Gdy dowiedziałam się tych rzeczy o Stylesie,
odechciało mi się wszystkiego, więc zrezygnowałyśmy z naszych planów i
wróciłyśmy do mnie do domu. Sue cały czas próbowała odwrócić moją uwagę od
Harry’ego, ale ona tylko tym właśnie pogarszała całą sytuację, ponieważ robiłam
się coraz bardziej nerwowa. Musiałam się uspokoić przed przyjściem Dave’a z
pracy. Gdybym tego nie zrobiła, na pewno by się zorientował. Siedziałyśmy na
kanapie, popijając miętową herbatę, którą wprost uwielbiałam, a moja przyjaciółka
cały czas do mnie mówiła. Przestałam ją słuchać, ciągle myślałam o Harrym i tym,
w co jest wplątany. W końcu zauważyła, że moja uwaga skupiona jest na czymś
innym.
-Rose! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Wróciłam do rzeczywistości i obdarzyłam ją słabym uśmiechem.
-Przepraszam cię. Dalej nie mogę uwierzyć, że Harry jest jakimś pieprzniętym narkomanem. – Nie mówię, że ludzie, którzy sięgają po prochy są jacyś pojebani. Jedni mają powody, mi samej do tego wiele nie brakowało, ale niektórzy robią to, bo "to jest fajne". Niektórzy są po prostu za słabi na to, by poradzić sobie ze swoim życiem, ale przecież Harry? Harry wydaje się na takiego… no zadowolonego z życia. Jaki on ma problem? Dlaczego to robi? Nie, nie, nie! Dalej nie mogę tego pojąć!
-To lepiej uwierz, ponieważ to prawda. Wiem co mówię i przestań się tak tym przejmować. To jakiś skończony debil, który się uzależnił. – Nie wiem czemu, ale jak go wyzwała to miałam ochotę wstać i jej przywalić, serio. Sama go przeżywam, ale w myślach i to pod wpływem impulsu i takie tam. A zresztą, ja to ja.
-A skąd wiesz, dlaczego jest uzależniony? Może ma jakieś powody - krzyknęłam na dziewczynę siedzącą obok mnie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Nie wiem czemu chciałam go bronić, może to dlatego, że dalej wierzyłam iż chłopak jest nie winny, a Sue pomyliła sobie go z kimś innym?
-A ty skąd to możesz wiedzieć? Dziewczyno, nie znasz go. Sama mówiłaś, że nie chcesz mieć z nim nic do czynienia, a tu co odwalasz? Nawet go od siebie nie odepchnęłaś na tej ulicy!- Miała rację, ale nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Na pewno nie powiedziałabym jej że się z nią zgadzam. To by trochę oznaczało, że przegrałam, a ja tego nie robię!
-Ale nie powiesz nic Dave’owi, prawda? – Bałam się tego. Jeden, jedyny powód, dla którego nie ufałam Sue do końca. Była ona też dobrą przyjaciółką Dave’a, więc z nim też chciała być szczera. Czasami żałuję, że powiedziałam jej o niektórych rzeczach.
-Jeśli obiecasz mi, że nigdy się z nim nie spotkasz, to tak. Nie powiem nic. – O mój Boże, dlaczego ona mi to robi? Nie mogę w to uwierzyć! Już nigdy nie powiem jej czegoś co będzie związane z Harrym. Nie chce się narażać, ani siebie, ani jego.
-No dobra, obiecuję. – Zrobiłam to, ale dobrze wiedziałam, że ta obietnica nie będzie dotrzymana. Trudno, ale mam plan. Sue wyjeżdża już jutro i nie będzie jej przez tydzień, więc postaram się do tego czasu załatwić sprawę z Harrym.
Dziewczyna dała mi spokój i zmieniła temat, za co bardzo byłam wdzięczna. W sumie to chciałbym, żeby już sobie poszła. Wiem, że to wredne, ale mam te swoje chwile w których chciałabym być sama, a ona obecnie działa mi na nerwy. Znowu przestałam jej słuchać i zaczęłam rozmyślać nad tym co bym teraz chciała robić. Konkretnie to chciałam spać. Zasnąć i zapomnieć o nim, o Dave’ie, o moim życiu. Pojawić się w mojej własnej wymyślonej krainie, do której wpuściłabym tylko jedną osobę.
Po kilkunastu minutach przyszedł Dave, który był w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem co było tego powodem, ale to dobrze bo przez to nie widział mojego rozkojarzenia. Sue niestety dalej siedziała w naszym mieszkaniu i gawędziła o czymś z moim ”kochasiem”, jak to Harry mówi. Cholera, Rose, czy ty możesz nie myśleć o nim? Chciałam iść się wykąpać, ale wolałam nie ryzykować tego, że Sue się wygada, więc próbowałam ich pilnować.
Po niecałych dwóch godzinach męczarni z nimi obojga, dziewczyna wyszła, a ja mogłam spokojnie iść wziąć prysznic. Kiedy wykonałam już tą czynność przebrałam się w moją wygodną pidżamę i poszłam przygotować sobie kanapkę. Zjadłam ją i już miałam iść spać, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go szybko z ławy tak by mężczyzna nie zobaczył kto dzwoni. Na szczęście Dave chyba w ogóle nie zwrócił uwagi na dzwoniący telefon więc mogłam być spokojna. Dałam mu całusa w policzek oraz rzuciłam w jego stronę ciche dobranoc i poszłam do pokoju, wcześniej zamykając drzwi. Odrzuciłam połączenie od Harry’ego i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Od początku dobrze wiedziałam, że to on. Sue nie miała po co dzwonić, a on sam powiedział, że później się jeszcze ze mną skontaktuje. Telefon znowu zaczął wibrować, a ja ponownie odrzuciłam połączenie. Wiedziałam, że nie da mi spokoju wiec postanowiłam, że napiszę mu sms’a.
-Rose! Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Wróciłam do rzeczywistości i obdarzyłam ją słabym uśmiechem.
-Przepraszam cię. Dalej nie mogę uwierzyć, że Harry jest jakimś pieprzniętym narkomanem. – Nie mówię, że ludzie, którzy sięgają po prochy są jacyś pojebani. Jedni mają powody, mi samej do tego wiele nie brakowało, ale niektórzy robią to, bo "to jest fajne". Niektórzy są po prostu za słabi na to, by poradzić sobie ze swoim życiem, ale przecież Harry? Harry wydaje się na takiego… no zadowolonego z życia. Jaki on ma problem? Dlaczego to robi? Nie, nie, nie! Dalej nie mogę tego pojąć!
-To lepiej uwierz, ponieważ to prawda. Wiem co mówię i przestań się tak tym przejmować. To jakiś skończony debil, który się uzależnił. – Nie wiem czemu, ale jak go wyzwała to miałam ochotę wstać i jej przywalić, serio. Sama go przeżywam, ale w myślach i to pod wpływem impulsu i takie tam. A zresztą, ja to ja.
-A skąd wiesz, dlaczego jest uzależniony? Może ma jakieś powody - krzyknęłam na dziewczynę siedzącą obok mnie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Nie wiem czemu chciałam go bronić, może to dlatego, że dalej wierzyłam iż chłopak jest nie winny, a Sue pomyliła sobie go z kimś innym?
-A ty skąd to możesz wiedzieć? Dziewczyno, nie znasz go. Sama mówiłaś, że nie chcesz mieć z nim nic do czynienia, a tu co odwalasz? Nawet go od siebie nie odepchnęłaś na tej ulicy!- Miała rację, ale nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Na pewno nie powiedziałabym jej że się z nią zgadzam. To by trochę oznaczało, że przegrałam, a ja tego nie robię!
-Ale nie powiesz nic Dave’owi, prawda? – Bałam się tego. Jeden, jedyny powód, dla którego nie ufałam Sue do końca. Była ona też dobrą przyjaciółką Dave’a, więc z nim też chciała być szczera. Czasami żałuję, że powiedziałam jej o niektórych rzeczach.
-Jeśli obiecasz mi, że nigdy się z nim nie spotkasz, to tak. Nie powiem nic. – O mój Boże, dlaczego ona mi to robi? Nie mogę w to uwierzyć! Już nigdy nie powiem jej czegoś co będzie związane z Harrym. Nie chce się narażać, ani siebie, ani jego.
-No dobra, obiecuję. – Zrobiłam to, ale dobrze wiedziałam, że ta obietnica nie będzie dotrzymana. Trudno, ale mam plan. Sue wyjeżdża już jutro i nie będzie jej przez tydzień, więc postaram się do tego czasu załatwić sprawę z Harrym.
Dziewczyna dała mi spokój i zmieniła temat, za co bardzo byłam wdzięczna. W sumie to chciałbym, żeby już sobie poszła. Wiem, że to wredne, ale mam te swoje chwile w których chciałabym być sama, a ona obecnie działa mi na nerwy. Znowu przestałam jej słuchać i zaczęłam rozmyślać nad tym co bym teraz chciała robić. Konkretnie to chciałam spać. Zasnąć i zapomnieć o nim, o Dave’ie, o moim życiu. Pojawić się w mojej własnej wymyślonej krainie, do której wpuściłabym tylko jedną osobę.
Po kilkunastu minutach przyszedł Dave, który był w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem co było tego powodem, ale to dobrze bo przez to nie widział mojego rozkojarzenia. Sue niestety dalej siedziała w naszym mieszkaniu i gawędziła o czymś z moim ”kochasiem”, jak to Harry mówi. Cholera, Rose, czy ty możesz nie myśleć o nim? Chciałam iść się wykąpać, ale wolałam nie ryzykować tego, że Sue się wygada, więc próbowałam ich pilnować.
Po niecałych dwóch godzinach męczarni z nimi obojga, dziewczyna wyszła, a ja mogłam spokojnie iść wziąć prysznic. Kiedy wykonałam już tą czynność przebrałam się w moją wygodną pidżamę i poszłam przygotować sobie kanapkę. Zjadłam ją i już miałam iść spać, kiedy mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go szybko z ławy tak by mężczyzna nie zobaczył kto dzwoni. Na szczęście Dave chyba w ogóle nie zwrócił uwagi na dzwoniący telefon więc mogłam być spokojna. Dałam mu całusa w policzek oraz rzuciłam w jego stronę ciche dobranoc i poszłam do pokoju, wcześniej zamykając drzwi. Odrzuciłam połączenie od Harry’ego i odłożyłam telefon na szafkę nocną. Od początku dobrze wiedziałam, że to on. Sue nie miała po co dzwonić, a on sam powiedział, że później się jeszcze ze mną skontaktuje. Telefon znowu zaczął wibrować, a ja ponownie odrzuciłam połączenie. Wiedziałam, że nie da mi spokoju wiec postanowiłam, że napiszę mu sms’a.
Pfff, ale mnie to obchodzi! Nie mogę wzbudzić żadnych podejrzeń i chcę to zakończyć jeszcze w tym tygodniu, nim Dave się o tym dowie. Mój telefon znowu zaczął dzwonić, a ja zareagowałam na niego tak samo jak ostatnio.
Oczywiście, że mnie wkopał, ale od razu kiedy
pojawił się w moim życiu!
Usłyszałam jak Dave wchodzi do pokoju, więc strasznie się wystraszyłam, co spowodowało, że upuściłam telefon na ziemie. Schyliłam się by go podnieść.
-Co robisz kochanie? – zapytał zdziwiony mężczyzna.
-A nic, telefon mi upadł.
-Biorę swoje spodnie od pidżamy, przebieram się i idę już spać. – Ah, mam mało czasu! Pokiwałam głową i wróciłam do odpisywania na sms’a, kiedy Dave wyszedł.
Usłyszałam jak Dave wchodzi do pokoju, więc strasznie się wystraszyłam, co spowodowało, że upuściłam telefon na ziemie. Schyliłam się by go podnieść.
-Co robisz kochanie? – zapytał zdziwiony mężczyzna.
-A nic, telefon mi upadł.
-Biorę swoje spodnie od pidżamy, przebieram się i idę już spać. – Ah, mam mało czasu! Pokiwałam głową i wróciłam do odpisywania na sms’a, kiedy Dave wyszedł.
Spotkać się? Po co? A może rzeczywiście powinnam.
Ale co jeśli coś mi zrobi? Z tego co mówiła Sue podobno siedział za pobicie
kogoś. Nie, Harry nie podniósłby na mnie ręki! Prawda? Rose, nie bądź głupia,
na pewno nie. Boże, czemu ja go tak bronie? Kolejny raz wystraszyłam się, kiedy
Dave pojawił się w drzwiach sypialni. Nie wiem czemu, ale przez te pisanie
sms’ów z Harrym czułam się tak, jakbym go zdradzała. A przecież to tylko nic
nie znaczące esy. Poczułam jak materac się koło mnie ugina i za chwile Dave był
już przy mnie.
-Nie idziesz spać? Co masz ciekawszego do roboty?
-A wiesz, znalazłam taką fajną aplikacje na telefon i chcę ją rozgryźć. Zaraz pójdę spać. – Kolejne kłamstwo. Rose, za te kłamstwa będziesz kiedyś smażyć się w piekle, zobaczysz! Odezwał się mój wewnętrzny głos.
-Tak, a jak się nazywa? – Cholera, co ja mam mu odpowiedzieć? Czy on musi być taki ciekawski?
-Yyyy… to w jakimś innym języku. Nie umiem wymówić. – Tragedia. Na szczęście Dave nie zadawał więcej pytań i obrócił się plecami do mnie.
-Nie idziesz spać? Co masz ciekawszego do roboty?
-A wiesz, znalazłam taką fajną aplikacje na telefon i chcę ją rozgryźć. Zaraz pójdę spać. – Kolejne kłamstwo. Rose, za te kłamstwa będziesz kiedyś smażyć się w piekle, zobaczysz! Odezwał się mój wewnętrzny głos.
-Tak, a jak się nazywa? – Cholera, co ja mam mu odpowiedzieć? Czy on musi być taki ciekawski?
-Yyyy… to w jakimś innym języku. Nie umiem wymówić. – Tragedia. Na szczęście Dave nie zadawał więcej pytań i obrócił się plecami do mnie.
Tssssa, do jego domu, cholera po moim trupie z nim
tam pojadę.
Zwariował do reszty! Co on sobie myśli, że narażę
się Dave’owi tylko po to, by się z nim spotkać?
Postanowiłam już mu nie odpisywać, i tak zrobiłam
to już stanowczo za dużo razy. Ustawiłam budzik na 10.00 i odłożyłam telefon na
szafkę nocną. Boje się jutrzejszego dnia. Mam wrażenie, że nie zbyt dobrze się
dla mnie skończy. Jeszcze wczoraj byłam gotowa zaufać Harry’emu, a teraz? Nie
wiem, co mam o nim myśleć. Sue ma rację, ja w ogóle go nie znam i lepiej żeby
tak pozostało.
***
Biegałam
po domu jak jakaś wariatka. Za dziesięć minut powinien być Harry, a ja dopiero
wstałam. Tak to w moim stylu, ustawić sobie budzik i zaspać. Byłam zadowolona z
tego, że wczoraj umyłam włosy więc miałam o jeden problem mniej. Poszłam do
małej garderoby z której wyciągnęłam ciemne rurki i pudrowy ciepły sweter.
Wzięłam do ręki też czysta koronkową bieliznę i pobiegłam do łazienki, gdzie
się przebrałam. Właśnie zamierzałam rozczesać włosy kiedy ktoś zapukał i
próbował wejść do środka, lecz nie udało mu się, gdyż mieszkanie było zamknięte. Podeszłam do
drzwi i otworzyłam je. Zobaczyłam Harry’ego, ale był jakiś inny. Serio nie
umiem powiedzieć, co się w nim zmieniło od wczoraj. Chłopak uśmiechnął się do
mnie tak, jak to on potrafi i wepchnął mnie z powrotem do domu, wcześniej
zamykając drzwi.
-Hej, piękna królewno. – Gdy wypowiedział te słowo przez moje ciało przeszedł dreszcz, nie lubiłam tego jak on na mnie działał. Naprawdę tego nie znosiłam!
-Um, Harry, ja yyy no… cholera, dasz mi jeszcze z pięć minut? – On mnie tak onieśmiela, a teraz to już wyjątkowo. Może to przez jego tatuaże, dzisiaj widoczne bardziej dzięki jego rozpiętej do połowy czerwonej koszuli w kratę? O Boże, Rose, nie patrz w dół! Miałam taką ochotę by oddalić się i zobaczyć go w pełnej okazałości, ale wiem, że chłopak by to od razu zauważył i skierował do mnie jakiś głupi komentarz, więc sobie oszczędziłam.
-Jasne, poczekam na kanapie. – Chłopak posłał mi uroczy uśmiech, który, nim poszłam z powrotem do łazienki, odwzajemniłam. Ogarnęłam swoje włosy i zrobiłam delikatny makijaż. To wszystko na pewno zajęło mi więcej niż 5 minut, ale Harry nie narzekał. Szybko ubrałam swoje białe conversy, a do ręki wzięłam torebkę.
-Możemy iść. Jestem gotowa. – Chłopak podniósł się i wyszliśmy z mieszkania. W sumie to skoro już tu był, to mogliśmy załatwić tą sprawę tutaj, jednak wolałam się już nie odzywać. Nie jestem pewna, ale Harry ma dzisiaj chyba zły humor. Jest cichy i nie zrobił jeszcze nic głupiego. Może do tej pory po prostu nie miał okazji, albo to cisza przed burzą. Windą zjechaliśmy na parter i wsiedliśmy do jego czarnego auta. Teraz już wiedziałam, że to Range Rover. Jak mogłam się nie skapnąć?
W aucie panowała kompletna cisza, która nie powiem, ale mi przeszkadzała. Co mu dzisiaj? Czemu ze mną nie rozmawia?
-Ha… Harry yy tak sobie myślę, umm gdzie jedziemy? – Ja serio się muszę stresować. Boje się ułożyć zwykłego zdania, a co dopiero gdy będę musiała z nim rozmawiać o tym, co powiedziała mi Sue. Nie wiem czemu się tak zachowuje, ale naprawdę mocno się tym przejęłam. Dramatyzuję.
-Do domu Abby. – Dziwne, czemu jedziemy akurat do jej domu? Może się pomyliłam, może to z nim jest ta urocza blondynka.
-Hmm, a dlaczego akurat do niej? – Liczyłam, że mi w końcu odpowie na pytanie.
-Pamiętasz domu w którym była impreza? – Pokiwałam głową na tak. – To jej dom, a ludzie z którymi cie poznałem, to jakby taka nasza grupka. Często siedzimy u niej. Jej tato ma pełno hajsu i kupił jej kiedyś ten dom. Ona nie lubi siedzieć tam sama. To taki jakby nasz dom do przesiadywania, tyle, że jej ojciec za wszystko płaci. – Ciekawe, tylko dalej nie wiem po co mnie tam zabiera.
-A ja tam, Harry, po co? – Chłopak popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
-Bo jest tam fajnie, będziemy sami, a wokół jest dużo pokojów, a w nich łóżka na przykład. W kuchni jest bardzo fajny stół więc jakbyś…- Jezu! Postanowiłam mu jak najszybciej przerwać.
-Skończ! Zrozumiałam! – Chłopak wybuchnął śmiechem. Czyli będziemy sami? To niedobre rozwiązanie. Szczerze, nie wiem, co mam o tym myśleć. Może i trochę się bałam.
Mijaliśmy nie znaną mi okolice jak myślałam, ale dopiero po chwili zobaczyłam, że jest to ta sama droga, którą jechaliśmy trzy dni temu. Za dnia to wszystko wyglądało całkiem inaczej. Dom był oddalony od innych. Najbliższy stał kilometr, jak nie więcej od tego, do którego się obecnie kierowaliśmy. Po bokach otaczały go drzewa, co dodawały uroku temu domowi. Był naprawdę wielki i piękny. Widać było, że ktoś dba o to, by wokół niego było pełno kwiatów i krzewów. Zawsze chciałam mieć taki , ale trochę mniejszy i skromniejszy. Ten wydawał mi się za duży, przez co i pusty.
Harry otworzył przede mną drzwi wcześniej się o to ze mną kłócąc. Uważałam, że to bardzo miłe, ale nie rozumiałam, czemu aż tak mu na tym zależy. Kiedy podeszliśmy do drzwi chłopak wyjął z kieszeni pęk kluczy i otworzył nimi dom. Widocznie każdy miał swój komplet. Ciekawa jestem, gdzie jest Abby i czy nie ma nic przeciwko, że jestem tu ja?
-Hej, piękna królewno. – Gdy wypowiedział te słowo przez moje ciało przeszedł dreszcz, nie lubiłam tego jak on na mnie działał. Naprawdę tego nie znosiłam!
-Um, Harry, ja yyy no… cholera, dasz mi jeszcze z pięć minut? – On mnie tak onieśmiela, a teraz to już wyjątkowo. Może to przez jego tatuaże, dzisiaj widoczne bardziej dzięki jego rozpiętej do połowy czerwonej koszuli w kratę? O Boże, Rose, nie patrz w dół! Miałam taką ochotę by oddalić się i zobaczyć go w pełnej okazałości, ale wiem, że chłopak by to od razu zauważył i skierował do mnie jakiś głupi komentarz, więc sobie oszczędziłam.
-Jasne, poczekam na kanapie. – Chłopak posłał mi uroczy uśmiech, który, nim poszłam z powrotem do łazienki, odwzajemniłam. Ogarnęłam swoje włosy i zrobiłam delikatny makijaż. To wszystko na pewno zajęło mi więcej niż 5 minut, ale Harry nie narzekał. Szybko ubrałam swoje białe conversy, a do ręki wzięłam torebkę.
-Możemy iść. Jestem gotowa. – Chłopak podniósł się i wyszliśmy z mieszkania. W sumie to skoro już tu był, to mogliśmy załatwić tą sprawę tutaj, jednak wolałam się już nie odzywać. Nie jestem pewna, ale Harry ma dzisiaj chyba zły humor. Jest cichy i nie zrobił jeszcze nic głupiego. Może do tej pory po prostu nie miał okazji, albo to cisza przed burzą. Windą zjechaliśmy na parter i wsiedliśmy do jego czarnego auta. Teraz już wiedziałam, że to Range Rover. Jak mogłam się nie skapnąć?
W aucie panowała kompletna cisza, która nie powiem, ale mi przeszkadzała. Co mu dzisiaj? Czemu ze mną nie rozmawia?
-Ha… Harry yy tak sobie myślę, umm gdzie jedziemy? – Ja serio się muszę stresować. Boje się ułożyć zwykłego zdania, a co dopiero gdy będę musiała z nim rozmawiać o tym, co powiedziała mi Sue. Nie wiem czemu się tak zachowuje, ale naprawdę mocno się tym przejęłam. Dramatyzuję.
-Do domu Abby. – Dziwne, czemu jedziemy akurat do jej domu? Może się pomyliłam, może to z nim jest ta urocza blondynka.
-Hmm, a dlaczego akurat do niej? – Liczyłam, że mi w końcu odpowie na pytanie.
-Pamiętasz domu w którym była impreza? – Pokiwałam głową na tak. – To jej dom, a ludzie z którymi cie poznałem, to jakby taka nasza grupka. Często siedzimy u niej. Jej tato ma pełno hajsu i kupił jej kiedyś ten dom. Ona nie lubi siedzieć tam sama. To taki jakby nasz dom do przesiadywania, tyle, że jej ojciec za wszystko płaci. – Ciekawe, tylko dalej nie wiem po co mnie tam zabiera.
-A ja tam, Harry, po co? – Chłopak popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
-Bo jest tam fajnie, będziemy sami, a wokół jest dużo pokojów, a w nich łóżka na przykład. W kuchni jest bardzo fajny stół więc jakbyś…- Jezu! Postanowiłam mu jak najszybciej przerwać.
-Skończ! Zrozumiałam! – Chłopak wybuchnął śmiechem. Czyli będziemy sami? To niedobre rozwiązanie. Szczerze, nie wiem, co mam o tym myśleć. Może i trochę się bałam.
Mijaliśmy nie znaną mi okolice jak myślałam, ale dopiero po chwili zobaczyłam, że jest to ta sama droga, którą jechaliśmy trzy dni temu. Za dnia to wszystko wyglądało całkiem inaczej. Dom był oddalony od innych. Najbliższy stał kilometr, jak nie więcej od tego, do którego się obecnie kierowaliśmy. Po bokach otaczały go drzewa, co dodawały uroku temu domowi. Był naprawdę wielki i piękny. Widać było, że ktoś dba o to, by wokół niego było pełno kwiatów i krzewów. Zawsze chciałam mieć taki , ale trochę mniejszy i skromniejszy. Ten wydawał mi się za duży, przez co i pusty.
Harry otworzył przede mną drzwi wcześniej się o to ze mną kłócąc. Uważałam, że to bardzo miłe, ale nie rozumiałam, czemu aż tak mu na tym zależy. Kiedy podeszliśmy do drzwi chłopak wyjął z kieszeni pęk kluczy i otworzył nimi dom. Widocznie każdy miał swój komplet. Ciekawa jestem, gdzie jest Abby i czy nie ma nic przeciwko, że jestem tu ja?
***
Niby dom widziałam
już przedwczoraj, ale dopiero teraz zaczęłam mu się przyglądać od środka.
Wielkie okna, które zawsze mi się
podobały. W środku było niby nowocześnie, ale mimo wszystkich białych ścian dom
wydawał się ciepły. Harry zaproponował żebym poczekała na niego na czerwonych
kanapach gdy on pójdzie zrobić herbatę. Nie musiałam długo czekać chłopak
znalazł się przy mnie po niecałych pięciu minutach i usiadł naprzeciwko mnie
podając mi gorący kubek.
-A więc co chciałaś mi powiedzieć? Wytłumacz mi co miałaś na myśli mówiąc WIEM KIM JESTEŚ?- Dobra teraz to dopiero zaczęłam się bać. Nie wiedziałam od czego zacząć.
-Ja…ummm Harry ja…- Przerwał mi. Cholera!
-Ty…?- Był rozbawiony tym, że mam z tym takie trudności. Mam nadzieje, że raczej nie wiedział, jak na mnie działa i że nie wykorzysta tego przeciwko mnie.
-No bo Harry nie wiem skąd, ummm… Sue mi powiedziała. Wiesz….yyy wczoraj mi powiedziała. Tak wczoraj że ty… no znaczy się…
-Jezu, Rose! Co ci? To nie może być aż takie straszne. – Czemu nie możesz się domyślić o co mi chodzi? Faceci.
-Przepraszam, Harry. Ummm, widzisz ona powiedziała mi, że ty, ale nie gniewaj się na mnie i nie pomyśl, że ja cie o coś oskarżam. Wiesz ja po to tu…- Znowu mi przerwał.
-Powiedz to Rose. Powiedz mi. – Zobaczyłam jak jego oczy robią się coraz ciemniejsze, a jego mięśnie napinają się. Czyżby wiedział, o co mi chodzi? Może denerwowałam go tym czekaniem? Jezu! Wystraszyłam się.
- Że jesteś dilerem! I siedziałeś w więzieniu oraz pobiłeś kilka osób aż to nieprzytomności! Byłeś oskarżony o morderstwo – powiedziałam na jednym oddechu. Z przerażenia zamknęłam oczy i czekałam na jakąkolwiek jego reakcje. Poczułam jak się do mnie zbliża. Jedna ręką zaczął gładzić moje włosy, a drugą podtrzymywać mnie w tali. Otworzyłam oczy, czego skutkiem było to, że zatonęłam w zielonej otchłani. Nie mogłam się powstrzymać, patrzyłam mu w oczy, zresztą z wzajemnością. To wszystko spowodowało, że chłopak położył mnie na kanapie i sam delikatnie na mnie opadł.
-Boisz się? – Pokój wypełnił dźwięk jego ochrypłego głosu. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, co sprawiło, że lekko się uśmiechnęłam.
-Nie, Harry – odpowiedziałam cicho.
-A powinnaś. – Jezu, czyli to prawda. – Wierzysz jej? – Byłam zdekoncentrowana przez jego rękę błądzącą w okolicach moich piersi. Co prawda, miałam na sobie gruby sweter, ale i tak jego dotyk działał na mnie równie mocno.
-Nie wiem, Harry. Ty mi powiedz, co mam myśleć. – Wow, Rose, robisz postępy! Nie jąkasz się!
-Uwierzyłaś od razu? – Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, co sprawiło, że nasze usta działy milimetry. Zaczął przesuwać swoja rękę w kierunku zapięcia spodni, ciągle patrząc mi w oczy. Zbliżył swoje usta do lini mojej szczęki i delikatnie musnął ją nimi. Wszystko sprawiało mi taką przyjemność, że nawet nie byłam w stanie temu wszystkiemu zaprotestować. Jestem straszna i samolubna! –Mów do mnie, kochanie.
-Nie, Harry. – Wiedziałam że szczególnie podoba mu się to kiedy wymawiam jego imię, więc starałam się robić to jak najczęściej. – Wyjaśnisz mi to, proszę?
-Mo…- Nie mógł dokończyć gdyż usłyszeliśmy głośny dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak momentalnie ode mnie odskoczył, a ja usiadłam na kanapie. Oboje byliśmy zdziwieni.
-Harry? Wiem, że mówiłam ci, że będę później, ale szybciej mi zes…- Blondynka zamarła, kiedy mnie zobaczyła. Chyba najpierw zaczęła myśleć nad tym, co się dzieje, bo dopiero za chwilę uśmiechnęła się do mnie. – Rose! Cieszę się, że cię znowu widzę! Pamiętasz mnie prawda? Abby. – Jak mogłabym jej nie pamiętać?
-A więc co chciałaś mi powiedzieć? Wytłumacz mi co miałaś na myśli mówiąc WIEM KIM JESTEŚ?- Dobra teraz to dopiero zaczęłam się bać. Nie wiedziałam od czego zacząć.
-Ja…ummm Harry ja…- Przerwał mi. Cholera!
-Ty…?- Był rozbawiony tym, że mam z tym takie trudności. Mam nadzieje, że raczej nie wiedział, jak na mnie działa i że nie wykorzysta tego przeciwko mnie.
-No bo Harry nie wiem skąd, ummm… Sue mi powiedziała. Wiesz….yyy wczoraj mi powiedziała. Tak wczoraj że ty… no znaczy się…
-Jezu, Rose! Co ci? To nie może być aż takie straszne. – Czemu nie możesz się domyślić o co mi chodzi? Faceci.
-Przepraszam, Harry. Ummm, widzisz ona powiedziała mi, że ty, ale nie gniewaj się na mnie i nie pomyśl, że ja cie o coś oskarżam. Wiesz ja po to tu…- Znowu mi przerwał.
-Powiedz to Rose. Powiedz mi. – Zobaczyłam jak jego oczy robią się coraz ciemniejsze, a jego mięśnie napinają się. Czyżby wiedział, o co mi chodzi? Może denerwowałam go tym czekaniem? Jezu! Wystraszyłam się.
- Że jesteś dilerem! I siedziałeś w więzieniu oraz pobiłeś kilka osób aż to nieprzytomności! Byłeś oskarżony o morderstwo – powiedziałam na jednym oddechu. Z przerażenia zamknęłam oczy i czekałam na jakąkolwiek jego reakcje. Poczułam jak się do mnie zbliża. Jedna ręką zaczął gładzić moje włosy, a drugą podtrzymywać mnie w tali. Otworzyłam oczy, czego skutkiem było to, że zatonęłam w zielonej otchłani. Nie mogłam się powstrzymać, patrzyłam mu w oczy, zresztą z wzajemnością. To wszystko spowodowało, że chłopak położył mnie na kanapie i sam delikatnie na mnie opadł.
-Boisz się? – Pokój wypełnił dźwięk jego ochrypłego głosu. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, co sprawiło, że lekko się uśmiechnęłam.
-Nie, Harry – odpowiedziałam cicho.
-A powinnaś. – Jezu, czyli to prawda. – Wierzysz jej? – Byłam zdekoncentrowana przez jego rękę błądzącą w okolicach moich piersi. Co prawda, miałam na sobie gruby sweter, ale i tak jego dotyk działał na mnie równie mocno.
-Nie wiem, Harry. Ty mi powiedz, co mam myśleć. – Wow, Rose, robisz postępy! Nie jąkasz się!
-Uwierzyłaś od razu? – Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, co sprawiło, że nasze usta działy milimetry. Zaczął przesuwać swoja rękę w kierunku zapięcia spodni, ciągle patrząc mi w oczy. Zbliżył swoje usta do lini mojej szczęki i delikatnie musnął ją nimi. Wszystko sprawiało mi taką przyjemność, że nawet nie byłam w stanie temu wszystkiemu zaprotestować. Jestem straszna i samolubna! –Mów do mnie, kochanie.
-Nie, Harry. – Wiedziałam że szczególnie podoba mu się to kiedy wymawiam jego imię, więc starałam się robić to jak najczęściej. – Wyjaśnisz mi to, proszę?
-Mo…- Nie mógł dokończyć gdyż usłyszeliśmy głośny dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak momentalnie ode mnie odskoczył, a ja usiadłam na kanapie. Oboje byliśmy zdziwieni.
-Harry? Wiem, że mówiłam ci, że będę później, ale szybciej mi zes…- Blondynka zamarła, kiedy mnie zobaczyła. Chyba najpierw zaczęła myśleć nad tym, co się dzieje, bo dopiero za chwilę uśmiechnęła się do mnie. – Rose! Cieszę się, że cię znowu widzę! Pamiętasz mnie prawda? Abby. – Jak mogłabym jej nie pamiętać?
Nie bój się robić dużych kroków, bo małymi nie pokonasz przepaści…