niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 7

Powiedzmy, że nie byłam zachwycona widokiem Harry’ego na mojej kanapie. Strasznie się go wystraszyłam, no bo wybaczcie, ale byłam przekonana, że zamykałam drzwi.
-Jak ty się tutaj znalazłeś?! – zapytałam zdenerwowana.
-Na drugi raz upewnij się, że dobrze zamknęłaś drzwi. Nie chcemy chyba, żeby ktoś taki jak ja wszedł bez pozwolenia do tego mieszkania i zrobił z tobą co tylko chce, no nie? – hmm? Co? Co to miało znaczyć? Zignorowałam go i poszłam do garderoby, gdzie wybrałam zestaw na dzisiejszą imprezę, na którą wcale nie mam ochoty iść. Mam złe przeczucia, ale nie ukrywajmy - sama się w nią wrobiłam. Po kilku minutach byłam już gotowa. Wzięłam tylko swoją torebkę z niezbędnymi rzeczami i ruszyłam w stronę Harry’ego.
-Chodźmy. Im szybciej wyjdziemy, tym szybciej wrócę do domu – powiedziałam i podeszłam do drzwi.
 -Mam nadzieję, że wymyśliłaś dobrą wymówkę, bo nie zjawisz się tutaj już dzisiaj.- Nie wchodziłam z nim w dyskusje i po prostu wyszłam, a on za mną. Zamknęłam drzwi na klucz i zjechaliśmy w windą na dół. Nie odzywaliśmy się do siebie, ale on cały czas skanował moje ciało. Denerwowało mnie to.
-Możesz przestać? – zapytałam wychodząc z budynku.
-Co przestać? – Popatrzył na mnie zdziwiony. Jest świetnym aktorem.
-Gapisz się. – Roześmiał się i otworzył mi drzwi od auta.
W ciągu kilku minut oddaliliśmy się od mojego mieszkania, przez co zaczęłam się denerwować. Co będzie,  jeśli Harry będzie chamski i mnie tam zostawi? Albo co jak mnie upije, zgwałci i zostawi? A najgorsze. Co jeśli Dave się dowie, że poszłam na imprezę z dilerem?  Znaczy nie wiem czy nim jest, jednak wszystko na to wskazuje. Muszę to w końcu od niego wyciągnąć.
-Harry? – zaczęłam. Nie wiem czy to odpowiedni moment na takie rozmowy, ale ciekawość zżerała mnie od środka. – Nie odpowiedziałeś mi wtedy na moje pytanie.
-Które królewno? – Dopiero teraz zauważyłam, że się przebrał. Wyglądał lepiej. Miał na sobie obcisłe ciemne rurki i białą koszulkę, przez którą można było zobaczyć delikatny zarys jego tatuaży. Włosy nie były postawione do góry, przez co wyglądał bardziej chłopięco, jak i też mniej strasznie.
-To, na które nie zdążyłeś mi odpowiedzieć, bo Abby przyszła. – Stresowałam się i miałam nadzieje,  że nie będzie mi kazał powtarzać go drugi raz. Westchnął i zaczął mówić.
-Nie, nie jestem dilerem, ale robię inne rzeczy, o których nie mogę ci powiedzieć. – Poczułam się jakby kamień spad mi z serca. Chciałam to usłyszeć. To, że nie jest dilerem, ale co z tymi innymi rzeczami? Wiedziałam, że nie chciał o nich wspomnieć. Wyrwało się mu to zupełnie nieświadomie. Był zły. – Najlepiej, żeby cię to w ogóle nie obchodziło  – warknął. Pokiwałam delikatnie głową i już więcej się nie odzywałam. Bałam się, że jeszcze bardziej go zdenerwuje czy coś, a wtedy nie wiem, czy by to się dla mnie dobrze skończyło. Boję się go.
Po jakiś 20 minutach Harry zaparkował swoje auto pod niewielkim domem. Wszędzie były pozapalane światła i słychać było bardzo głośną muzykę. Wysiadłam z auta i popatrzyłam się na posesję. Wydać było, że impreza trwa już trochę czasu. Skierowaliśmy się w stronę drzwi, ale po drodze zaczepiło nas kilku gości, witających się z Harrym. Otworzyliśmy drzwi, a mnie uderzył dość dziwny i nieznajomy zapach.
***
Byłam tu już od jakiś 10 minut i już chciałam wyjść. Harry miał rację. To nie jest miejsce, w którym chciałabym się znajdować. To nawet nie była prawdziwa impreza. Wszędzie tylko najebani kolesie i laski czekające na to, aż ktoś je w końcu przeleci.
-Wiesz, zazwyczaj to wygląda trochę lepiej – odezwała się Abby. Siedziała obok mnie i dotrzymywała mi towarzystwa, kiedy Harry i Alex gadali o czymś, co nie było mi dane posłuchać.
-Taa, po prostu myślałam, że będzie jak u ciebie – przyznałam.
-Tą imprezę urządzał jakiś typek, którego nawet nie znam. Charlie mnie tu zaciągnął. – Uśmiechnęłam się do niej słabo. – No ale nic. Nie będziemy tutaj tak siedzieć. Chodź, idziemy potańczyć. – Abby podniosłą się i podała mi rękę. Wyglądała dziś naprawdę ładnie. Miała na sobie obcisłą fioletową sukienkę sięgającą do połowy ud. Było seksownie, ale i też tak, że materiał coś zasłaniał, nie jak u innych dziewczyn tutaj.
-Nie jestem pewna. Nikt nie tańczy. – No chyba że mówimy o uprawianiu seksu na parkiecie to tak. Znajdzie się parę osób. Dziewczyna rozglądnęła się i zaczęła się śmiać. Machnęła na to ręką i pomogła mi wstać. Ruszyłyśmy na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć. Byłyśmy jedyne, więc może dlatego przykuwałyśmy uwagę innych. Mało się tym przejmowałyśmy i robiłyśmy swoje. W końcu się wyluzowałam i dałam się ponieść.
-Tamten cały czas się na ciebie gapi. Fajny jest – powiedziała uśmiechnięta Abby. Obróciłam się na moment i ujrzałam przy ścianie blondyna.
-Nie w moim typie. – Pewnie gdybym szukała chłopaka to bym się nim zainteresowała, ale niestety nie. Peszek.
-Harry. Idzie tu – ponownie się odezwała. Nie trzeba być geniuszem, żeby domyśleć się, że byli pokłóceni. Głupio mi, bo to pewnie przeze mnie.
-Rose, idę na chwilę z Cher na górę. Trzymaj się Abby, ok? – pokiwałam głową i zignorowałam go. Zauważyłam, że odchodzi, więc wróciłam do tańca.
-Jak on może zabierać cię tutaj i zostawiać ze mną by mieć chwilę na przelecenie Cher na innym piętrze? – Kiedy to usłyszałam zamarłam. Mój oddech przyspieszył, a ja zaczęłam się trząść. Gdyby nie to, że Abby się odezwała pewnie bym się nawet nad tym nie zastanawiała. – Przepraszam. Nie powinnam była ci tego mówić.
-Nie. Dobrze, że powiedziałaś. – Posłałam jej słaby uśmiech i wyrwałam papierowy kupek z drinkiem od przechodzącego obok mnie chłopaka.
-Ey! – krzyknął, ale go olałam i wypiłam całą zawartość. Od razu lepiej. – Dziewczyno gdzieś ty była przez całe moje życie? – Chłopak był pijany, przez co jego wyraz twarzy był bardzo śmieszny. Roześmiałam się i pościłam do niego oczko.
Szczerze to nie wiem co to było. Naprawdę. Poczułam zazdrość, przyznaje się. Zazdrość jakiej jeszcze nigdy nie czułam. Co do cholery? Wiedziałam, że Harry sypia z różnymi dziewczynami, ale, no wybaczcie, myślałam, że dzisiaj sobie odpuści skoro jest tu ze mną.
-Chcę jeszcze! – krzyknęłam do Abby i pociągnęłam ją do baru gdzie poprosiłam o dwa mocne drinki. Dziewczyna była zdziwiona i nie potrafiła ukryć uśmiechu na jej twarzy. Wypiłyśmy obie połowę napoju i znowu poszłyśmy tańczyć. Nie byłam pijana, no bo wybaczcie, to tylko jeden drink. Chciałam się tylko wyluzować. – Kim jest Cher dla Harry’ego?
-Nie umiem odpowiedzieć ci na to pytanie. To naprawdę nieźle pojebane. – Widocznie sama nie wiedziała. Albo może wiedziała, ale nie chciała mówić? Nie.
-No okey. Gdzie masz Charliego? – rzuciłam chcąc zmienić temat.
-Poszedł gdzieś z chłopakami. Hmmm oni… oni zazwyczaj w takich miejscach załatwiają pewne sprawy Rose. – Powiedziała ze współczuciem w oczach. Nie rozumiałam jej, a także wiedziałam, że jest wiele rzeczy, o których nie mogę się dowiedzieć. Strasznie mnie to denerwowało, ponieważ jestem osobą bardzo ciekawską.
-Jasne. – Posłałam jej szczery uśmiech i wróciłam do kręcenia biodrami pod rytm muzyki. Wiecie, strasznie mi niedobrze. Jak pomyśle sobie, że Harry pieprzy tą dziewczynę w tym samym budynku w którym teraz jestem to... Boże! Nie wiem jak się zachowam kiedy przyjdzie tutaj, jakby nigdy nic, zadowolony z siebie. Wiem, że nie powinno mnie to obchodzić ale jednak mnie to rusza. Chciałabym się na nim jakoś zemścić, ale wiem, że to niemożliwe.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam, jak koleś w rogu podaje drugiemu jakiś woreczek. Taka impreza i nie byłoby narkotyków? Poczułam chęć żeby do niego podejść i zapytać si,ę czy mi nie sprzeda. To nie miał być jakiś bund przeciwko pewnym osobą, po prostu chciałam poczuć się lepiej i inaczej. Wyjątkowo.
Zostawiłam zdekoncentrowaną dziewczynę na środku salonu, jak mi się wydawało, i powoli ruszyłam w kierunku dość przystojnego mulata.
Gdy byłam już w połowie drogi do niego, coś się zmieniło. Długo zajęło mi to żeby oprzytomnieć, ale kiedy już to zrobiłam, widziałam totalny chaos. Muzyka już nie grała. Wszyscy biegali po domu. Niczego nie rozumiałam, ale poczułam że nie mogę tutaj tak stać. Zgubiłam Abby i nie wiedziałam gdzie się udać. Byłam sama.
Pobiegłam w stronę tylnich drzwi i wybiegłam z budynku. Pijani ludzie wsiadali do aut i jak najszybciej odjeżdżali. Stałam zdekoncentrowana na środku trawnika kiedy ktoś mnie popchał i upadłam. Zakręciło mi się w głowie i nie potrafiłam wstać. Wtedy poczułam czyjąś rękę na swojej tali. Podniosłam głowę i ujrzałam tego samego blondynka, który przyglądał mi się kiedy tańczyłam z Abby. Miał ładne szare oczy i bardzo męskie rysy. Był w miarę przystojny, ale nie słodki. Trochę przerażający, ale zauważyłam, że odkąd miałam tą sytuację przed klubem myślę tak o prawie każdym facecie. Uśmiechnął się delikatnie i pomógł mi wstać.
-Nie możesz tu być. Chodź. Musimy iść. – No chyba nie. Od kiedy się uśmiechnął zmieniłam o nim trochę zdanie. Wyglądał na sympatycznego, ale i tak nie miałam zamiaru nigdzie z nim iść.
-Nie znam cię!- Odsunęłam się od niego.
-Luke, a teraz chodź. Proszę. – w sumie, może powinnam? Rozglądnęłam się, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Zawahałam się, ale po chwili złapałam go za rękę. Pociągnął mnie w stronę czarnego auta, a ja postanowiłam się nie opierać. Nie miałam innego wyjścia. Chyba.
Kiedy doszliśmy to auta poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za nadgarstek. Natychmiast się obróciłam i ujrzałam Alexa. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się.
-Luke, puść ją – warknął do blondyna. Chyba znowu wpakowałam się w kłopoty.
-Niby dlaczego? Ona jedzie ze mną. – Alex popatrzył na mnie przepraszająco i pociągnął mnie do siebie. Za chwilę poczułam to samo tylko z drugiej strony. Pisnęłam z bólu.
-Kurwa! Puszczaj ją! – tym razem z kruczoczarnymi włosami krzyknął. Był naprawdę słodki, ale coś mi mówiło że jednak jego charakter był o wiele gorszy. Pociągnął mnie znowu w swoją stronę. To bolało! Z moich oczu popłynęła łza.
I znowu to samo! Poczułam silne uderzenie. Upadłam na ziemie.
***
Obudziły mnie promienie słońca przeciskające się przez zasłony. Otworzyłam oczy i momentalnie się podniosłam, czego oczywiście pożałowałam, gdyż ból mojej głowy był potworny. Rozglądnęłam się po pokoju, którego w ogóle nie poznawałam. Był ciemny, chyba jakiegoś chłopaka. Wiele plakatów i komplet mebli.
Dziwne. Nic nie pamiętałam. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Postanowiłam się podnieść co było niezwykle trudne. Wszystko mnie bolało, a najbardziej żebra. Kiedy już byłam w stanie ustać na własnych nogach zauważyłam, że mam na sobie męską koszulkę. Jezus, co ja wczoraj robiłam?! Szybko podeszłam do drzwi i wyszłam na korytarz. Udałam się na schody, ale zatrzymałam się kiedy usłyszałam krzyki.
-Gdzie ona kurwa jest?!- Harry. Tak, to na pewno był Harry. Wszędzie rozpoznałabym tą chrypę w głosie.
-Stary, spokojnie. Nie ma jej tu. – Alex? No tak! Pamiętam. Byłam wczoraj na imprezie, coś się stało i wszyscy zaczęli wynosić się z domu, a wtedy pojawił się Luke. Chciał mnie stamtąd zabrać, ale Alex go powstrzymał. Co dalej? Jakim cudem jestem taka obolała i jak się tu znalazłam?
-Kłamiesz! Toby powiedział mi, że widział jak z nią odjeżdżasz! – Chodziło o mnie? Na pewno, no bo o kogo? Tylko nie rozumiałam dlaczego Harry był taki zdenerwowany i czemu Alex mnie ukrywał?
-Nie. Coś mu się pomyliło. Wsiadałem do auta z dziewczyną, ale to nie Rose, jasne? – powiedział spokojnie. Jak mu się to udaje? Jak można być spokojnym przy Harrym?
-Na pewno? Boże gdzie ona jest?!- krzyknął zdesperowany. On się o mnie bał? Nic nie rozumiem.
-Znajdzie się, dzwoniłeś do Abby?
-Nie – odpowiedział cicho.
-No to na co czekasz? – zapytał zirytowany brunet. Nie wiedziałam, co mam robić. Czy mam zejść na dół czy może poczekać, aż Harry pójdzie. Co będzie dla mnie lepsze?
-Masz rację. Przepraszam. Pojadę do Abby – powiedział zrezygnowany. Kiedy miał już wychodzić, niezdara Rose oparła się o ścianę, z której zwaliła obraz wydając przy tym głośny jęk. – Ona tu jest! – nie wiedziałam czy mam uciekać czy może udać głupią. Jezu co mam robić? Nim zdążyłam się gdzieś ruszyć, Harry był już przy mnie. Przytulił mnie, ale po chwili odsunął łącząc fakty.
-To nie tak jak myślisz, Harry – powiedziałam nie zastanawiając się.
-Nie wierzę. Spaliście ze sobą! To chyba jakiś żart. O co tutaj kurwa chodzi?! – krzyknął uderzając w ścianę.
-Nie Harry! Ja… ja nawet nie wiem jak się tu znalazłam! Dopiero wstałam – postanowiłam powiedzieć prawdę, ale Harry mi nie uwierzył. Złapał mnie za ręce.
-Jak możesz mi tak kłamać? – zapytał zdenerwowany. Nim zdążyłam coś powiedzieć Harry lekko mną potrząsnął. Jęknęłam z bólu. Wszystko bolało mnie jeszcze bardziej. – Suka.
-Stary, zostaw ją. Nie widzisz, że ją to boli?- Alex postanowił odepchnąć ode mnie Harry’ego, ale nie udało mu się to. Był zbyt silny.
-Harry ja mówię prawdę, nic nie pamiętam. – powiedziałam ze łzami w oczach.
-Jak mogłeś? Wykorzystałeś ją, prawda? – chłopak puścił mnie i odwrócił się. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Harry uderzył Alexa. –To dlatego nie chciałeś mi powiedzieć, że ona tu jest!
-Posłuchaj mnie! Wczoraj doszło do kłótni i wiesz, powinieneś być mi wdzięczny, bo gdyby nie ja twoja dziewczyna leżałaby teraz martwa w jakimś starym magazynie! Wiesz, kto pojawił się na wczorajszej imprezie? – Styles podszedł do mnie i z powrotem złapał mnie za ręce. Widziałam zagubienie w oczach Harry’ego. - Luke. Pakował już ją do auta. Tak się nią kurwa zajmowałeś! Gdyby nie to, że zobaczyłem ich w ostatniej chwili to…- nie dokończył. Nie wytrzymałam z bólu jaki zadawał mi loczek tylko mnie trzymając. Płakałam. Byłam taka słaba. Wiedziałam, że on też cierpi. W jego oczach nie było niczego oprócz strachu i bólu. Co się właśnie działo?
-Przepraszam. – powiedział i mocno mnie przytulił. Gdyby nie to, że wszystko mnie bolało, to na pewno cieszyłabym się z tego miłego gestu. –Nie powinienem cię zostawiać samej.
-Właśnie Harry! Nie powinieneś! – Moja złość wróciła. Przypomniała mi się Cher i to, co mógł wczoraj z nią robić kiedy ja mogłam stracić życie. Nie wiedziała o co chodzi z tym facetem, ale powoli łączyłam fakty. –Zostaw mnie! Idź pieprzyć swoją laskę! – Wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w kierunku pokoju, w którym się obudziłam. Kiedy się tam znalazłam poczułam ulgę. Nie wiem czemu się tak zachowuję, ale jestem zazdrosna. Wiem, że nie mam prawa mu niczego zabraniać, ale ja lubię się kłócić.
Usiadłam na łóżku i wsłuchałam się w ciszę, która panowała w domu, choć przez kilka sekund. Po chwili usłyszałam ciche głosy chłopaków. Nie słyszałam, o czym mówią, ale wiedziałam, że to jakaś zawzięta dyskusja.
Po chwili zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Miałam nadzieje, że to Alex, ale nie.
Harry zamknął drzwi i podszedł bliżej. Był niezwykle opanowany i troszkę przygnębiony.
-Słuchaj, to nie miało tak wyjść – zaczął. Yhy oczywiście. – skąd w ogóle wiesz, że…
-Abby. – Wiedziałam o czym mówi, wiec szybko mu odpowiedziałam. Chłopak delikatnie zacisnął pięści i zamknął oczy. Wiedziałam, że próbuje się uspokoić. Źle zrobiłam, że wydałam blondynkę.
-Przepraszam, okey? Nie rozumiem, czemu się w ogóle o to wściekasz. Ja nie mam nic do tego, że pieprzysz się ze swoim kochasiem. – uniósł głos. Wiedziałam co chciał zrobić. Chciał, abym czuła się winna.
-Skończymy temat. Wyjdź z pokoju i mnie zostaw! – krzyknęłam. Źle zrobiłam zaczynając to, ale cholera to było silniejsze.
-Co, mam rację, prawda? Dlatego chcesz się mnie pozbyć. Nie lubisz przegrywać. – zbliżył się do łóżka i stanął przede mną.
-Nie, mylisz się, jasne? – popatrzyłam się prosto w jego oczy. Nie bałam się tego, wręcz przeciwnie. Lubiłam to robić, wiedziałam że w pewien sposób onieśmielam go przez to.
-Mylę się?  Nie gadaj, że cię jeszcze nie przeleciał! – prychnął. Kurwa, on jest pojebany. Serio? Czy kuźwa seks to wszystko? Czy tylko na tym się życie opiera?
-Wynoś się! – nie chciałam ciągnąc tego tematu. Było mi głupio.
-Nie! – to była chwila. Harry popchnął mnie na łóżko i przywarł do mnie swoim rozgrzanymi ustami. Z początku walczyłam z nim by jego język nie wkradł się do wnętrza moich ust, lecz długo nie potrafiłam mu się opierać. Rozchyliłam wargi, a on wsunął w nie swój język, po chwili już oboje walczyliśmy o dominację. Moje serce biło coraz mocniej i wydawało się, jakbyśmy oboje je słyszeli. Pocałunek nie był delikatny, wręcz przeciwnie, przepełniony agresją i pożądaniem.
Jęknęłam cicho, na co chłopak roześmiał się przez pocałunek. Byłam całkowicie skupiona na Harrym. Nic innego się dla mnie nie liczyło. Loczek oderwał się na chwilę ode mnie, przesuwając w głąb łóżka, przez co dał nam chwilę na złapanie oddechu. Przerwa nie trwała długo, szybko odszukał moje usta i bez zastanowienia wpił się w nie. Jego ręce zaczęły błądzić po całym moim ciele, przez co byłam coraz bardziej podniecona. Złapał za moje piersi delikatnie je ściskając. Moja cała złość do niego odpłynęła gdzieś daleko. Wiedziałam, że źle robię pozwalając mu na to wszystko, ale nie umiałam go od siebie odepchnąć. Nie chciałam tego zrobić.
Chłopak oderwał się ode mnie i zaczął zachlanie całować moją szyję, przez co z moich ust wydobywało się coraz więcej jęków rozkoszy.
-Dlatego jesteś taka. To przez to że nikt cię jeszcze odpowiednio nie zadowolił królewno – szepnął. Musiał! Serio musiał zepsuć to wszystko takim czymś? Bez zastanowienia odepchnęłam go od siebie i usiadłam na łóżku. – co jest?
-Nie znoszę cię – warknęłam, na co chłopak się roześmiał.
-Mówisz? Dziwne, bo sądziłem, że osób których się nie znosi, nie całuje się w ten sposób – powiedział z wyraźnym zadowoleniem.
-To ty się na mnie rzuciłeś! – grrrr miałam go dosyć.
-Ale tobie to jakoś specjalnie nie przeszkadzało, prawda? – no i co ja mam mu na to odpowiedzieć? Nawet jeśli bym skłamała to i tak by mi nie uwierzył. – Tak myślałem. – Harry znowu się do mnie zbliżył, mój oddech przyspieszył, a w jego oczach można było dostrzec pożądanie. Nim zdążyłam zareagować znowu przyssał się do mnie, chciałam go odepchnąć, ale nie byłam w stanie. Był przygotowany na to, że mogę spróbować tego ponownie. Rozchylił moje nogi, przez co zbliżył się jeszcze bardziej mając do mnie teraz całkowity dostęp. Odsunął się na chwilę łapiąc powietrze i schylił się do mojej szyi, w międzyczasie powoli przesuwając swoją rękę w dół. Krzyknęłam, kiedy jego dłoń otarła się o moją kobiecość, na co chłopak strasznie się roześmiał i nie dał rady kontynuować.
Naprawdę? Byłam, aż taka śmieszna? Odepchnęłam go od siebie i zeszłam z łóżka. Odszukałam swoje ciuchy w pokoju i wzięłam je do ręki. Ten debil dalej się śmiał.
-Boże – powiedziałam cicho.
-Słucham? – powiedział wybuchając jeszcze większym śmiechem.
-Co cie tak śmieszy? – Byłam strasznie zirytowana. Ten idiota doprowadza mnie do szału!
-Jesteś taka wrażliwa i niedoświadczona. Podoba mi się to. – niedoświadczona?
-Harry, ale ja… - chciałam coś powiedzieć, ale chłopak mi na to nie pozwolił.
-Ubierz się, nie chce mi się tu siedzieć królewno. – Dobra, nie musi wiedzieć! Ruszyłam w kierunku drzwi i kiedy miałam już łapać za klamkę loczek zatrzymał mnie. – Tutaj.
-Ale ja…
-Nie, masz zostać tutaj. – obrócił mnie w przeciwną stronę i zamknął drzwi na klucz. Boże, czemu ty mnie tak nienawidzisz? Odeszłam od niego i usiadłam na łóżku. Gdybym powiedziała, że się nie stresuję, skłamałabym. Chłopak usiadł na fotelu naprzeciwko mnie, by mieć najlepszy widok.
-Ale ja nie mogę. Proszę cię, zostaw mnie na chwilę. – wręcz błagałam, ale on nic sobie z tego nie zrobił. Śmiał się tylko.
-Prędzej czy później i tak zobaczę cię nagą, więc skarbie nie masz się czego wstydzić. – on mnie dobijał. Nie mam innego wyjścia, nie przegadam go. W sumie to tylko stanik, więc nie mam czym się stresować. Wsunęłam na siebie swoje obcisłe rurki i z powrotem usiadłam na łóżku. On cały czas mnie obserwował jakby to dawało mu jakaś satysfakcję. Jakby wszystko co jest chodź trochę związane z seksem dawało mu ją, nawet mały zboczony tekst.
Podwinęłam delikatnie swoją bluzkę i zapięłam wokół tali swój czarny stanik. Ręce wyciągnęłam z rękawów i przesunęłam go do góry. Udało się! Gorzej z bluzką. Chłopak uważnie śledził moje poczynania, nie unikając przy tym jego niegrzecznych tekstów. Po kilku chwilach zawstydzającego mnie momentu wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy na dół, gdzie spotkaliśmy Alexa, jedzącego śniadanie.
-Dziękuję  – rzuciłam się w jego stronę i mocno przytuliłam. Chłopak na początku był zdziwiony moim gestem, ale szybko go odwzajemnił. Usłyszałam ciche fukniecie za swoimi plecami. Czyżby pan Styles był zazdrosny? Podobało mi się to. – Przepraszam. – powiedziałam cicho tak, aby usłyszał to tylko chłopak, który obecnie trzymał mnie w ramionach.
-Jasne. – Odsunęłam się od niego i podeszłam do Harry’ego stojącego przy drzwiach. Pomachałam Alex’owi i wyszłam za loczkiem.
***

-Poszłabyś z nim do łóżka? – odezwał się, przerywając przy tym cisze panującą w samochodzie.
-Harry, czy wszystko się musi kręcić wokół seksu? Jesteś psychiczny – powiedziałam zniesmaczona. Miałam dość. Zbyt często używałam dzisiaj tego słowa.
-Odpowiedz mi – warknął. Był zazdrosny, wiedziałam to, a on próbował to ukryć. Może trochę go pomęczę?
-Alex jest bardzo słodki. Lubię go i wiesz, jest milszy od ciebie. Gdybym nie miała chłopaka na pewno, gdyby doszło do czegoś większego, nie zastanawiałabym się długo. – Oczywiście że kłamałam, ale miałam wielką satysfakcję kiedy jego pięść zaciskała się na kierownicy, a na jego twarzy pojawia się, hmm, smutek? Przyspieszył.
-Milszy ode mnie? – powiedział z pogardą. – Dziwka. – wiem, że to poniekąd moja wina, ale cholera jasna, nie będzie mnie wyzywał!
-Słucham? – Obróciłam się w jego stronę. Chciałam mu przywalić.
-Dziwka – powtórzył zadowolony z siebie.
-Bo co? Bo wolałabym przespać się z nim niż z tobą? Jesteś skończonym idiotą! – krzyknęłam. Przesadziłaś Rose! Zdenerwował się i to nawet bardzo. Nacisnął na pedał gazu z nerwów i bardzo przyspieszył. Jechał naprawdę szybko. – Zwolnij! Zabijesz nas – powiedziała zdenerwowana, a chłopak tylko mnie wyśmiał.
-Jeśli mi coś powiesz, królewno! – krzyknął. Podgłosił muzykę w radiu i jeszcze bardziej przyspieszył. Wyprzedzał kolejne samochody jeszcze głośniej się śmiejąc. On jest nienormalny!
-Wszystko! Tylko zwolnij! – krzyknęłam tak aby mnie usłyszał.
-Kłamiesz prawda? Nie dałabyś mu prawda? – serio Harry? I to wszystko po to? NIENORMALNY.
-Oczywiście, że nie, Harry! Nie jestem dziwką, za którą mnie masz! – krzyknęłam. Ten chłopak mnie zadziwiał. Znowu się roześmiał i w końcu postanowił zwolnić.
-Wiedziałem. – tssssa oczywiście! Irytujący człowiek.
-Yhy. – Chłopak obrócił się szybko w moją stronę i zmarszczył brwi. – No co?
-Nic. – posłał mi złowieszczy uśmiech i zamilkł. – Jedziemy do mnie królewno.
-Nie! Ja musze już wracać do Dave’a. Pewnie się martwi. – Nie mogłam z nim pojechać, wiem że dobrze by się to nie skończyło. Boje się tylko, że go nie przekonam.
-Jakby się martwił to by wydzwaniał. Powiedziałem ci wcześniej, że nie wrócisz prędko do domu, więc nie marudź ok? – znowu się na mnie popatrzył nieco zirytowany tym razem. – I tak nie zmienię swojego zdania. – zdenerwowana obróciłam głowę i tępo wpatrywałam się w szybę. Musiałam teraz wymyślić kolejne kłamstwo dla Dave’a. Serio mam już tego dość, ale nic na razie nie mogę z tym zrobić. Jest już trochę za późno. Zmarnowałam swoją szanse.

I wciąż nie wiem czego chcę. Czuje się jak mała dziewczynka w sklepie ze słodyczami... ciężko wybrać ten najlepszy smak.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Rozdział 6

-Tak, oczywiście, że pamiętam. – Odwzajemniłam jej ciepły uśmiech.
-Oh to super. Co robicie? Macie coś w planach? Piliście coś? Może jesteście głodni? A może chc…- Strasznie mi się podobało to, że jest taka wygadana, ale Harry’emu może niezbyt to pasowało, ponieważ jej chamsko przerwał.
-Abby, nie. – Jego oschły głos spowodował, że przez moje ciało przebiegła kolejna fala dreszczy. Nie lubiłam tego tonu.
-Właściwie to może moglibyśmy coś razem zjeść, hmm…? – zaproponowałam. W sumie to nie wiem czemu to zrobiłam, tym bardziej, że jestem gościem. Nigdy nie lubiłam się nikomu narzucać.
-Widzisz Harry? Już ją lubię. – Uśmiechnęłam się na jej słowa, a po chwili popatrzyłam na niego. Na jego twarzy malował się grymas, a jego oczy dalej były ciemne. Hmmm, może źle zrobiłam? – To może razem coś przygotujemy – zwróciła się do mnie.
-Tak, byłoby fajnie – powiedziałam nieśmiało. Nim ruszyłyśmy do kuchni, Harry zdążył mnie jeszcze spiorunować wzrokiem. O co mu chodziło? Nie chciał, żeby się z nią zaprzyjaźniała? Wydaje się bardzo pozytywną osobą, chciałabym ją poznać. Kiedy znalazłyśmy się już w wcześniej wspomnianym pomieszczeniu, zabrałyśmy się za szukanie składników potrzebnych do zrobienia risotto z kurczakiem. Usłyszałam jeszcze trzask drzwi i zabrałyśmy się do pracy. Wiedziałam, że Harry był zły, ale w ogóle nie widziałam ku temu powodu. Postanowiłam o nim zapomnieć i spędzić miło czas. Abby dużo nawijała o sobie. Opowiedziała mi o tym, że zawsze trudno jej było znaleźć jakiś prawdziwych znajomych, bo wszyscy tylko latali za nią ze względu na pieniądze jej ojca. Dopiero kiedy poznała Charliego wiele rzeczy się zmieniło, mówiła, że naprawdę bardzo go kocha i planują wspólną przyszłość. Zazdrościłam jej tego. Miłości którą darzyła Charliego, że potrafiła to robić. Na szczęście dziewczyna spytała się mnie tylko, kto jest szczęściarzem, z którym jestem, a o resztę nie dopytywała. Cieszyło mnie to, ponieważ nie chciałam nikomu o tym mówić, a trudno mi byłoby powiedzieć jej, że nie chcę z nią o tym rozmawiać. Po niecałej godzinie nasz obiad był gotowy więc, rozłożyłyśmy potrawę do trzech talerzy i zaniosłyśmy ją na stół. Abby poszła jeszcze po jakiś sok i we dwie usiadłyśmy do stołu.
-Uhm czekaj, a Harry – zapytała dziewczyna. – Harry! Jedzenie – zawołała go. Raz, drugi trzeci, ale nic. Nie było go w domu, choć nie zdziwiłabym się, gdyby był w jakiejś innej jego części i nas nie słyszał. Dom był wielki. – No nic, może za niedługo się pojawi.
Nie czekałyśmy na niego i zaczęłyśmy jeść. Postanowiłam, że skorzystam z okazji i zapytam ją o Stylesa.
-Powiedz, długo się znacie z Harry’m? Dobrze go znasz? – zaczęłam.
-Hmmm, znamy się już trzy lata. Poznałam go niedługo po tym jak moje i Charliego relacje się, hmm, zmieniły. I tak, wydaje mi się, że dobrze go znam, ale dalej w całości go nie rozgryzłam. Nie da się chyba. Jest… jest bardzo tajemniczy i zamknięty w sobie, po części. – No dobra, ale co dalej? Jak mam ja podejść, żeby powiedziała mi cos więcej?
-A ma jakieś problemy, czy coś?
-Jak każdy człowiek. – Cholera!
-Tak, to oczywiste. A czy on…- Nie zdążyłam dokończyć gdyż usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami. Popatrzyłam na Abby, która była równie wystraszona jak ja. W jadalni pojawił się Harry z niezbyt zadowoloną miną. Hmmm, jego foszki psują cały nastrój. Usiadł koło nas i podniósł szklanek soku.
-Może ci odgrzać – powiedziała Abby matczynym głosem. Była naprawdę kochana.
-Nie, dzięki. Jest okey – Jego ton głosu się poprawił, ale dalej nie był on zbyt przyjemny. Wszyscy zamilkliśmy i wróciliśmy do jedzenia. Po obiedzie wszytko posprzątałyśmy i udałyśmy się do salonu, gdzie siedział pan obrażalski.
-Zabierasz dzisiaj Rose na imprezę? – wypaliła Abby. Jaką imprezę? Byłam zdziwiona.
-Nie – odpowiedział. Znowu ten sam nieprzyjemny ton głosu. Hallo, ja tu jestem! Nawet jeśli wiem, że i tak bym nie poszła, to nie bardzo spodobała mi się jego odpowiedź. Zrobiło mi się przykro.
-No to ja cię zapraszam, Rose. Chcę, żebyś po… - Dziewczyna znowu nie zdążyła dokończyć, bo chłopak jej przerwał.
-Rose nigdzie nie idzie. Ma chłopaka i powinna zostać z nim w domu. - Słucham? Będzie mi rozkazywał, a tak w ogóle to co on sie tak zaczął Dave'em przejmować?
-A pozwolisz mi odpowiadać za siebie - warknęłam.
-Nie. - Nawet na mnie nie spojrzał. Unikał mojego wzroku. Mówił jakby do okna. Na twarzy Abby malowało sie zdziwienie.
-A może ja chce sie spotkać jeszcze dzisiaj z Abby? Dlaczego jest to dla ciebie problem - zapytałam.
-To spotkajcie się na mieście czy coś, byle z daleka od mnie. - Wymieniałam sie z dziewczyną lekko przerażonymi spojrzeniami.
-Wiesz Harry to ty mnie lepiej juz odwieź do domu. Nie chce ci przeszkadzać - powiedziałam lekko zdenerwowana. Nie lubiłam takiego zachowania w stosunku do mnie. Robiło mi sie wtedy strasznie dziwnie, zresztą chyba się mi nie dziwicie?
-Nie - odpowiedział szorstko.
-Ah no dobra. Abby odwiozłabyś mnie -zwróciłam się do dziewczyny.
-Oczywi...- zaczęła, ale ten bezczelny dupek znowu jej przerwał.
-Nie ma takiej potrzeby Abby. - Cholera jasna o co mu dzisiaj chodzi? Czego on chcę?
-Czyli rozumiem, że mam iść na nogach? - warknęłam. Było mi trochę głupio że Abby musi być świadkiem tej małej sprzeczki jeśli można to tak nazwać.
On w ogóle na to nie zareagował. Miał mnie w dupie, a ja byłam zdziwiona jego postawą.
Uśmiechnęłam sie słabo do Abby i ruszyłam w stronę drzwi. Dziewczyna nie wiedziała jak ma na to zareagować, stała zaszokowana obok kanapy i piorunowała Harry'ego wzrokiem. Złapałam za klamkę i wyszłam. Było mi strasznie wstyd i ogółem byłam bardzo zła.

***

Na szczęście znajdowałam się już dosyć daleko od tego domu. Łzy spływały po moich policzkach, chodź dokładnie to nie wiem z jakiego powodu konkretnie. Byłam smutna, bo zostałam potraktowana hmmm jak jakiś nic nie warty śmieć? Nie, to za mocne słowo. Nie lubię sie czuć jak intruz czy coś w tym stylu. Jego zachowanie było chamskie i doprowadziło mnie do wylewu łez. Rzadko płakałam, jak już coś to na pewno nie przy innych, dlatego byłam naprawdę zdziwiona tym, że ostatnio płakałam nawet przy Harrym.
Zastanawiałam sie co zrobić, przecież dwa dni mi zajmie żeby dostać się do domu. Nie dam rady. Rozważałam nawet żeby zadzwonić po Dave'a, ale to w ostateczności. Co ja bym mu powiedziała? Wcisnęłabym mu pewnie jakieś durne kłamstwo, a później by mnie męczyło poczucie winy.
Może nie widać, ale serio nie lubię go okłamywać. Jest dla mnie zdecydowanie za dobry.
Usłyszałam za sobą auto, które sie do mnie zbliżało. Jechało powoli więc sie odwróciłam by zobaczyć kto siedzi za kierownicą. Pomyślałam, że mógłby mnie ten ktoś podwieźć. Niestety kiedy już to zrobiłam zobaczyłam ten sam nie miły wyraz twarzy. Zignorowałam go, otarłam łzy i ruszyłam przed siebie.
Nie będę mu pokazywać jaka jestem słaba. Niech wie, że nie działa na mnie jak na resztę dziewczyn, które pewnie zalicza na imprezach takich jak ta na którą nie chce mnie zabrać. Wiem ze robię z tego aferę, ale cholera no zrobiło mi sie przykro.
-Gdzie idziesz? - zapytał. Oh i teraz zaczął sie tym przejmować? Debil!
-Nie twoja sprawa HARRY- zrobiłam nacisk ostatni wyraz. Chłopak przewrócił oczami i nieci zwolnił.
-Wejdź do auta.
-Nie – odpowiedziałam stanowczo.
-Rose nie wkurwiaj mnie i wsiadaj do tego pierdolonego auta - wykrzyczał.
-Nie! Nie będę robić tego co ty chcesz. Pieprz sie! - Teraz to ja podniosłam głos. Tak strasznie działał mi na nerwy, że aż płakać mi sie chciało z powodu mojej bezsilności.
-Jeśli chcesz mógłbym wziąć cie na tylnych siedzeniach ok? A jak nie to możemy wejść do tego lasku i...
-Zostaw mnie w spokoju! Najpierw traktujesz mnie jak jakiegoś śmiecia, a teraz z takimi tekstami. Zostaw mnie! - Po moich policzkach po raz kolejny poleciały słone krople. Nie panowałam nad tym. Nie potrafiłam ich zatrzymać.
-Rose czy ty.. ty płaczesz? - Jego ton głosu zmienił się do normalnego dzięki czemu juz sie go tak nie bałam.
-Nie. Pyłki. Mam alergię. - Jezu serio? On tego nie łyknie.
-Rose takie badziewne kłamstwa to sobie możesz wciskać swojemu kochasiowi nie mi królewno. - Czyli wróciła królewna? Nagle zmienił swoje zachowanie. Kuźwa gorzej niż baba w ciąży. Serio.
-Po prostu zostaw mnie w spokoju!
-Posłuchaj mnie królewno. Nie mam czasu, a ty zapewne jeśli nie wsiądziesz teraz do mojego auta, w domu znajdziesz się dopiero jutro, bo zgaduje ze po swojego kochasia nie zadzwonisz. – Stanęłam na poboczu, a on zatrzymał auto tuż przy mnie. Zastanawiałam się co zrobić, nie chciałam z nim wrócić, ale on miał racje.
-Hmm jeszcze z jakieś 10 minut drogi i zaczynają się domy, więc na pewno znajdzie się ktoś kto byłby taki miły i mnie podwiózł – powiedziałam pewna siebie.
-Tak, a na początek pierwsze co to wciągnął by cię do domu i zgwałcił. Może i są to ludzie bogaci, ale to nie jest dobra dzielnica. Myślą ze skoro maja kasę to mogą mieć wszystko co tylko zapragnął. A mieszkają tu głownie młodzi faceci, pierdoleni napaleńcy, więc radzę ci wsiadać to tego auta, bo jak nie zrobisz to wciągu 30 sekund wysiadam i zaciągam cie do niego siłą. – Nie wiedziałam czy Harry mówił prawdę o tych ludziach, ale sprawił, że się przeraziłam. Popatrzyłam na niego a on już sięgał ręką by otworzyć mi drzwi od środka. Wiedział, że wygrał.
Nic nie mówiąc wsiadłam do auta i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Odjechaliśmy.
-Co jest z tobą nie tak? – zapytałam. W sumie to nie liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź. Harry jest zbyt pewny siebie i uparty.
-Co konkretnie masz na myśli? – Popatrzył się na mnie zdziwiony. Szybko mu się humor poprawił.
-Kim ty jesteś Harry? – Zadałam mu kolejne pytanie, znowu nie oczekując od niego odpowiedzi. W sumie to zadawałam je samej sobie.
-To nie jest czas i miejsce na takie rozmowy – odpowiedział. Jasne, mogłam się tego spodziewać. Jest za bardzo zamknięty w sobie. Jest dla mnie zagadką i nie powiem choć go nie znoszę to bardzo mi się to podoba.
-No tak, a więc już nigdy się tego nie dowiem. – Uśmiechnęłam się słabo w stronę okna.
- Dlaczego? Czemu tak uważasz? – Był zdezorientowany i ja to spowodowałam. Byłam dumna.
-Ponieważ nie spotkamy się już nigdy. – Nigdy. Moje słowa spowodowały, że coś zakuło mnie w sercu. Nigdy. Nie lubiłam tego słowa. ”Nie spotkamy się już nigdy”. Zbyt dużo wspomnień. Nawet nie zauważyłam kiedy znowu zaczęłam płakać. To było silniejsze ode mnie, nie potrafiłam tego zatrzymać. Proszę! Nie teraz. Nie tutaj. Nie przy nim.
-Ey co jest? Co znowu – zapytał bez emocji. Patrzył się na mnie, a w jego oczach widziałam zmieszanie. Nie współczuł mi, ale przecież to Harry. Jak mogłam myśleć że jest inaczej.
-Nic. Przepraszam. Po prostu coś mi się przypomniało. – To wszystko wyglądało jakbym płakał z jego powodu co mnie nie zadowalało. Nie chciałam żeby myślała że mi na nim zależy czy coś takiego. Harry już otwierał usta by coś powiedzieć ale byłam szybsza. – Nie Harry. Nie pytaj mnie o to nigdy więcej. – Dobrze wiedziałam, że chciał zapytać o to co mi się takiego przypomniało, więc wolałam mu przerwać. Nie chciałam z nikim o tym rozmawiać. Zwłaszcza z nim.
- Jak wolisz…- przeciągnął. – Hmm to dlaczego mielibyśmy się już nigdy więcej nie spotkać królewno? – Otarłam łzy i odwróciłam się w jego stronę.
-Bo nie widzę sensu. Po co? Żebyś najpierw był dla mnie miły, a później był największym kutasem jakiego znam – powiedziałam pewna siebie. Odkąd go poznałam myślałam, że raczej będę przy nim uważać na słowa i że nie będę próbować go wytrącić z równowagi, ale jednak się miliłam. I to bardzo.
-Mówisz, że jestem kutasem? Oh ile razy to słyszałem, ale zazwyczaj po tym jak wywalam ze swojego domu dziewczyny, które hmm zbytnio się rozgoszczą. To że z nimi spałem nie znaczy, że mi kurwa jakoś specjalnie na nich zależy. – Gdybym stała to bym już leżała. Pieprzony egoista! Byłam prawie pewna, że wykorzystuje dziewczyn, ale kiedy on sam mi to powiedział sprawił, że zaczęłam się nim brzydzić. Nigdy wcześniej nie spotkałam takiego chłopaka jak on. – A wiec jesteś pierwsza która mi to mówi jeszcze przed tym wywaleniem cie z mojego domu.
-Poprawka, w pewnym sensie mnie wywaliłeś, tylko nie z twojego. – Chłopak zaśmiał się. Nie widzę tu nic śmiesznego. – O co ci chodzi Harry? Czego ty ode mnie w ogóle chcesz?
-Tego co od innych dziewczyn królewno. – Nie tego już było za wiele. Chciałam stąd wyjść. Nie chciałam żyć z nim w jednym mieście a tym bardziej być z nim w tym aucie.
-Zatrzymaj się – wrzasnęłam.
-Co jest znowu nie tak? – zaczynał się irytować. Widziałam to w jego zielonych oczach. Jak to możliwe, że chłopak wyglądający jak anioł tak naprawdę był diabłem?
-Mam cie po prostu dość! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! – Co on sobie w ogóle myślał? Że jestem jego kolejną dziwką, którą uwiedzie, przeleci i zostawi? O nie! Za bardzo go nie lubię, nie poddam się mu. Zobaczyłam, że zjeżdża na pobocze i zatrzymuje auto. Chciałam już łapać za klamkę, ale powstrzymał mnie chwytając mój nadgarstek.
-Kochanie chce ci coś wyjaśnić – zaczął. Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko, a mój oddech przyspieszył. – Ja królewno dostaje zawsze tego kogo chce i co chce. Jest już za późno, żeby się ode mnie uwolnić. Wiem, że już nie potrafisz tego zrobić. – Prychnęłam. Oj nie wiesz skarbie jak się mylisz! On jest taki pewny siebie, ale źle trafił. Nie dam mu się tak szybko. Co ja gadam, nigdy się mu nie dam. Dzisiaj miałam to wszystko zakończyć, dowiedzieć się tego czego chciałam, ale nie. Nic nie poszło po mojej myśli.
-Odwieź mnie do domu Harry. –Byłam niespokojna. Może troszkę się bałam ale jeszcze nigdy nie byłam tak pewna siebie w jego towarzystwie jak teraz.
-Dobrze. – Szybko poszło. Obeszło się bez…- Ale masz być gotowa na 18.00.
-Słucham? – Zaskoczył mnie. Chcę się ze mną spotkać? Nie, nie! Jego słowa której powiedział w domu Abby dalej nie wyleciały z mojej głowy.
-To co słyszałaś. Idziemy na tą pieprzoną imprezę. – Udziela mi się te jego przeklinanie tak w ogóle. Odkąd SPĘDZAM z nim czas robie to zbyt często. Dobra nie o tym trzeba myśleć.
Ja już za nim nie nadążam. Przecież nie chciał mnie tam jeszcze niecałą godzinę temu, a teraz tak nagle zmienił zdanie. Zabije go kiedyś! Wraz z nim zginą te jego zmiany nastroju, które irytują mnie jak nic innego na tym świecie.
-A kto powiedział, że ja na nią idę Harry? Podobno mnie tam nie chcesz.
-Rose nie wkurwiaj mnie ok? Idziesz tam ze mną i bez gadania – powiedział. Był już zdenerwowany, ale próbował się opanować. Domyśliłam się po tym jak zaciskał dłonie na kierownicy.
-Nie Harry. Nie chcę. Proszę cię zapal samochód i pojedźmy do mojego domu. – Odwróciłam się do niego plecami tak, że znowu tempo wpatrywałam się w okno. Tak bardzo chciałam, żeby ktoś mnie przytulił.
-Zapraszasz mnie do siebie? Już rozumiem. Wolisz, żebyśmy się zabawili w twoim łóżku. Tak masz racje to bardziej podniecające. – Trzymajcie mnie bo zaraz się na niego rzucę!
Nie wytrzymałam. Otworzyłam drzwi i wyszłam z auta. Oddaliłam się trochę ignorując jego nawoływania. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale stanęłam na pustym polu i zaczęłam krzyczeć. Byłam strasznie zdenerwowana, a jego wkurzające teksty wcale mi nie pomagały! Już dawno nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu. Potrafił wywołać we mnie tyle emocji w ciągu kilku minut. Strach, pożądanie, wsiąkłość i można by wymieniać z kilka godzin.
Nie miałam już siły by dalej się drzeć więc opadłam na trawę. Mój oddech przyspieszył jeszcze bardziej, a ja próbowałam się uspokoić. Jestem straszna, a on jeszcze gorszy! Nienawidziłam jak ktoś cały czas mnie przegadywał a ja nie potrafiłam się mu odgryźć. Harry był za dobry. Różnica miedzy nami była taka że on był największym chamem jakiego znam, a ja byłam zbyt miła, żeby traktować go całkowicie tak samo jak on traktuje mnie.
Usłyszałam ciche kroki, a zaraz po tym poczułam mocny zapach jego perfum. Liczyłam, że mnie tutaj zostawi i sobie pojedzie. Przecież byłby do tego zdolny a ja bym się cieszyła. Wolałabym spędzić tutaj noc niż przebywać z nim.
-Już się uspokoiłaś? – I znowu się zaczęło. Wrócił do mnie cały gniew. Wstałam i rzuciłam się na niego z pięściami. Byłam za słaba żeby mu cokolwiek zrobić, ale przynajmniej mogłam wyładować swoją złość.
-Nienawidzę cię! Jesteś najbardziej wkurwiającym chłopakiem jakiego znam – wrzasnęłam i się od niego odsunęłam. On serio sobie nic z tego nie robił. Zachowywał się tak jakby moje słowa były dla niego komplementami. Stał tam i szeroko się uśmiechał. On jest naprawdę skończonym debilem!
-A ty najbardziej irytującą dziewczyną jaką znam – powiedział spokojnie. Ja jestem irytująca? Ja? – A teraz proszę cię grzecznie, żebyś udała się ze mną do auta. Zawiozę cię do domu i dam 2 godziny na to byś zdążyła wymyśleć jakąś wymówkę dla swojego kochasia i przygotowała się na imprezę, na którą cie zabieram. – Harry był zdecydowanie zaspokojony, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. On denerwował mnie nawet tym że oddycha.
-Po co mam tam jechać Harry? Żebyś wywołał kolejną kłótnie i ośmieszył mnie przy wszystkich. Nie. Po prostu odwieź mnie do domu. – Oh męczyło mnie już to wszystko. Marzyłam tylko o relaksującej kąpieli i pójściu spać.
-Przecież chciałaś iść na tą imprezę wiec o co chodzi – zapytał podirytowany. Nigdy nie powiedziałam, że chciałam. Tu chodziło o zasadę. Właśnie odniosłam malutkie zwycięstwo.
-Nie chciałam Harry. – Chłopak przewrócił oczami. – Po prostu byłam zła, że decydujesz za mnie. Dalej jestem.
-Jesteś niemożliwa! Rozryczałaś mi się trzy razy, zrobiłaś awanturę tylko po to żeby później mi powiedzieć, że jednak wcale nie chcesz iść na imprezę? – Chłopak złapał się za kark i zaczął się śmiać. W sumie tak, to wszystko wyglądało dziwnie jeśli tak na to patrzymy, ale ja nie lubię przegrywać, zwłaszcza z nim.
-Nie płakałam z powodu imprezy – powiedziałam cicho. Było to prawdą. – Możemy już jechać? – Chłopak pokiwał głową i ruszył w stronę auta, zrobiłam to samo.

***

-Czemu nie chciałeś mnie tam zabrać? – wypaliłam. Gapiłam się w szybę. Mijaliśmy budynki, które były mi już znane. Za chwile miałam być już w domu.
-Ponieważ to nie jest miejsce dla ciebie – odpowiedział. Więc o to mu chodziło? Nie mógł mi powiedzieć tego wcześniej? Uniknęlibyśmy tego wszystkiego.
-A to niby czemu? – Musiałam! Musiałam!
-Nie zadawaj mi pytań, na które nie jestem wstanie ci opowiedzieć – powiedział smutno. Kompletnie go nie rozumiałam. Był naprawdę nieźle pokręcony. – To co robimy?
-A co musimy? – On nadal chce się ze mną spotkać? Przecież powiedziałam mu że go nienawidzę, że nie chce się z nim widywać itp. A on dalej nie dawał za wygraną.
-Coś na pewno królewno. – Cieszyłam się, że byliśmy już strasznie blisko mojego mieszkania. Chciałam zostać sama.
-A co jeśli ja nie chce? – warknęłam. Rose spokojnie! Nie denerwuj się.
-Wiem, że chcesz i ty też o tym wiesz, ale boisz to przyznać. Znam cię bardziej niż ci się wydaje. – Oczywiście Styles! Jasne! Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Dobre Harry!
-Zapewne – powiedziałam przez śmiech. Ale on był dowcipny.
-Ja tam wiem swoje.- Zobaczyłam jak parkuje swój samochód wiec szybko złapałam za drzwi by je otworzyć i jak najszybciej stąd wyjść. Niestety się nie udało, ponieważ Harry złapał z mój nadgarstek i odwrócił mnie tak, że bez problemu spotkałam jego piękne oczy, w których natychmiast zatonęłam. Czułam jak pochłania mnie zielona otchłań i przyciąga mnie coraz bliżej i bliżej i bliżej. Stop! Odsunęłam się od niego jak poparzona. Kilka sekund, a nasz usta na pewno by się spotkały! Nie ja nie mogłam na to pozwolić! Grrrrr jest dobry!
-Ja ymm, no – Chłopak się roześmiał co lekko mnie zirytowało. – Ja już idę.
-To widzimy się za niecałe dwie godzinki królewno. – Nie opowiedziałam mu, wiedziałam, że nie ma sensu z nim dyskutować i tak zrobi co będzie chciał nawet w brew mojej woli. Złapałam za klamkę i wyszłam z samochodu.

***

-Tak Dave, ale nie obiecuje, że wrócę jeszcze dzisiaj. – Wałkowałam już z nim ten temat od 15 minut. Chciał znać każdy szczegół. Powiedziałam mu, że wychodzę dzisiaj ze swoim dawnymi koleżankami z którymi chcę odnowić kontakt. Taki babski wieczór czy coś koło tego.
-No dobrze, ale obiecaj mi że nie wrócisz do domu w takim stanie jak ostatnio. – Usłyszałam męski głos po drugiej stornie słuchawki. Szczerze to lubiłam ten dźwięk, w pewnym stopniu umiał mnie uspokoić. Czasami pozwalałam mu głaskać moje włosy i śpiewać kołysankę którą nauczyła go, jego babcia. Ale rzadko bywają taki chwile. Najczęściej wtedy kiedy mam te gorsze dni.
-Obiecuje, że nie zrobię nic głupiego. Nie masz się o co martwić – zapewniłam. Sama nie wierzę, że z NIM wychodzę i okłamuje Dave’a, ale raczej nie mam innego wyjścia.
-No dobrze. Ufam ci. – serio Dave? Takie słowa, właśnie wtedy, kiedy nie jestem z tobą szczera? To staje się coraz bardziej trudniejsze. – Baw się dobrze kochanie.
-Do zobaczenia. – Rozłączyłam się.
Ten dzień jest naprawdę zwariowany i boje się, że będzie jeszcze gorszy. Nie czekając długo ruszyłam w stronę łazienki by wziąć prysznic. Weszłam do dość dużej kabiny i odkręciłam wodę.
Kiedy już się umyłam wyszłam spod prysznica i owinęłam ręcznikiem. Osuszyłam delikatnie włosy, rozczesałam je i wysuszyłam suszarką. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i udałam się w kierunku garderoby, kiedy zatrzymał mnie czyjś głos.
-Gotowa? – Obróciłam się w kierunku kanapy i zaczęłam krzyczeć. Harry szczerzył się jak głupi skanując moje ciało. No tak, byłam w samym ręczniku.

Tylko wariaci są czegoś warci…
_______________________________
No witam wszystkich! Starałam się jak tylko mogłam by dodać dzisiaj ten rozdział. Nie jest sprawdzony, wiec od razu mówie, że można sie spodziewać troszkę wiecej błędów niż zazwyczaj. Życzę miłego czytania oraz WESOŁYCH ŚWIĄT!
+Jeśli chcecie być informowany o nowych rozdziałach, koniecznie zajrzyjcie do zakładki "Informowani".