka na nią przy drzwiach. Schyla się, by ta mogła mu wejść na barana. Podchodzą do auta, a dziewczyna dopija swojego drinka i wyrzuca go za siebie, przy czym rozbiła szklankę.
-Hmmm niegrzeczna – komentuje Styles, na co ta uderzyła pięścią w jego tors. –No dobra. Zawieść cię do domu? – pyta, a Rose kiwa głową. W drodze do mieszkania, dziewczynie nie zamyka się buzia. Gada jakieś pierdoły, przez co wydaje się jeszcze bardziej słodsza. Chłopak zanosi ją pod same drzwi, gdyż ten ostatni drink nie pozwala jej już iść samej bezpiecznie na nogach. Żegna się z nią pocałunkiem w policzek i dzwoni do drzwi mieszkania. Nim Dave zdążył je otworzyć, już go nie było.
-Boże, i co ja mam teraz z Tobą zrobić? – pyta roześmiany chłopak.
-Zabierz mnie do gwiazd! Leć Józefino latającą machiną! – Dziewczyna zaczyna cytować słowa Jacka z Titanic'a, co było kolejnym powodem śmiechu chłopców. Rosalie wstaje i zaczyna iść w kierunku baru. Dostaje kolejnego drinka, ale nim zdąża się napić, Harry wyrywa jej szklankę.
-Co ty robisz? Chcę się napić! – Dziewczyna chce się na niego rzucić, ale Alex ją powstrzymuje.
-Tobie to już chyba wystarczy na dzisiaj – mówi i usadza ją z powrotem na krzesełku.
-Jestem dorosła, wiem kiedy mam przestać.
-Tak, oczywiście. – Alex zaczyna się śmiać i wypija za nią drinka.
-To moje! Harry, on jest dla mnie niedobry. –skarży się Rose. Harry się śmieje i chce wziąć Rosalie na ręce, lecz ta mu ucieka.
-Rose gdzie ty idziesz? – Chłopak nie może ukryć swojego rozbawienia całą tą sytuacją. Biegnie za nią. Dziewczyna wchodzi po schodach i kieruje się na balkon. Otwiera drzwi balkonowe i wychodzi na niego. Harry jest zdziwiony i zastanawia się, czemu akurat tam, ale ruszył za nią. Dziewczyna staje na barierce i zaczyna krzyczeć.
-Harry! Ja latam! – Chłopak wybucha niepohamowanym śmiechem.
-Boże, jesteś naprawdę stuknięta – odpowiada. Łapie ją w tali i próbuje ja ściągnąć z barierki z obawy, że może spaść.
- Nieeee – wydziera się. – Ja nadal chcę latać Harry! Chce być niezwykła! Magiczna!
-Jesteś niezwykła. – Chłopak jeszcze raz przytrzymuje ją w tali, ale tym razem nie ma zamiaru jej stamtąd zabierać. Przyciska ją do siebie i stawia jej nogi na barierce. – Patrz Rose, teraz lecimy razem – szepcze do jej ucha i delikatnie zaczyna całować jej szyje. W pewnej chwili się opamiętał, gdyż wiedział, że dziewczyna jest upita i nie chce jej wykorzystać. Na razie. Bierze ją na ręce i tym razem dziewczyna mu na to pozwala. Gdy przechodzą obok baru, dziewczyna zaczyna się kręcić i chłopak jest zmuszony ją puścić.
-Jeszcze jeden drink. Proooosssszęęęę - przeciąga i robi słodka minkę.
-Dobrze, ale bierzesz go do ręki i wychodzimy stąd, ok? – Dziewczyna kiwa głową i jak mała dziewczynka biegnie do baru. Po chwili z powrotem uszczęśliwiona wraca do Harry’ego, który czeka na nią przy drzwiach. Schyla się, by ta mogła mu wejść na barana. Podchodzą do auta, a dziewczyna dopija swojego drinka i wyrzuca go za siebie, przy czym rozbiła szklankę.
-Hmmm niegrzeczna – komentuje Styles, na co ta uderzyła pięścią w jego tors. –No dobra. Zawieść cię do domu? – pyta, a Rose kiwa głową. W drodze do mieszkania, dziewczynie nie zamyka się buzia. Gada jakieś pierdoły, przez co wydaje się jeszcze bardziej słodsza. Chłopak zanosi ją pod same drzwi, gdyż ten ostatni drink nie pozwala jej już iść samej bezpiecznie na nogach. Żegna się z nią pocałunkiem w policzek i dzwoni do drzwi mieszkania. Nim Dave zdążył je otworzyć, już go nie było.
By
zapomnieć może najlepiej jest się zabawić? Poznać kogoś nowego i dać się
ponieść chwili?
*Zaczerpnięte z wikipedii.
_______________________________________
No i trzeci dodany! Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale w zeszłym tygodniu miałam bardzo dużo nauki i się nie wyrobiłam. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w niedziele. :) + W zakładce Kontakt macie link do mojego tt, aska (jeśli macie jakieś pytania to serdecznie zapraszam) oraz podałam także swojego maila.
Kolorowych snów! ♥
Fragment o paintballu mnie urzekł. " a po ludzku" kocham nieogarniętą Rose. Fajnie ze twój Harry tez ma wady. Na innych blogach robią z niego Adonisa, perfekcyjnego pana domu, super nianie i wszystkie inne najlepsze cechy wymarzonego mężczyzny 😂
OdpowiedzUsuńBoskie <3 Bardzo podoba mi się rozdział <3
OdpowiedzUsuńMnie za to urzekła piana Rose :DD
Myślę, że ten paintball miał sprawdzić Rose i może do czegoś przygotować O,o Nie wiem :/
Lubię takiego opiekuńczego Hazzę <3
Fajny blog <3 podoba mi się :)
Powodzenia w dalszym i weny życzę :D
Zapraszam do siebie mystery1directionff.blogspot.com http://onedirectionlittlesweetangel.blogspot.com/
Rose jest taka zabawna, gdy się upije..
OdpowiedzUsuńGdy ,,mężczyźni" śmiali się z jej stanu, ja również. Bawiło mnie to. Poprawiłaś mi tym humor, więc Dziękuję. :)
Dave będzie na nią mocno zły? W końcu wróciła do domu pijana. Ugh, Dave jej wybaczy, prawda?
Harry diluje? Uuu, bed boy XDDD Wybacz, musiałam. Urzeka mnie coraz bardziej. *^*
Ten paintball był genialny! Jak na takie coś wpadłaś? Sama grałaś? Przeżywałaś te same emocje co Rose? A może popełniłaś taki sam błąd ujawniając swoją pozycję? Ugh, opowiedz ki jak to jest..
Ten narrator trzecioosobowy wymiata! Są opisane tak ją by uczucia Harry'ego. Awww! *^*
Kiedy następny rozdział? ♡
Genialne! Dziękuje za powiedomienie o kolejnym rozdziale ;3.
OdpowiedzUsuńHarry taki tajemniczy i opiekuńczy <3. Czekam na nexta i jeśli możesz to daj znać o kolejnym rozdziale ;).
Zapraszam do siebie ---> http://blogbetruetowhoyouare.blogspot.com/2015/03/14-rozdzia.html
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale ten tydzień to coś strasznego... i nie chodzi mi tu wyłącznie o szkołę :/ No ale nieważne ;) Kurcze! Ale ten rozdział był cudny! Ha! Rozśmieszyła mnie sytuacja podczas gry :D Wpadła w aż tak wielką furie? xD Już nie mówię o tym, jak była pijana :D No nieźle... Musiała wyglądać... hm... mega śmiesznie tarzając się po podłodze :D I nie mogę się potwornie doczekać kolejnego rozdziału, bo jestem ciekawa jak zareaguje Dave jak zobaczy ją w takim stanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;)
Cudowny rozdział! Miałaś oryginalny pomysł z tym painball'em, nigdy się z tym nie spotkałam na żadnym bolgu, a czytam bardzo dużo. Podoba mi się twój styl pisania i z chęcią będę tu zaglądać. Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały to jest genialne <3
OdpowiedzUsuńZgadzam się z komentarzem powyżej :*
Czekam na nn :*
Boże jak ja kocham paintball ❤
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę świetny ^^
Zakochałam się w tym momencie jak razem "lecą" *_*
Dave będzie zły oj oj ;o
Ściskam i życzę weny
You Belong With Me
Dopiero teraz zaczęłam czytać ten blog i jest on genialny:)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział
http://diaries-memories-zayn-malik-ff.blogspot.com/